Bartosz Zimkowski: Murem za Krychowiakiem (komentarz)

Getty Images / Steve Bardens / Alan Pardew (z lewej), Grzegorz Krychowiak (z prawej)
Getty Images / Steve Bardens / Alan Pardew (z lewej), Grzegorz Krychowiak (z prawej)

Od półtora roku bardzo łatwo jest wbijać kolejne szpilki Grzegorzowi Krychowiakowi, ja jednak stoję murem za nim po kolejnej niezrozumiałej decyzji Alana Pardewa.

Zachowanie Grzegorza Krychowiaka, który zrugał swojego trenera i nie podał mu ręki, Anglicy określili jednoznacznie brakiem szacunku. Polski piłkarz dziś robi za worek treningowy dla kibiców i dziennikarzy. Czy uczciwie? Niekoniecznie.

Czy zmienianie Polaka w decydującym momencie sezonu w meczu, w którym wyglądał naprawdę dobrze, nie jest brakiem szacunku dla piłkarza? A przecież Alan Pardew nie wpuścił na boisko zawodnika, który dałby mu nadzieję na dobry wynik, a ledwie 19-letniego Sama Fielda, który w piłce jeszcze niczego nie osiągnął, nie wygrał dla WBA żadnego meczu. Polak miał prawo odebrać tę zmianę jako policzek.

Oczywiście jego zachowanie można odebrać jako nie fair wobec trenera. Tyle że tak naprawdę przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać wiele, wiele tygodni wcześniej.

Oglądam regularnie mecze WBA i jestem przekonany, że pomocnik reprezentacji Polski nie tak wyobrażał sobie drużynę The Baggies w dniu, gdy do niej przechodził. Nawet jeśli spodziewał się słabej gry, to z pewnością nie aż tak beznadziejnej. WBA od kilku miesięcy prezentuje poziom drużyny z dolnej połówki The Championship. I nie mówimy tutaj o braku szczęścia, pechu, kontuzjach czy innych sytuacjach losowych. Piłkarze grający w tym zespole są po prostu bardzo przeciętni, niegodni Premier League.

Kiedy rok temu Hull City spadało do The Championship, po sezonie rozkupiono pół drużyny, bo to byli wartościowi zawodnicy. Gdy zleci - co jest oczywiste - WBA - raczej kluby z elity o zawodników tego klubu zabijać się nie będą. Tylko Jonny Evans może liczyć na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, reszta idealnie wpasuje się w folklor The Championship.

Krychowiaka zbyt często próbuje się ubrać w strój, który do niego nie pasuje.  Najpierw trener zrobił z niego rozgrywającego, co jest przecież skrajnie nieodpowiedzialne, potem na chwile ktoś poszedł po rozum do głowy i przesunął Polaka na pozycję defensywnego pomocnika... by w meczu z Leicester wystawić go na pozycji zawodnika podwieszonego za napastnikiem. A przecież on jest, był i zawsze będzie zawodnikiem typowo defensywnym.

Już po kilku meczach było widać, że po nieudanych zagraniach kolegów zaczyna się u niego bezradne rozkładanie rąk. Z każdym tygodniem było więcej machania i pretensji. Mecz z Leicester City po prostu przelał czarę goryczy. Zaczęło się dobrze, od gola i prowadzenia. Później Krychowiak trafił w poprzeczkę, ale wkrótce Leicester wyrównało.

Wtedy WBA zaczęło grać swoją piłkę, czyli laga do przodu i niech się Rondon martwi. To się nie podobało Krychowiakowi, a gdy Harry Maguire przyrżnął mu łokciem i nie zauważył tego sędzia, Polak ruszył wściekły z pretensjami. W drugiej połowie Pardew zmienił Krychowiaka i gra WBA posypała się. Gospodarze stracili trzy gole i przegrali.

Pardew mówił, że wspierał Krychowiaka "nawet gdy ten grał słabo". Ładnie, pięknie, godne szacunku. Tyle tylko że nie ma to wiele wspólnego z prawdą. Przecież jeszcze w grudniu i styczniu mamrotał, że nie wie, co z Polakiem zrobić i sugerował, że najlepiej będzie jak odejdzie. Dopiero gdy Pardew zorientował się, że nikt nie chce przyjść do WBA, to powiedział, że Krychowiak zostaje. Świetne podejście i wsparcie. A przecież "Krycha" wydaje się zawodnikiem idealnym do klubu walczącego gdzieś w dolnych rejonach Premier League, jakby był dokładnie do tego stworzony. Taki zawodnik to skarb. Broń, z której trzeba umieć korzystać.

Pardewa nie bronią wyniki: z 54 ostatnich meczów jako menedżer Premier League wygrał zaledwie 7! Już raz spuścił drużynę z ligi (Newcastle United). Piłkarze wchodzą mu na głowę - sławna sytuacja sprzed kilku tygodni, gdy czterech zawodników ukradło taksówkę w Barcelonie i nie poniosło żadnej kary. Chris Brunt otwarcie krytykuje trenera, a później w nagrodę gra w podstawowym składzie.

Szkoda mi Krychowiaka. Jego kariera była dotychczas wzorowa: robił krok po kroku, grając w coraz to lepszych drużynach. Po udanym Euro 2016, który z piłkarzy powiedziałby wówczas "nie, nie nadaję się do PSG" i odrzucił tę ofertę? Na stu może jeden by się znalazł? A i tu nie mam pewności. Mógł tkwić w Paryżu do dzisiaj i co miesiąc opowiadać, że "wierzy, walczy i się nie poddaje". Wybrał WBA, żeby się odbudować. Trafił jednak bardzo źle. Ja jednak wierzę w Krychowiaka. Tyle razy udowadniał, że jest doskonałym piłkarzem, że jest tylko kwestią czasu, by zrobił to ponownie.

Bartosz Zimkowski

ZOBACZ WIDEO Wielkie emocje w hicie Bundesligi! Piszczek pomógł wygrać BVB [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: