Sobotni wieczór mógł być w Białymstoku zapamiętany na długo. Przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego Jagiellonia Białystok była liderem Lotto Ekstraklasy, i aby zachować tron i nie oglądać się na innych, wystarczyło pokonać Wisłę Płock. Nafciarze sprawili jednak gospodarzom psikusa i dość niespodziewanie wygrali 3:1.
Winną porażki okrzyknięto białostocką obronę. Wiadro pomyj wylano na Łukasza Burligę, który źle zachował się przy golu na 0:1. Za swoje niezdecydowanie w bramce oberwało się Mariuszowi Pawełkowi, ale największa krytyka skupiła się Piotrze Wlazło. Były piłkarz Wisły Płock został posądzony o brak zaangażowania. Zdaniem obserwatorów popełniał zadziwiające błędy techniczne i celowo szybko pozbywał się piłki. - Nie zgadzam się, że brakowało mu woli walki - bronił swojego piłkarza Ireneusz Mamrot. - Tego typu zarzuty zawsze pojawiają się po przegranym meczu. Można sobie gdybać, że grał ten, a mógł za niego grać ktoś inny. Piotrkowi dzisiaj rzeczywiście niewiele wychodziło, ale ambicji odmówić mu nie można - tłumaczył trener.
Na pozycji defensywnego pomocnika Jaga ma doświadczonego zmiennika, który za czasów Michała Probierza bardzo często wybiegał w podstawowym składzie. Mowa o Rafale Grzybie. Wobec słabszej postawy Wlazło 35-latek znów może wskoczyć do pierwszej jedenastki. - Nie wykluczam zmian w następnym meczu - zagadkowo odpowiada Mamrot.
Za tydzień Jagiellonia zagra przed własną publicznością z Górnikiem Zabrze.
ZOBACZ WIDEO Paris Saint Germain szczęśliwie uniknęło porażki, pudło sezonu Edinsona Cavaniego [ZDJĘCIA ELEVENS SPORTS 2]
No i byly 3 WLAZŁY .
Gdyby nie te co wlazly to może by był 1:1