To zakrawa o kpinę i manipulację - rozmowa z Wojciechem Kowalewskim, piłkarzem Iraklisu Saloniki

- Chcę grać, a jeśli trener bezpodstawnie odsuwa mnie od składu, aby ukarać mnie nie wiadomo za co, wydaje mi się to dziwne, a nawet zakrawa o kpinę i manipulację - wspomina swoją niedawną sytuację w klubie Wojciech Kowalewski. Dziś już jednak reprezentant Polski w Iraklisie ma pewne miejsce w składzie.

Piotr Tomasik
Piotr Tomasik

Piotr Tomasik: Bardzo małe różnice punktowe pomiędzy drużynami, zwłaszcza w środku tabeli, chyba pokazują, że w tym roku liga była naprawdę wyrównana?

Wojciech Kowalewski:
Chyba tak, ale po raz kolejny wielka czwórka odskoczyła pozostałym zespołom. Widoczny jest w tabeli podział na trzy części. Cztery zespoły, które liderują i walczą o puchary, środek tabeli i jej dolne rejony. Piłkarze jednej z drużyn już na ponad dziesięć kolejek przed końcem byli pewni spadku. Na pewno poziom się troszkę wyrównał, ale mam nadzieję, że w kolejnym sezonie w walce o czołowe lokaty będzie liczyło się więcej drużyn.

A jak pan ocenia Grecję, porównując ją do innych lig europejskich? Dobrą reklamę zrobił Panathinaikos, który dość daleko zaszedł w Lidze Mistrzów.

- Zgadza się, znakomicie sobie radzili w rozgrywkach grupowych, w fazie pucharowej także raczej nie zawodzili. Odpadli z Villarreal, ale ten dwumecz ułożył się dla nich dość niefortunnie. Jeśli o PAO można powiedzieć, że zaskoczyli bardzo pozytywnie, to warto dodać, iż zdecydowanie zawiódł Olympiakos, który odpadł już w kwalifikacjach. Jestem przekonany, że stać ich na wiele więcej.

Przez pewien czas znajdowaliście się tuż nad strefą spadkową, ale kończycie sezon w środku tabeli. To dobry wynik?

- Jestem troszkę rozczarowany. Liczyłem, że być może uda nam się ugrać w lidze nieco więcej. Ale już po pierwszych sześciu kolejkach było wiadomo, iż cel, jakim był awans do fazy play-off, z której można trafić do pucharów, jest poza naszym zasięgiem. Szybko okazało się, że jest to dla nas zdecydowanie zbyt wysoki poziom i potrzebujemy czasu. Musieliśmy skoncentrować się więc na rywalizacji w środku stawki, wpadliśmy w dołek i spadliśmy nieco w tabeli. Ale tuż przed zakończeniem rozgrywek zapewniliśmy sobie utrzymanie. Nie było już takiej nerwówki w Iraklisie jak we wcześniejszych latach, kiedy to klub walczył o ligowy byt do ostatniego meczu.

Plan był jasny: spokojna budowa zespołu, który za rok albo dwa będzie walczył o czołowe lokaty. Tymczasem klub zmienił trenera, choć dla pana była to niewątpliwie dobra decyzja. Wiadomo przecież, że z Katsavakisem nie dogadywaliście się najlepiej.

- Jeśli następuje zmiana szkoleniowca, pokazuje to, że nie jest z drużyną dobrze. Skoro powstaje jakiś konkretny plan, to powinno się konsekwentnie dążyć do jego realizacji. A stabilizacja w zespole jest jednym z ważniejszych czynników. A my w tym sezonie mieliśmy aż czterech trenerów! W takiej sytuacji wspominana stabilizacja jest niemożliwa i trudno oczekiwać od nas świetnych wyników. Sprawę do przemyślenia pozostawiam jednak władzom klubu. Być może trenerzy zdecydowanie nie spełniali ich oczekiwań i stąd brały się te zmiany. A czy te roszady znacząco wpływały na naszą grę? Powiem szczerze, że nie zauważyłem wielkiego postępu. Przez cały sezon graliśmy na równym poziomie, a naszym głównym problemem była skuteczność. To zdecydowało o tym, że nie byliśmy w stanie rywalizować o czołowe lokaty.

Pan się chyba cieszy, że nie ma już w klubie trenera Katsavakisa, z którym nie potrafił pan znaleźć wspólnego języka?

- Ta cała sprawa była przerysowana. Zupełnie niepotrzebnie trafiła ona do prasy, która zrobiła z tego aferę. Zastanawia mnie tylko to, komu całe zamieszanie było potrzebne. Bo w pewnym momencie komuś nie pasowała moja osoba w pierwszym składzie. A jak ja usiadłem na ławce, to drużyna wcale nie zaczęła grać lepiej. Ostatecznie do bramki wróciłem, a trener wyleciał. Na tym całym zamieszaniu na pewno nie zyskała drużyna. Dla mnie sytuacja także nie była przyjemna. Chcę grać, a jeśli trener bezpodstawnie odsuwa mnie od składu, aby ukarać mnie nie wiadomo za co, wydaje mi się to dziwne, a nawet zakrawa o kpinę i manipulację.

Ponoć kwestionował pan umiejętności trenerskie Katsavakisa...

- To są właśnie te komentarze i relacje prasowe. Nigdy, nawet prywatnie, nie zdarzyło mi się kwestionować kompetencji któregokolwiek szkoleniowców. Nigdy też tego nie zrobię! To był po prostu argument wymyślony przez media na potrzeby danej sytuacji. Ładnie opisano zmyśloną historię. W Grecji jednego dnia można powiedzieć, że ktoś jest zły i niedobry, drugiego mieć o nim świetne zdanie i udawać, że się nic nie stało. Ja nie jestem Grekiem i przez pewien czas będę pamiętał tę sytuację.

A prawdą jest, że miał pan małe starcie, sprzeczkę z fizjoterapeutą?

- Tak. Szybko jednak wyjaśniliśmy sobie całe zajście i nikt z nas nie robił problemu. Całe zajście dotyczyły tylko i wyłącznie mnie oraz tego pana. Trener jednak starał się zrobić z tego wielką aferę, cała historia trafiła do prasy. Może chciał w ten sposób zbudować swój autorytet? Nie wiem, nie rozumiem tego.

Może chciano się pana pozbyć?

- Nie sądzę, bo po zmianie trenera otrzymałem propozycję przedłużenia kontraktu o kolejne dwa lata. Wygląda więc na to, że władze Iraklisu nie mają względem mnie złych zamiarów.

Przedłuży pan umowę?

- Na razie się zastanawiam.

Nie myślał pan o transferze? Stać pana przecież na walkę o wyższe cele, niż tylko o utrzymanie.

- Kończy się właśnie sezon w Grecji, potem wyjadę na urlop. Jak już odpocznę, usiądę na spokojnie i na chłodno przeanalizuję wszystkie warianty. Mam sygnały z różnych stron, klubów, ale póki co brakuje konkretów. Nie traktuję więc tego na poważnie. Jedyna oficjalna propozycja, jaką otrzymałem, to przedłużenie kontraktu z Iraklisem. Na razie się zastanawiam, ale nie spieszy mi się, bo mam jeszcze sporo czasu.

Te sygnały pochodzą także z Polski?

- Na razie nie ma jeszcze konkretnych ofert. Ale to nie dziwi, bo w wielu ligach sezon jeszcze się nie skończył, a okienko transferowe otwiera się za ponad miesiąc. Nie chcę jeszcze podejmować żadnych wiążących decyzji, mam ważną przez rok umowę z Iraklisem. Zostanę tu do tego czasu, chyba że ktoś zaoferuje klubowi za mnie odpowiednie pieniądze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×