Berliner SC to drużyna występująca w amatorskiej lidze w Berlinie. W sobotę zremisowała z SFC Stern 1900 2:2, a 75 minut na boisku spędził Damantang Camara. Dla 24-latka był to ostatni mecz w życiu.
Podczas wtorkowego treningu rozgrzewający się Gwinejczyk z niemieckim paszportem przewrócił się. Momentalnie pojawili się przy nim koledzy z zespołu i trener. - Płasko oddychał. Ułożyliśmy go w pozycji bocznej ustalonej, reanimowaliśmy, przeprowadziliśmy masaż serca, wentylowaliśmy, momentalnie wezwaliśmy pogotowie ratunkowe - relacjonuje dla "Bilda" Wolfgang Sandhowe, trener Berliner SC.
Camara został przetransportowany karetką do szpitala, a tam lekarze walczyli o jego życie. Bezskutecznie.
Camara miał problemy z sercem. Mimo tego chciał grać w piłkę nożną. - Mam wszystko pod kontrolą, trenerze. Gram na własne ryzyko. Kocham ten sport - tłumaczył swojemu szkoleniowcowi.
Już w lipcu 2014 stracił przytomność przed jednym z meczów. Lekarze uratowali go, odradzając jednocześnie kontynuowanie sportowej kariery. Zaczął szkolić się do zawodu fizjoterapeuty. Bez piłki wytrzymał tylko trzy lata. Wrócił w 2017 roku. Pasja wygrała z zagrożeniem życia.
W styczniu 2017 roku, podczas spotkania Berliner SC z TSV Rudow Berlin, krótko po przeprowadzonej zmianie znów stracił przytomność. Gdy się ocknął, kontynuował grę. - Mam wszystko pod kontrolą - mówił.
Camara zmarł w wieku 24 lat. Zostawił rodzinę oraz dziewczynę, z którą miał dwuletniego syna Bengalego.