Tomasz Kozioł: Walczycie, podobnie jak Jagiellonia o utrzymanie, tylko że białostoczanie są już pewni ligowego bytu. Jakiego spotkania spodziewa się Pan w sobotę?
Ryszard Wieczorek: Jagiellonia jest bardzo groźnym zespołem u siebie, więc na pewno nie będzie łatwo. Nie mamy nic do stracenia i będziemy grać o pełną pulę.
W ubiegłym tygodniu urwaliście punkty Polonii Warszawa - drużynie celującej w mistrzostwo Polski, a w miniony wtorek niespodziewanie pokonaliście na wyjeździe w półfinale Pucharu Ekstraklasy GKS Bełchatów i awansowaliście do finału. Czuje Pan w szatni, że w zespół po tych korzystnych rezultatach wstąpił nowy duch, że morale zespołu wzrosło?
- Na pewno atmosfera znacznie się poprawiła. Szkoda, że w spotkaniu z Polonią nie zdobyliśmy trzech punktów, ponieważ byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, powinniśmy wygrać, lecz niewykorzystany rzut karny w ostatniej minucie nam to uniemożliwił. Cieszy, że ten mecz był w naszym wykonaniu niezły, ale szkoda że nie wygrany - bylibyśmy znacznie bliżej utrzymania. Mam też nadzieję, że awans do finału Pucharu Ekstraklasy jeszcze bardziej ten zespół wzmocnił.
W ostatnim spotkaniu ligowym żółtymi kartkami zostali ukarani Sławomir Szary oraz Jan Woś i w spotkaniu z Jagiellonią nie zagrają. Ciężko będzie ich zastąpić?
- Na pewno są to nasi czołowi zawodnicy, ale myślę, że w Jagiellonii też jest taki problem, ponieważ za kartki pauzuje Jarecki. Pauzy spowodowane nadmiarem kartek są wkalkulowane w ten sport, jednak mamy na tyle silną kadrę, że powinno wystarczyć umiejętności zawodnikom, którzy zastąpią tych doświadczonych.
W Odrze występuje trzech graczy, którzy w przeszłości bronili barw drużyny z Białegostoku. Aleksander Kwiek nie łapie się do kadry zespołu, Adam Stachowiak jest podstawowym bramkarzem Odry, zaś Tomasz Moskal ostatnie spotkania z Polonią i GKS-em rozpoczynał w pierwszym składzie - w tym drugim zdobył nawet bramkę. Jaką wartość dla Odry mają ci dwaj zawodnicy?
- Olek Kwiek nie pojechał z nami do Białegostoku, bo jest kontuzjowany, Stachowiak jest u nas bramkarzem numer 1 - broni dobrze. Mam nadzieję, że w spotkaniu z Jagiellonią odnieść korzystny rezultat pomoże nam Tomek Moskal. Jest on napastnikiem, który w różnych fragmentach sezonu różnie się prezentuje - na ten czas nieźle. W sobotę przekonamy się, czy będzie zawodnikiem najgroźniejszym dla Jagiellonii.
Przyjeżdżający do Białegostoku trenerzy gości uważają, że kluczem do sukcesu będzie zatrzymanie duetu Frankowski - Grosicki. Do tej pory żadnemu nie udała się ta sztuka. Wie Pan jak tego dokonać?
- Są to bardzo dobrzy i niebezpieczni zawodnicy, jednak nie skupiamy się tylko na Frankowskim i Grosickim - musimy się skupić przede wszystkim na sobie - my też posiadamy swoje atuty i mam nadzieję, że to moi gracze będą bohaterami sobotniego popołudnia.
Jagiellonia u siebie wiosną wygrała wszystkie spotkania, zaś na wyjazdach nie potrafi zwyciężać - ostatni raz Jagiellończycy trzy punkty na obcym terenie zdobyli w 2007 roku. Z czego to może wynikać?
- Myślę, że to może się wkrótce zmienić - w sensie takim, że Odra nie musi przegrać w Białymstoku, a Jagiellonii życzę, aby najbliższy wyjazd [z Lechią Gdańsk - red.] wygrali. Każda statystyka kiedyś ma swój koniec.
W środę Związkowy Trybunał Piłkarski, na korzyść Jagiellonii, zamienił decyzję Wydziału Dyscypliny z degradacji na karę finansową oraz minusowe punkty. Czy Pana zdaniem ta dobra wiadomość dla białostockich piłkarzy i kibiców może mieć wpływ na postawę żółto-czerwonych w sobotnim spotkaniu?
- Przyznam, że nigdy nie zastanawiam się nad tym, co się dzieje przy zielonym stoliku. Nigdy nie mam zamiaru komentować decyzji, czy kluby, które zostały zdegradowane, otrzymały słuszną karę, czy te, które dostały ujemne punkty zostały uczciwie potraktowane - to nie dla mnie. Interesuje mnie, tylko "życie" na boisku - zawsze tak postępowałem i na razie na tym dobrze wychodzę. Życzę Jagiellonii w przyszłym sezonie jak najlepiej, ale minus dziesięć punktów na starcie nie wróży dobrze.