Niespodziewana "nagroda"
Statuetka dla trenera roku w Lotto Ekstraklasie, 5. miejsce na koniec sezonu, poprzedzone historycznym awansem do grupy mistrzowskiej. Korona Macieja Bartoszka była rewelacją kampanii 2016/17, a sam szkoleniowiec za swoją pracę został "nagrodzony" niespodziewanym rozwiązaniem umowy. 40-latek nie pasował do długofalowej koncepcji nowego właściciela. Koncepcji, którą z sukcesami realizuje aktualnie Gino Lettieri.
W ramach 22. kolejki obaj panowie spotkają się po raz pierwszy. To będzie starcie dwóch różnych filozofii futbolu. Poprzednik zmierzy się ze swoim następcą. Już samo to zachęca do włączenia telewizora. Ale nie tylko.
Gdy podczas majowej konferencji prasowej prezes Korony Krzysztof Zając poinformował, że po sezonie zakończy współpracę z Bartoszkiem, wiele osób złapało się za głowę i zadawało pytanie "gdzie tu logika?". Nie brakowało krytycznych komentarzy, wybuchła dyskusja na temat podejścia prezesów polskich klubów do zatrudniania szkoleniowców. To wszystko paradoksalnie mogło cieszyć głównego zainteresowanego. W końcu wrócił do ekstraklasy po latach i w krótkim czasie zyskał solidne grono zwolenników. Taką bazę pod przyszłe negocjacje z klubami.
Czas (i wyniki) pozwala zapomnieć
Obecnie byłego opiekuna m.in. Chojniczanki Chojnice wspomina się w stolicy woj. świętokrzyskiego z sympatią. I tyle. Dobre wyniki Korony w trwających rozgrywkach są nie tylko zaskakujące, ale działają jak kojący balsam - to dzięki nim nikt nie tęskni za tym co było, lecz z optymizmem patrzy w przyszłość.
- Trener bardzo dużo nam pomógł, zrobił z nas drużynę, z którą inne zespoły bały się grać i to cieszy - mówił po jednym z meczów Bartosz Rymaniak. Zawodnicy Korony wielokrotnie podkreślali, że dzięki współpracy z Maciejem Bartoszkiem uwierzyli we własne możliwości, zapomnieli o wcześniejszych niepowodzeniach i znacznie wyżej zawieszali sobie poprzeczkę.
Za to wszystko trenera pożegnano szpalerem, kwiatami i pamiątkowym pucharem. Teraz natomiast będzie on rywalizował przeciwko tym, którzy ten szpaler tworzyli. - Podchodzę do tego meczu jak do każdego innego. Sentymenty w tym przypadku trzeba odłożyć na bok i nawet o tym nie myśleć. W tym spotkaniu będziemy walczyć o punkty jak z każdą inną drużyną - powiedział 40-latek zatrudniony od 20 września 2017 roku w Niecieczy.
Tego samego zdania są jego niedawni podopieczni. Mateusz Możdżeń przekonuje, że o żadnym dodatkowym "smaczku" nie ma mowy. - Dla was [dziennikarzy - przyp. red.] pewnie tak, dla nas jedynie tyle, że przed meczem przywitamy się z trenerem. Po meczu mogą być różne humory znając trenera werwę i emocjonalność. Wiadomo jakie trener i my przeżyliśmy tu chwile, ale od pierwszej minuty zapomnimy o tej znajomości.
Bazowanie na doświadczeniu
Bruk-Bet Termalica po przyjściu Bartoszka odżyła. Zdobyła 16 z 21 punktów, które ma w swoim dorobku i z ostatniej pozycji przesunęła się na 13. Wspólnie spędzony okres zimowy oraz transfery miały pomóc w wypracowaniu mechanizmów taktycznych, pozwalających na zaskoczenie rywali i realizację celu, jakim jest awans do grupy mistrzowskiej. Z Koroną się udało, chociaż w niesamowitych okolicznościach. I to mimo porażki z... Bruk-Betem (0:1).
- Ta ostatnia kolejka i mecz z Termaliką to była winda nastrojów, w górę i w dół, i znów w górę. Dobrze, że na górze się skończyło. Chyba emocjonalnie największe przeżycie w karierze trenerskiej. Ale tak naprawdę najbardziej mnie cieszy to, że udało się coś w Kielcach stworzyć, drużynę, która ma swój styl, fajny, ofensywny, przyjemny dla oka - mówił w rozmowie z naszym portalem.
Teraz, będąc już po przeciwnej stronie, może zrobić bardzo ważny krok w tym samym kierunku. Doświadczenie w wyciąganiu zespołów z niebytu ma duże. Jego Termalika traci do 8. miejsca w tabeli 10 punktów. To sporo, lecz ewentualne zwycięstwo podbuduje szatnię przed kolejnymi pojedynkami. A samemu Bartoszkowi pozwoli... trzymać kciuki za Koronę. - Poza meczem z nami Koronie mogę kibicować, ale nie w niedzielę - przyznał.
Spotkanie Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Korona Kielce odbędzie się 11 lutego o godzinie 15:30.
ZOBACZ WIDEO Radosław Gilewicz: Kuba Błaszczykowski ma swoją wartość. Będzie świetnie przygotowany