[tag=546]
Legia Warszawa[/tag] w 18. kolejce Lotto Ekstraklasy mogła przegrać z Sandecją Nowy Sącz. Piłkarze prowadzeni przez Romeo Jozaka grali jednak do końca i niemal rzutem na taśmę zdołali zremisować to spotkanie.
- Patrząc z przebiegu, może i był to sukces, bo bramkę strzeliliśmy w ostatnich minutach tego meczu. Na pewno jeżeli chodzi o całe spotkanie od początku, to remis nie był naszym celem. Oczywiście tylko zwycięstwo tutaj się liczyło z Sandecją. Tak wyszło, tak się mecz ułożył, że straciliśmy bramkę, później odrobiliśmy, znowu straciliśmy. Też strata zawodnika. Pod koniec na szczęście udało nam się zdobyć gola, chociaż nawet i blisko było strzelenia na 3:2 - mówił po meczu WP SportoweFakty Jarosław Niezgoda.
To on skierował piłkę do bramki Sandecji już w drugiej minucie doliczonego czasu gry. - Nie trafiłem może zbyt czysto, bo chciałem głową oczywiście, ale wyszło barkiem i tylko przedłużyłem. Pewnie jakbym głową strzelił, to kto wie, jakby to się zakończyło - wyjaśniał zawodnik.
Co ciekawe, Niezgoda miał swój udział również przy pierwszej bramce dla Legii w tym spotkaniu. W 60. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Krzysztof Mączyński. Niezgoda przepuścił piłkę, a ta po koźle trafiła do Macieja Dąbrowskiego, który głową skierował ją do bramki.
ZOBACZ WIDEO: "Lewy" z kolejnym golem. Powinien mieć dwa? Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
[color=#000000]
[/color]
- Chciałem trochę zmienić kierunek lotu. Dobrze, że tego nie zrobiłem, bo może wtedy Maciej by miał trudniejszą sytuację. Wyszło dobrze, że przeciwnik się nie zorientował. Maciek miał dobrą sytuację i strzelił - skomentował piłkarz.
Sandecja Nowy Sącz, która jest beniaminkiem Lotto Ekstraklasy, w sobotnim spotkaniu zaprezentowała się poprawnie. Gospodarze byli blisko zwycięstwa z mistrzem Polski. - Brakowało nam przyspieszenia i zaskoczenia rywala. Sandecja, jeżeli chodzi o grę defensywną, sądzę, że nieźle zagrała i może być zadowolenia. W ofensywie też strzeliła to, co miała - podsumował Jarosław Niezgoda.