Nenad Bjelica do krytyków: Oczekiwania w Lechu są większe niż możliwości

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Nenad Bjelica
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Nenad Bjelica

- Nie wstydzę się niczego, jeśli chodzi o swoją pracę w Lechu - mówi Nenad Bjelica. To odpowiedź Chorwata na ogrom krytyki, jaka spadła na niego po porażce z Koroną Kielce (0:1).

Cztery zdobyte punkty w trzech meczach i pięć punktów straty zarówno do Jagiellonii Białystok, jak i Legii Warszawa. Sytuacja nie jest tragiczna, ale już styl gry Kolejorza owszem. Właśnie dlatego trener znalazł się pod ostrzałem i nie brakuje nawet głosów o jego rychłej dymisji.

Słowa samego Nenada Bjelicy są pełne sprzeczności. W niedzielę zadziwił wszystkich stwierdzeniem, że jego zespół kontrolował drugą połowę pojedynku w Kielcach. Dwa dni później to podtrzymał, ale z drugiej strony przyznał, że sam jest sfrustrowany postawą swoich podopiecznych.

Przyczyna problemów? Trener nie wie

- Akceptuję krytykę, bo jako kibic Lecha też byłbym zły. Analizujemy dlaczego tak się dzieje. Mamy mentalną blokadę na wyjazdach, co spowodowało, że w pięciu meczach z rzędu nie zdobyliśmy nawet gola. Nie pokazujemy mocy, którą posiadamy. Jednak w porównaniu do ubiegłego roku, gdy wiosną wiele spotkań wygrywaliśmy po 3:0, nic się nie zmieniło. Stosujemy ten sam system gry, tak samo trenujemy. Nie wiem dlaczego wtedy szło nam tak dobrze, a teraz tak źle - przyznał Chorwat z rozbrajającą szczerością.

- Nie zmieniło się nic poza drużyną, bo mamy innych piłkarzy. Nie robię z tego problemu, jedynie zwracam uwagę. Nie wstydzę się niczego, co zrobiłem w Poznaniu. Niczego. To prawda, że nie wygraliśmy Pucharu Polski i mamy kłopot na wyjazdach. Na razie nie znajdujemy na to sposobu, jednak czuję, że ufamy sobie z zawodnikami - zaznaczył.

W stolicy Wielkopolski nie brakuje kibiców, którzy już żądają głowy Bjelicy. - Nie miałem żadnego dodatkowego spotkania z zarządem. Rozmawialiśmy chwilę z Piotrem Rutkowskim, ale tak jest po każdym meczu. Co do moich odczuć, nie mam żadnych. Nie czytam forów, nie śledzę mediów, więc nie będę się do tego odnosić. Nie powinienem tracić energii na takie rzeczy. Pięć lat temu jeszcze mi się to zdarzało, ale przestałem. Mogę tylko spytać: gdzie był Lech kiedy ja tu przychodziłem? Na 12. miejscu. Gdzie jest teraz? Na 3. - oznajmił.

Obaw przed dymisją nie ma

- Takie jest życie trenera - mówi Bjelica, pytany o ewentualną utratę posady jeszcze przed zakończeniem sezonu. - Na razie w ogóle nie myślę o Legii Warszawa, skupiam się wyłącznie na spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, bo w niedzielę może mnie tu już nie być.

ZOBACZ WIDEO Neymar opuścił boisko na noszach. PSG ograło OM [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dla krytykujących Chorwat ma jasne przesłanie. - Oczekiwania w Lechu są większe niż możliwości. To taka sytuacja, jakby podpisać kontrakt z zawodnikiem na 5 tys. euro miesięcznej pensji i oczekiwać, że wygra się rywalizację z Legią, która w tym samym czasie zatrudnia piłkarzy za 35 tys.

Polityka transferowa znów na tapecie

Odkąd Chorwat pracuje w Poznaniu, na każdym kroku podkreśla, że w pełni akceptuje politykę klubu. Nigdy nie domagał się głośno wzmocnień, zdarzyło mu się nawet powiedzieć, że z piłkarzami, których ma w kadrze, mógłby nawet występować w Lidze Mistrzów.

Teraz szkoleniowiec z jednej strony unika krytykowania władz klubu, ale jednocześnie uwypukla realia, w jakich przyszło mu funkcjonować. - Ja jestem odpowiedzialny za wyniki i przygotowanie optymalnej jedenastki na mecz, ale za kadrę Lecha nie, bo w tej kwestii samodzielnie nie decyduję o niczym. Wszelkie decyzje personalne są podejmowane w większym gronie komitetu transferowego. Ja mogę kogoś zarekomendować i tak stało się np. z Nikolą Vujadinoviciem, lecz nawet wtedy skauci muszą najpierw obserwować zawodnika, a dopiero potem klub go ewentualnie zatrudnia. Mam zaufanie do tych ludzi, jednak podkreślam: samodzielnych decyzji w kwestii wzmocnień podjąłem zero - stwierdził Bjelica.

Jak przyznał, w swojej trenerskiej karierze pracował w klubach, które preferowały zupełnie inny model. - W Wolfsberger AC skautowałem i wybierałem wszystkich piłkarzy. W Spezii to było 50/50, zaś w Austrii Wiedeń podobnie jak w Lechu. Nie wiem jak wyglądałaby sytuacja w Poznaniu, gdybym i tu miał większy wpływ. Może byłaby lepsza, a może taka sama.

Po trzech wiosennych kolejkach wiemy jedno: sytuacja Bjelicy jest bardzo niepewna. Mało kto już wierzy, że klub latem zaproponuje Chorwatowi nowy kontrakt. Pytanie czy wypełniony zostanie ten obecny. Jeśli Kolejorz nie zapunktuje w meczach ze Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa, zmiana na ławce może nastąpić bardzo szybko.

Źródło artykułu: