Na obcym terenie gra się nam gorzej - rozmowa z Kamilem Grosickim, piłkarzem Jagielloni Białystok

W przedniej formacji zespół z Białegostoku ma kim straszyć. W podstawowym składzie Jagielloni w meczu przeciwko Śląskowi Wrocław wybiegli Tomasz Frankowski i Kamil Grosicki. Mogli oni przesądzić o losach meczu, jednak na przeszkodzie stanęła precyzja, a raczej jej brak. - Jakbym się lepiej zachował, jakbym lepiej dograł Tomkowi Frankowskiemu piłkę to mogło być 1:0 dla nas - wylicza Kamil Grosicki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Artur Długosz: Co się dzieję z Jagiellonią Białystok? Na własnym boisku potraficie wygrać z każdym, na obcym terenie trzech punktów nie wywalczyliście jeszcze ani razu...

Kamil Grosicki: Ciężko mi cokolwiek powiedzieć na ten temat. Jakbym się lepiej zachował, jakbym lepiej dograł Tomkowi Frankowskiemu piłkę to mogło być 1:0 dla nas. Ja sam miałem potem jeszcze dwa strzały, lecz Wojciech Kaczmarek dobrze obronił. Jakbyśmy pierwsi zdobyli gola to mogło to się inaczej potoczyć. To my jednak straciliśmy gola i znowu przegraliśmy mecz. Tym razem różnicą dwóch goli.

Problemem w tym przypadku nie jest aby psychika?

- Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego dzieje się tak, jak się dzieje. Chciałbym w tym sezonie przynajmniej raz wygrać na wyjeździe. Jak się nie da we wszystkich meczach to wygrajmy choć raz i przełammy tą passę. My naprawdę w każdym spotkaniu do rywala podchodzimy w stu procentach i chcemy w każdym pojedynku zwyciężać. Tak samo jak i u siebie, tak i na wyjazdach. Niestety na obcym terenie gra się nam gorzej. To widać na pewno po wynikach.

W sobotnim pojedynku Jagiellonia nie była drużyną dużo gorszą od Śląska. Dlaczego więc nie udało się wywalczyć choćby remisu?

- Remisu nie było, gdyż nie wykorzystaliśmy sytuacji na które Śląsk nam pozwolił. Ja praktycznie brałem udział w trzech okazjach. Przy pierwszej źle podałem Tomkowi Frankowskiemu, w drugiej już sam uderzyłem, lecz Kaczmarek obronił. W drugiej odsłonie meczu też nie udało mi się pokonać bramkarza Śląska. Nie wiem jak on widział tą piłkę i jak to obronił.

Wiedzieliście na pewno, że mocną stroną Śląska jest gra skrzydłami, a pomimo to po akcjach bokami boiska padły bramki...

- Tak wiedzieliśmy. Trener uczulał naszych bocznych obrońców, że Śląsk będzie starał się grać prostopadłe piłki na braci Gancarczyków. Te bramki jednak padły. Teraz Śląsk świętuje, a my wracamy tyle kilometrów ze spuszczonymi głowami.

Co się z panem stanie w następnym sezonie? Gdzie pan będzie grał?

- To zależy jaka będzie decyzja, czy Jagiellonia zostanie zdegradowana czy nie.

Chciałby pan zostać w drużynie z Białegostoku, czy może myśli pan o zmianie klubu na jakiś lepszy?

- Na razie się nad tym nie zastanawiałem. W Białymstoku czuję się dobrze, ale zobaczymy jeszcze jaka będzie sytuacja.

Jak pan się zapatruje na całą tą decyzję? Trochę ciężko się tak chyba gra jak się nic nie wie?

- W ogóle o tym nie myślę. Powinni to wyjaśniać ci ludzie, co byli w to zamieszani. Przyszedłem tutaj grać, rozwijać się. Czy będę miał szansę robić to w następnej rundzie to zależy czy Jagiellonia zostanie w ekstraklasie.

Jak się panu współpracuje z Tomaszem Frankowskim? Można się od niego coś jeszcze nauczyć?

- No pewnie. Od Tomka cały czas się uczę, on mi dużo podpowiada. Na razie współpraca układa nam się dobrze. Strzeliliśmy w dwójkę siedem bramek, ja miałem sporo asyst. Graliśmy bardzo dobrze. Na wyjazdach jest jednak gorzej.

Źródło artykułu: