Tajemnica czerwonej kartki dla Sebastiana Przyrowskiego

Mecz półfinału Remes Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań a Polonią Warszawa nie stał na zbyt wysokim poziomie. W końcówce doszło jednak do bardzo ciekawej i jednocześnie zagadkowej sytuacji, bowiem sędzia Robert Małek pokazał czerwoną kartkę Sebastianowi Przyrowskiemu. Okazało się, że bramkarz Polonii naubliżał arbitrowi, za co musiał opuścić boisko.

Była 86. minuta spotkania Lecha z Polonią, gdy Sebastian Przyrowski ucierpiał w starciu z Manuelem Arboledą po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Sędzia Robert Małek widząc, że golkiper gości nie podnosi się z murawy, przerwał akcję lechitów i podbiegł do zwijającego się z bólu Przyrowskiego. Wtedy wydarzyło się coś, co zaskoczyło wszystkich obserwatorów meczu. Bramkarz Polonii zerwał się jak rażony piorunem i podbiegł w stronę sędziego, pukając się w czoło rzucił kilka niecenzuralnych epitetów, za co ujrzał czerwoną kartkę.

- Przerwałem grę i podbiegłem, aby ocenić jego stan zdrowia. Z jego zachowania można było wywnioskować, że jest połamany, a kilka chwil później okazał się być zupełnie zdrowy. W zasadzie nie zdążyłem zapytać pana Sebastiana czy potrzebuje pomocy medycznej, bo nastąpił nagły wybuch emocji - relacjonuje przebieg wydarzeń arbiter czwartkowego meczu.

Przyrowski nie chciał po spotkaniu wyjaśniać swojego zachowania. - Komentarz był w rozmowie z sędzią, którą odbyłem po meczu - rzucił jedynie bramkarz Polonii. Rzeczywiście kilkanaście minut po końcowym gwizdku, Przyrowski przeprosił za swoje zachowanie. - Chwilę po meczu mieliśmy okazję z panem Sebastianem wrócić do tej sytuacji i na spokojnie to wyjaśnić. Był to efekt nadmiernych emocji. Takie rzeczy zdarzają się w piłce. Nikt do nikogo nie ma żalu. Pan Sebastian wyraził skruchę, przeprosił i przeprosiny zostały przyjęte - dodaje sędzia.

Robert Małek nie chciał cytować słów Przyrowskiego, wiadomo jednak czego ona dotyczyła. - Mam inną ocenę mojego stanu psychicznego. Był to bardzo brzydki epitet, który został zapisany w protokole meczowym. Jego wypowiedź była słyszana przez innych zawodników Polonii. W pobliżu stał Igor Kozioł - opowiada arbiter. O słuszności decyzji Roberta Małka świadczy reakcja Kozioła, który nawrzeszczał na Przyrowskiego i wykonał jego stronę podobny gest, jak golkiper warszawiaków do sędziego.

Zrozumieć zachowanie kolegi z drużyny próbował Tomasz Jodłowiec, który uważa, że sędziowie powinni być bardziej wyrozumiali w takich przypadkach. - Każdego czasem ponosi. W innym meczu może to się zdarzać dziesięć razy więcej, a sędzia się obróci i będzie wszystko w porządku. Widocznie Robert Małek się obraził - mówi obrońca Polonii. - Sędzia powinien traktować zawodników jak kolegów. Wielu arbitrów tak robi. Sędzia za bardzo chciał pokazać, że jest najważniejszy na boisku. Nieco innego zdania był sam Robert Małek. - Ja traktuję wszystkich jako profesjonalistów. Zwracamy się do siebie z szacunkiem i są pewne granice - wyjaśnił.

Zachowania swojego podopiecznego nie chciał, na pomeczowej konferencji prasowej, oceniać Jacek Grembocki. Nie znając powodu czerwonej kartki liczył nawet, że po odwołaniu Przyrowski będzie mógł wystąpić w rewanżu. Na takie rozwiązanie nie ma jednak co liczyć, w związku z czym bramki Polonii za tydzień strzec będzie musiał najprawdopodobniej Radosław Majdan. - Radek jest bardzo dobrym bramkarzem, ale mamy jeszcze młodego Gliwę, który jeździ na młodzieżową reprezentację. Wybiorę najlepszego z bramkarzy - mówi trener Polonii.

Sytuacja z Przyrowskim to nie jedyna kontrowersja sędziowska w tym spotkaniu. W akcji, w której Lech zdobył gola, defensorzy gości domagali się odgwizdania spalonego. - Trudno mi ocenić tą sytuację ze środka z boiska. Ocena musi pochodzić od asystenta. Według telewizji bramka była prawidłowa - broni się Małek, który rzeczywiście nie pomylił się w tym momencie, bowiem linii spalonego nie trzymał Vlade Lazarevski. Sprzeciw decyzji arbitra głośno wyraził Radek Mynar, który otrzymał żółtą kartkę za krytykowanie decyzji trójki sędziowskiego. - Należy zwracać uwagę na tego typu zachowania zawodników: podbieganie do sędziów, kwestionowanie decyzji sędziów, pukanie się po głowie. Jest to jeden z priorytetów UEFA - tłumaczy Małek.

Dość kontrowersyjną żółtą kartkę ujrzał również Luis Henriquez z Lecha, który ukarany został za wznowienie gry przed gwizdkiem sędziego. - Pokazywałem mu i mówiłem, że gra ma czekać na gwizdek. Odpowiedział mi po polsku "słyszę", a potem położył piłkę i zagrał - zakończył Robert Małek.

Komentarze (0)