Panathinaikos rozgrywa najgorszy sezon w historii. Na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Koniczynki zajmują dopiero 9. miejsce w ligowej tabeli i nie są już zaangażowane w walkę o awans do europejskich pucharów ani nie grozi im spadek do II ligi.
Dlatego piłkarze Panathinaikosu postanowili zastrajkować właśnie w tym momencie, bo ich bojkot nie wpłynie na przyszłość drużyny. W poniedziałek zawodnicy nie wyszli na trening, domagając się wypłaty sięgających października ubiegłego roku zaległości.
Klub odmówił uregulowania pensji w całości, ale zobowiązał się, że do końca tygodnia piłkarze dostaną wypłaty do grudnia włącznie. To nie usatysfakcjonowało strajkujących, którzy nie wzięli też udziału we wtorkowych zajęciach i ogłosili, że w środę również nie wybiegną na boisko.
Jednocześnie piłkarze zapowiedzieli, że w czwartek podejmą decyzję odnośnie formy strajku. Niewykluczone, że jeśli ich warunki nie zostaną spełnione, zawodnicy nie wezmą udziału w zaplanowanych na sobotę derbach Aten z Atromitosem.
Jak podają greckie media, trener Marinos Ouzounidis ze zrozumieniem przyjął decyzję szatni i nie ma zamiaru ingerować w jej dialog z władzami klubu.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #19. "Heynckesowi należy się flaszka. Za to, że Lewandowski nie grał"