Czytaj w "PN": Adam Nawałka. Z góry na dół i z powrotem

Agencja Gazeta / Jan Rusek / Na zdjęciu: Adam Nawałka
Agencja Gazeta / Jan Rusek / Na zdjęciu: Adam Nawałka

Kariera trenerska Adama Nawałki przypomina mozolną, a zarazem niebezpieczną wspinaczkę na górski szczyt. Natomiast jego przygoda piłkarska była jak efektowny przejazd narciarza.

Zbigniew Mroziński

Tyle że w zawodach slalomowych trasę trzeba pokonać dwukrotnie, a jemu tego umownego drugiego szusu nie dały dokończyć poważne kontuzje. Gdy na początku kwietnia 1982 roku koledzy z reprezentacji Polski szykowali się do wyjazdu na mundial w Hiszpanii, on wracał na boiska ekstraklasy po aż 20-miesięcznej przerwie. Kiedy cztery lata później biało-czerwoni uczestniczyli w meksykańskich finałach MŚ, także przebywał za Atlantykiem, tyle że w USA, gdzie nie tylko grał w polonijnej drużynie Polish-American Eagles Yonkers, ale i pracował fizycznie. Miał wtedy 29 lat…

(...)

Trafiony kamieniem

Gdy człowiek wspina się pod górę, nieraz kamienie osuną mu się spod stóp. W przypadku Adama Nawałki okazało się, że można zostać uderzonym kamieniem w głowę, gdy jest się trenerem. Spotkało go to 9 czerwca 2001 roku w Warszawie po meczu wygranym przez prowadzoną przez niego Wisłę Kraków z Legią. Przykre zdarzenie skomentował wtedy w "Piłce Nożnej": - Przebywałem na Legii dziesiątki razy, w różnych rolach, i zawsze miałem o widowni z Łazienkowskiej jak najlepsze zdanie, incydentalny wybryk czy ekscesy grupy pseudokibiców nie zmieniły mojej oceny.

Jak zwykle wyważony, nieulegający niepotrzebnie emocjom, ale tak naprawdę właśnie z powodu tego chuligańskiego wybryku zrobiło się o nim głośno po raz pierwszy od 20 lat. Przypominano, że kiedyś był świetnym piłkarzem, uczestnikiem mundialu, a z Wisłą także jako piłkarz wywalczył mistrzostwo w sezonie 1977-78.

Nie wystarczyło to jednak, żeby dostać angaż w Wiśle na następny sezon. W klubie, w którym spędził najlepsze lata kariery piłkarskiej, był traktowany jak trenerski wańka-wstańka. We wspomnianym sezonie 2000-01 na kilka tygodni przed zakończeniem rozgrywek zastąpił Oresta Lenczyka, gdy zespół był liderem, i szansy na tytuł nie zmarnował. Rok wcześniej natomiast zajął na kilka miesięcy miejsce opuszczone przez Wojciecha Łazarka, ale wicemistrzostwo nie zadowoliło właściciela. Po raz ostatni dał się namówić na przejęcie Białej Gwiazdy w trakcie rozgrywek 2006-07 po Dragomirze Okuce, ale zespół spisywał się słabo i jeszcze przed zakończeniem sezonu otrzymał dymisję.

Chyba w najlepszym dla siebie momencie, bo ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker szukał akurat do sztabu zastępcy dla Dariusza Dziekanowskiego. Padło na zbliżającego się do pięćdziesiątki pana Adama. Miało to być zajęcie na kilkanaście dni, a pozostał na rok. W tej roli miał okazję świętować awans, a potem udział biało-czerwonych w Euro 2008. Holenderski selekcjoner tak wspominał w ubiegłym roku na łamach dziennika „Polska The Times” kilkumiesięczną współpracę z Nawałką: "Praca z Adamem była przyjemnością. Pokazał mi, jak bardzo zna się na piłce, jak czuje futbol. Spodobał mi się jego sposób zarządzania ludźmi, charakter". Można zatem zapytać: skoro Beenhakker tak go cenił, to dlaczego nie zostawił w sztabie po mistrzostwach Europy?

Po turnieju nasz bohater znowu zaczął wspinaczkę, od pierwszej ligi, tym razem na Śląsku, gdzie kult pracy jest szczególnie ceniony. Najpierw w GKS Katowice, a potem w Górniku Zabrze, z którym szybko wrócił do ekstraklasy, a następnie dobrze sobie w niej radził. Tyle że pewnego pułapu nie był w stanie przeskoczyć z tym zespołem. Tak jak kiedyś Bogusław Linda miał wpływ na to, że Marek Kondrat przestał grywać w śmiesznych fatałaszkach różne fredraszki, i przyczynił się do zatrudnienia go w filmie "Psy", w którym zagrał koncertowo, tak jesienią 2013 roku Nawałce postanowił zmienić emploi i zatrudnić w roli selekcjonera Boniek, jego były kolega z boiska, a wtedy już prezes PZPN.

Zibi ufa ludziom, których szanuje, więc zdawał sobie sprawę, że jego faworyt jest odpowiednim kandydatem. Tyle że poza nim mało kto wierzył w powodzenie misji, powszechnie optowano raczej za zatrudnieniem szkoleniowca z zagranicy. Ryzyko jednak się opłaciło, bo Nawałka jako pierwszy w historii polski trener awansował z biało-czerwonymi na mistrzostwa Europy i świata, i to w odstępie zaledwie dwóch lat. Na Euro 2016 kierowani przez niego biało-czerwoni dotarli do ćwierćfinału, na World Cup 2018 nie powinno być gorzej.

(...)

Cały artykuł dostępny w najnowszym, świątecznym numerze tygodnika "Piłka Nożna". 

ZOBACZ WIDEO: Brutalna prawda o polskiej kadrze. Duński trener sprowokował Adama Nawałkę

Komentarze (1)
Plotzek
20.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Tak po prawdzie to trener Nawałka nic konkretnego nie osiągnął z naszą reprezentacją. Wygrana z Niemcami, tak, ale to jeden mecz. A gdzie medale z turnieji?