Obrońca Lecha Wołodymyr Kostewycz na pewno nie chciał zagrać piłki ręką, gdy krył Krzysztofa Mączyńskiego. Szeroko rozłożył ręce pokazując arbitrowi, że nie chce faulować rywala w polu karnym. Piłka go jednak trafiła. Sędzia Szymon Marciniak nawet nie musiał oglądać powtórki sytuacji na wideo, choć tego domagali się od niego zawodnicy z Poznania.
W programie Liga + Ekstra Sławomir Stempniewski przyznał arbitrowi rację. Oto jego pełne tłumaczenie tej sytuacji.
- Wiem, że to trudna decyzja i niepopularna, szczególnie w takim meczu i w takiej chwili. Natomiast niestety, ale to jest błąd obrońcy. On w zasadzie nie wie, gdzie ta piłka jest, nie bardzo ma świadomość. Ale to jest jego błąd, że tej świadomości nie ma. Jeśli obrońca wyskakuje z tak nienaturalnie rozłożonymi rękoma, w zasadzie nad głową, to bierze na siebie ryzyko.
- Wiemy, że zagranie piłki ręką jest karane wtedy, gdy jest zamysł, premedytacja. Natomiast w takich sytuacjach przyjmujemy, że ten zamysł powstał wcześniej. Czyli w momencie, gdy obrońca wyskakuje z nienaturalnie ułożonymi rękoma.
- Rozumiem, że piłka przypadkiem trafia w rękę. Ale ten zamysł jest wcześniej, gdy podejmuje ryzyko wyskoczenia z rękami nienaturalnie ułożonymi. I tak to odebrał Szymon Marciniak. Żeby była jasność, również mam wątpliwość i tego typu sytuacje nie przekonują mnie w stu procentach. Ale wiem, jakie są zalecenia. Te w Polsce. I jeśli obrońca zachowuje się w ten sposób, to jest jego problem.
- Sędzia Marciniak doszedł zapewne do wniosku, że sytuacja jest tak pewna i jest tak przekonany o podjęciu dobrej decyzji i właśnie sprawdzanie spowodowałoby wątpliwości. Tak to sobie wyobrażam.
Decydujący o zwycięstwie Legii gol padł w 86. minucie. Strzelił go Michał Kucharczyk.
ZOBACZ WIDEO Przykry powrót Arkadiusza Milika - skrót meczu SSC Napoli - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]