Pięciu bramek nie było - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - Unia Janikowo

Zagłębie Sosnowiec z meczu na mecz prezentuje się lepiej, ale jest coraz niżej w tabeli. Po bezbramkowym remisie z grającą w rezerwowym składzie Unią Janikowo, sosnowiczanie spadli na miejsce oznaczające konieczność walki w barażach o utrzymanie w II lidze.

- Niektórzy straszyli nas, że wrócimy stąd z bagażem pięciu bramek. Tym bardziej jestem zadowolony z postawy moich piłkarzy - powiedział po ostatnim gwizdku Zbigniew Kieżun. Skąd ten przedmeczowy pesymizm? Unia jest przetrzebiona kontuzjami i kartkami. W składzie wybiegło aż sześciu młodzieżowców, a na ławce rezerwowych oprócz bramkarza usiadło tylko dwóch piłkarzy. W tej sytuacji nie należy się dziwić, że goście przyjechali do Sosnowca, marząc o remisie. Trener, by jak najlepiej zabezpieczyć tyły, postawił na pięciu pomocników, z których dwóch miało tylko i wyłącznie zadania defensywne.

Nietrudno przewidzieć, jakie konsekwencje dla przebiegu meczu miała wybrana przez Unię taktyka. - Ciężko gra się z rywalami, którzy w dziesięciu murują bramkę - wzdychał po meczu piłkarz Zagłębia Adrian Pajączkowski. Jedyny napastnik gości Adam Lisiecki skazany był na długie podania, które padały łupem sosnowieckiej obrony. Tak naprawdę Unię w całym meczu stać było na jedną dobrą akcję w ofensywie. Szansę na ósmą bramkę w tym sezonie miał stoper Maciej Mysiak, ale na posterunku był jego imiennik Maciej Gostomski.

Skazane na atak pozycyjny Zagłębie radziło sobie nadspodziewanie dobrze. Każdy, kto pamięta chaos i brak pomysłu, jaki cechował sosnowiczan za kadencji Janusza Kudyby, musi przyznać, że jego następca Piotr Pierścionek w ciągu kilku tygodni pracy z zespołem zrobił dużo dobrego. Zagłębie utrzymywało się przy piłce i konstruowało groźne ataki skrzydłami, w których brylował wracający po kontuzji do swojej stałej formy Arkadiusz Kłoda.

Mimo jedenastu oddanych strzałów, sosnowiczanie bramki zdobyć nie potrafili. Czasem na drodze stawał im Michał Wróbel, który kapitalnie wybronił sytuacje sam na sam z Rafałem Pietrzakiem i Krzysztofem Bodzionym. Innym razem piłkę z linii bramkowej wybił Bartosz Komsta. Najczęściej jednak sosnowiczanie pudłowali. Nie popisał się najlepszy wiosną strzelec Zagłębia Michał Filipowicz który miał dwie bardzo dobre sytuacje. Po raz kolejny potwierdziło się to, że w Sosnowcu nie ma kto strzelać bramek. Zdesperowany trener Pierścionek wpuścił już nawet do ataku stopera Adriana Marka, który zresztą w końcówce zmarnował dobrą okazję. - Ostatni raz grałem na tej pozycji w juniorach. Zdecydowanie nie czuję się napastnikiem i mam nadzieję, że jak najszybciej wrócę na środek obrony - komentował nieudany eksperyment Marek.

Sporo kontrowersji wśród zawodników i sztabu szkoleniowego Zagłębia wzbudziła praca trójki sędziowskiej. Szczególnie nerwowo zaczęło być w końcówce meczu, gdy gospodarze za wszelką cenę próbowali zdobyć zwycięską bramkę, a goście wykorzystywali każdą okazję, by położyć się na boisku i ukraść kilkadziesiąt sekund. - Nie jestem od oceniania arbitra. Powiem w ten sposób: w kilku spornych sytuacjach gwizdał na korzyść Unii - mówił Pajączkowski. Mniej dyplomatycznie do sprawy podeszli członkowie sztabu szkoleniowego, którzy w drodze do szatni dobitnie wytłumaczyli sędziom, co sądzą o ich pracy.

Zagłębie Sosnowiec - Unia Janikowo 0:0

Zagłębie: Gostomski - Kłoda (79' Marek), Balul, Białek, Pajączkowski, Bodziony, Skórski, Szatan (68' Wróbel), Pietrzak, Myśliwy, Filipowicz (85' Hustava).

Unia: Wróbel – Komsta, Mysiak, Wrzesiński, Warczachowski, Hulisz, Kalinowski, Wawrzyniak, Cegliński, Kaźmierczak (90' Jagielski), Lisiecki.

Sędzia: Zbigniew Zych (Lublin).

Widzów: 2000.

Najlepszy piłkarz Zagłębia: Arkadiusz Kłoda.

Najlepszy piłkarz Unii: Michał Wróbel.

Piłkarz meczu: Michał Wróbel.

Źródło artykułu: