Mocne słowa Onyszki o Ekstraklasie. "Trudno ją traktować poważnie, to partyzantka"

Newspix / Michał Nowak / Na zdjęciu: Arkadiusz Onyszko
Newspix / Michał Nowak / Na zdjęciu: Arkadiusz Onyszko

Arkadiusz Onyszko od kilku lat pracuje jako trener bramkarzy. Dziś myśli o powrocie do Danii, bo w polskiej Ekstraklasie nie płacą. - Wyjeżdżałem z Ekstraklasy w 1998 roku, bo nie płacili. Minęło 20 lat i nic się nie zmieniło - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

Kariera Arkadiusza Onyszki została przerwana nagle, gdy okazało się, że ma chore nerki i konieczny będzie przeszczep. Z tego powodu nie zdążył zadebiutować w Polonii Warszawa. 43-latek jednak najgorsze ma już za sobą. Po przeszczepie może normalnie żyć i wrócił na boisko, ale w roli trenera bramkarzy. W środowisku jest ceniony, ale obecnie pracuje w III-ligowym Motorze Lublin.

Niedawno był członkiem sztabu ekstraklasowego Górnika Łęczna. Onyszko nie wspomina tamtego okresu zbyt dobrze. Jego zdaniem problem jednak jest szerszy i dotyczy większości klubów z najwyższej ligi w Polsce.

- Tak naprawdę trudno traktować ekstraklasę poważnie, bo jest źle zarządzana, brakuje w niej stabilizacji. Ekstra jest tylko z nazwy, w rzeczywistości to partyzantka - mówi w "Przeglądzie Sportowym" i dodaje, że największym problemem w naszej piłce są kłopoty z wypłatami. - Niestety w Polsce jest to normalne, nie robi to na ludziach wrażenia. Mówią, że piłkarze zarabiają tyle, że powinni mieć oszczędności. Ale w normalnych warunkach, gdy podpisujesz umowę na trzy lata, to wiesz, że w tym czasie zarobisz na przykład milion złotych. Kupujesz dwa mieszkania za 300 tysięcy, bo wiesz, że cię na to stać. Niestety u nas zawodnicy nie mogą w ten sposób myśleć, bo przez miesiąc, czy dwa otrzymują wynagrodzenie, a potem trzy miesiące nic - tłumaczy.

Były reprezentant Polski wybrał trzecioligowy Motor, bo tam wprawdzie zarabia mniej, ale pieniądze ma zawsze na czas. Nie musi co chwilę prosić się o wypłatę, co było dla niego poniżające. Apeluje jednak o zmiany w naszym futbolu i proponuje model duński.

- Wyjeżdżałem z ekstraklasy w 1998 roku, bo nie płacili. Minęło 20 lat i nic się nie zmieniło. Trzeba to przeciąć. Kluby, których nie stać na grę w ekstraklasie, powinny występować maksymalnie w pierwszej lidze. Proste. W najwyższej lidze duńskiej jest dwanaście zespołów. W pełni profesjonalnych. Gdy tam grałem, nigdy nie przyszło mi do głowy, żebym miał nie dostać pieniędzy. Pensje były wysyłane punktualnie co do dnia, nie ma mowy, by w jakiejś kasie zabrakło środków. Przed startem sezonu kluby muszą udowodnić, że mają wystarczające zasoby finansowe na funkcjonowanie, a tylko określony procent budżetu może być wykorzystany na pensje. Żeby dostać licencję trzeba mieć gwarancje bankowe. Albo pójdziemy tym tropem, albo przez kolejnych 20 lat nic się nie zmieni - wyjaśnia.

Onyszko robi wszystko, aby nie być zależny od pracy w polskich klubach. Prowadzi firmę ze zdrową żywnością. Teraz poważnie myśli o powrocie do Danii, w której spędził jedenaście lat i chce tam otworzyć szkółkę bramkarską.

ZOBACZ WIDEO Lazio nie dało szans Crotone. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: