Wisła Kraków - Śląsk Wrocław: Tadeusz Pawłowski pozazdrościł Carlitosa, Joan Carrillo stanął w obronie drużyny

Newspix / FOT. PIXATHLON/ / Na zdjęciu: Joan Carrillo
Newspix / FOT. PIXATHLON/ / Na zdjęciu: Joan Carrillo

W piątkowym meczu 27. kolejki Lotto Ekstraklasy Wisła Kraków pokonała Śląsk Wrocław (3:1) po hat-tricku Carlitosa, ale trener Białej Gwiazdy, Joan Carrillo nie miał zamiaru wystawiać laurki swojemu rodakowi.

Carlitos najpierw pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką Tima Riedera po dośrodkowaniu właśnie Hiszpana. Potem z dużą klasą oszukał Igorsa Tarasovsa i pokonał Jakuba Słowika uderzeniem w kierunku dalszego rogu w stylu, który fanom Wisły i całej ekstraklasy mógł przywołać na myśl wspomnienia o Macieju Żurawskim. Trzecią bramkę Hiszpan natomiast zdobył, wykorzystując kiksa Kamila Dankowskiego i posyłając piłkę do siatki z kilku metrów.

27-letni Hiszpan był absolutnym bohaterem piątkowego spotkania, ale trener Joan Carrillo nie zgodził się ze stwierdzeniem, że jego zespół wygrał dzięki Carlitosowi.

- Jest to dość drastyczne zdanie, bo nie uwzględnia pracy, którą wykonali pozostali zawodnicy. Nie tylko Carlos starał się, żebyśmy wygrali. Poza jego golami trzeba spojrzeć bardziej ogólnie na grę naszego zespołu. Wygrała drużyna, wygrała wiara w to, że możemy wygrać oraz wygrało zaufanie pomiędzy mną i zawodnikami, a nie jeden konkretny zawodnik - skomentował hiszpański trener 13-krotnych mistrzów Polski.

Opiekun Śląska, Tadeusz Pawłowski, miał na ten temat inne zdanie: - Przez około sześćdziesiąt minut był to wyrównany pojedynek. W środku pola mieliśmy to dobrze "połapane", a przy kontratakach zabrakło nam spokoju i dokładności. Naturalnie, był na boisku jeden zawodnik, który zrobił różnicę. Gratuluję Carlitosowi naprawdę świetnego meczu. Po golu na 2:1 już się nie podnieśliśmy, Wisła przeważała i zasłużenie wygrała mecz.

Wisła zdusiła w zarodku serię spotkań bez zwycięstwa (3). Choć trener Carrillo był zadowolony ze zdobycia trzech punktów, to miał zastrzeżenia do gry swojego zespołu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dziwna "symulka" Kolumbijczyka, stylowe auto Sergio Ramosa

- Był to bardzo trudny i skomplikowany mecz, bo potrzebowaliśmy zdobycia punktów. Nasz przeciwnik był wymagający, zmusił nas do ofensywnej gry. Gratuluję piłkarzom, bo zwycięstwo to ich zasługa, ale nie podobało mi się to, że mieliśmy w tym spotkaniu dużo błędów technicznych, strat i nie zawsze kontrolowaliśmy piłkę - wyjaśnił szkoleniowiec Białej Gwiazdy.

A Śląsk przedłużył do 14 serię niewygranych meczów poza Wrocławiem. Według Pawłowskiego, o niemocy WKS-u na wyjazdach decyduje brak skuteczności, a niepowodzenie przy Reymonta 22 tłumaczył absencją Marcina Robaka.

- Gdy mecz był wyrównany, przy stanie 1:1 i gdy były szanse na bramki, nie mieliśmy tak skutecznego strzelca, jakim jest Carlitos. Stwarzaliśmy sytuacje, w których mogliśmy się lepiej zachować. Marcin Robak był chory ma anginę, w ogóle z nami nie przyjechał i nie mieliśmy zawodnika, który wykorzystałby nasze sytuacje. Na wyjeździe ma się czasami jedną czy dwie i gdy się strzela, to przywozi się punkt lub trzy. Tutaj zadecydowała klasa snajpera - stwierdził Pawłowski.

Przed pierwszym gwizdkiem trener Carrillo zaskoczył wszystkich, sadzając na ławce Pola Lloncha, który do tej pory był nie tylko podstawowym graczem, ale też jednym z najlepszych zawodników Wisły.

- To było zagranie taktyczne. Od początku roku Pol prezentuje się bardzo dobrze, ma za sobą serię naprawdę bardzo dobrych występów, ale to też wiąże się z dużym wysiłkiem - on daje z siebie na boisku bardzo wiele. Chciałem więc uniknąć takiej sytuacji, w której moi najlepsi piłkarze nie dają rady fizycznie i dlatego postanowiłem, że Pol zacznie na ławce. Kiedy widziałem, że gra toczy się w takim rytmie, że można Pola wpuścić, żeby też pomógł Tiborowi Haliloviciowi, zdecydowałem się na zmianę - wyjaśnił trener krakowian.

Komentarze (0)