W piątkowym meczu 2. kolejki fazy finałowej belgijskiej ekstraklasy Anderlecht pokonał 2:1 Charleroi po bramce właśnie Łukasza Teodorczyka. W 64. minucie reprezentant Polski zamienił na gola rzut karny podyktowany za faul na nim samym. "Teo" przesądził o wyniku spotkania i został bohaterem Fiołków, ale i tak znalazł się na cenzurowanym.
Marc Degryse, czyli jeden z najlepszych belgijskich piłkarzy ostatniej dekady XX wieku, który dziś jest cenionym ekspertem telewizyjnym, zarzucił Polakowi wymuszenie rzutu karnego, a do tego ogłosił, że w przeciągu całego meczu Teodorczyk zachowywał się obrzydliwie i zasłużył na czerwoną kartkę.
- Nie ma mowy o rzucie karnym. Jeśli ktoś w tej sytuacji faulował, to Teodorczyk, a nie obrońca - obwieścił 63-krotny reprezentant Belgii w podsumowującym ligową kolejkę programie "Extra Time".
- To niewiarygodne, że ten facet w ogóle dokończył mecz. Miał tak wiele chamskich wejść. To nie było normalne. Wiem, że taki ma styl, ale niektóre faule były naprawdę obrzydliwe. Niesamowite, że nie dostał czerwonej kartki - kręcił głową były gwiazdor Anderlechtu (1989-1995).
Owszem, Teodorczyk grał agresywnie i uprzykrzał życie obrońcom rywali, ale zdaniem sędziego na pierwszą żółtą kartkę zasłużył dopiero w 88. minucie. Co ciekawe, przeciwnicy chcieli w tej sytuacji sprowokować Polaka i po popełnieniu faulu "Teo" był popychany i wyzywany przez rywali, ale wytrzymał presję i nie dał sędziemu pretekstu do sięgnięcia po czerwień.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #19. "Heynckesowi należy się flaszka. Za to, że Lewandowski nie grał"