Paweł Gołaszewski
Trenerzy z najmniejszymi uprawnieniami, czyli Grassroots D i Grassroots C, pracują tylko z maluchami i młodzieżą oraz w futbolu amatorskim – w klasie A, B i C. To oni zaszczepiają w dzieciach pasję do piłki, wpajają im podstawowe nawyki i to dzięki nim nieliczni osiągają wyznaczone cele. Brak cierpliwości i inne odskocznie pozasportowe potrafią zawrócić w głowie nawet najbardziej utalentowanym, a wtedy najważniejsza jest rola trenera, który ma przywrócić młodzieńca na właściwe tory. Często są wzorami do naśladowania, ale ich praca zazwyczaj pozostaje w cieniu. Kto przecież pamięta o ludziach, którzy uczyli kopnięcia wewnętrznym czy prostym podbiciem stopy? Kto pamięta o tym, że w wieku 5-6 lat trzeba było wiązać sznurówki na treningach i boisku, ponieważ przyszły zawodnik nie nabył jeszcze takiej umiejętności?
[b]
Ujednolicenie cen[/b]
Wykształcenie średnie, niekaralność, dobry stan zdrowia, zobowiązanie do wykonywania obowiązków trenera piłki nożnej, kurs pierwszej pomocy i założenie konta na portalu PZPN24.pl – to wszystko musi posiadać kandydat na trenera przed pierwszym zjazdem lub na inaugurujące zajęcia. No i jeszcze jedno – potwierdzenie przelewu za opłacenie kursu. W przypadku dwóch najniższych stopni są to kwoty: 307,50 zł za Grassroots D oraz 984 zł za Grassroots C. Ceny zostały obniżone po zmianach w licencjonowaniu trenerów przez PZPN, do których doszło w poprzednim roku. Najważniejsze jednak, że centrala ujednoliciła ceny we wszystkich związkach wojewódzkich. Jeszcze kilka lat temu każde województwo mogło ustalić kwoty na własną rękę. Wcześniej za kurs UEFA C (odpowiednik Grassroots C) trzeba było zapłacić około 1200 zł. Co istotne, aby być przyjętym na Grassroots C, nie trzeba mieć licencji Grassroots D. Jest to jedyny wyjątek, kiedy można ominąć jeden szczebelek w kształceniu. Po co więc został stworzony Grassroots D?
– Jest to kurs dla klubów z dwóch najniższych lig, czyli klasy B i C. Są zespoły, które zbierają się czysto rekreacyjnie, ale stać ich na zgłoszenie się do rozgrywek i potrzebują trenera. Wysyłają więc człowieka na dwuweekendowe szkolenie, ten na koniec zdaje egzamin i zdobywa uprawnienia – tłumaczy Stefan Majewski, dyrektor Szkoły Trenerów PZPN. – Jeśli chodzi o ceny, nie mogliśmy pozwolić na to, żeby za takie same zajęcia w województwie A płaciło się o kilkadziesiąt złotych więcej niż w województwie B. To nielogiczne. Wprowadziliśmy również brak rejonizacji, co oznacza, że trener z Mazowsza może na przykład uczęszczać na kursy na Podlasiu i nikt nie robi mu kłopotów. Wcześniej tego nie było.
Najniższe uprawnienia wiążą się też z najniższymi pensjami. Trenerzy drużyn dziecięcych i młodzieżowych nie mają wybitnych wynagrodzeń. W miasteczkach i na wsiach często są to osoby, które na co dzień pracują w szkołach, a udzielanie się w lokalnym klubie jest tylko dodatkiem. Pensje wahają się od wolontariatu, czyli pracy za uścisk dłoni i uśmiech dziecka, po kwoty 1500 zł za prowadzenie jednej drużyny młodzieżowej.
– Tak naprawdę to oni zachęcają i budują piłkarską społeczność w Polsce. Na kursach i szkoleniach wpajamy, że do 12 roku życia dziecko w zasadzie tylko się bawi. Uświadamiamy trenerów, aby po prostu popełnili jak najmniej błędów i nie zrazili dziecka do futbolu. Zwracamy uwagę na szczegóły. Przykładowo przychodzi na trening Jasio i ma kolegę Krzysia, któremu opowiada, jak super jest na treningach, jak świetnie się bawią i jednocześnie uczą grać w piłkę, to w końcu Krzysio namówi mamę, żeby zabrała go na trening. Celem nadrzędnym jest wychowanie dobrego człowieka poprzez naukę gry w piłkę nożną – tłumaczy Majewski.
(...)
Cały artykuł dostępny w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
ZOBACZ WIDEO Kownacki idealnie obsłużył kolegę - skrót meczu Sampdoria Genua - SPAL [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]