Przed kilkoma laty Marcin Sasal pracował w ekstraklasie w Koronie Kielce czy Podbeskidziu Bielsko-Biała. Następnie współpracował z reprezentacjami Polski U-18 i U-19, a później był trenerem I-ligowych Dolcanu Ząbki i Pogoni Siedlce. Od 4 stycznia tego roku jest trenerem III-ligowego Motoru Lublin. Cel drużyny? Awans do II ligi.
Na tak niskim szczeblu rozgrywek Sasal nie pracował od lat. Na jego trenerską karierę wpływ miała jednak przebyta borelioza. Nabawił się jej w czasie pracy w Pogoni Szczecin (sezon 2011/2012). Mimo choroby, pracował z drużyną.
- Nie lubię wymówek. Później czytałbym o sobie, że jestem leniem i zamiast trenować, migam się od roboty. Łatwo nie było. Mieszkałem blisko stadionu, może dziesięć minut niespiesznym krokiem. Kiedyś przyszedłem do klubu, wszedłem do szatni, zawodnicy na mnie spojrzeli i zdziwieni pytają: "trener biegał?". Byłem tak spocony, jakbym przed chwilą skończył trening - powiedział Sasal w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Po wykryciu boreliozy, która była efektem użądlenia kleszcza, Sasal otrzymał serię antybiotyków i wracał do zdrowia. - Co miałem zrobić? Słuchałem rad lekarza. Odstawiłem alkohol, kawę, tłuste jedzenie. Inaczej antybiotyk by nie działał. Schudłem kilkanaście kilogramów. Teoretycznie udało się wyleczyć. Ale jeśli teraz ukąsiłby mnie kleszcz, koniec. Mój organizm nie dałby rady się obronić - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Zaskakująca decyzja Jacka Magiery. Paweł Kapusta: Jest poważnym człowiekiem
[color=#000000]
[/color]