24-letni piłkarz w czwartek złożył w klubie wniosek o rozwiązanie umowy (obowiązywała do czerwca). Czekał z tą decyzją dwa tygodnie, bo liczył, że władze klubu wyciągną wobec trenera konsekwencje. Tak się jednak nie stało. Prezes Grzegorz Nowosadzki przekonuje, że nie może nic zrobić, bo na razie jest to sytuacja "słowo przeciwko słowu". I on czeka na potwierdzenie.
Do zdarzenia miało dojść 29 marca. Sebastian Murawski, obrońca Wisły Puławy, relacjonuje nam: - Na treningu nie podobało mu się, jak ćwiczę. Po zajęciach drugi trener powiedział, że Bławacki wzywa mnie na rozmowę. Odpowiedziałem, że może poczekam, bo nie chcę się kłócić. Miałem jednak iść i porozmawiać. Usiadłem, wchodzi trener i mówi mi: - Ty jesteś normalny czy debil? A ja mówię: - No tak jak widać. A on: - No, ale jesteś normalny czy debil, bo ci przyp….? Aż się zaśmiałem, bo sytuacja była niecodzienna. I za chwilę, tak z 5-10 cm, uderzył mnie pięścią w twarz.
Zszokowany zawodnik - jak opowiada - odtrącił rękę i wyszedł. Relacjonuje, że poszedł prosto do szatni i opowiedział wszystko kolegom. - Powiedziałem, że nie pozwolę sobie na to, przy wszystkich. Pokazałem chłopakom, jak to wyglądało, podszedł do niego kapitan, ale chyba nie chciał z nim rozmawiać. Poszedłem do dyrektora sportowego, poinformowałem od razu o tej sytuacji. Powiedział, że na gorąco nie będzie zajmował stanowiska i musi pogadać z prezesem.
Bławacki miał potem przyznać się przed zawodnikami do scysji z piłkarzem, jednak zaprzeczał, że uderzył Murawskiego. Miał go tylko "pchnąć" w twarz. Tego samego dnia odbyło się spotkanie z zarządem i radą drużyny. Murawski zapowiedział, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy z trenerem, bo to nie pierwszy raz, gdy był przez niego poniżany i obrażany (miał kilka razy słyszeć, że jest "debilem" i "baranem"). Usłyszał, że zachowanie trenera nie może być tolerowane, ale żadne decyzje nie zapadną, bo ta ostateczna należy do prezesa Grzegorza Nowosadzkiego.
ZOBACZ WIDEO: Co za uderzenie z woleja Grealisha! Przepiękny gol na Villa Park [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]
Piłkarz poprosił o przeniesienie do drużyny rezerw, mówi, że nie chciał też robić afery i wychodzić z nią poza klub. 10 kwietnia nie został jednak wezwany na spotkanie. Opowiada: - Dzień wcześniej dopytywałem się o godzinę spotkania. 10 kwietnia po godzinie 22 zadzwonił kolega. Mówił mi, że prezes twierdził, iż trener zostaje na stanowisku i jego relacje z trenerem go nie interesują. Mnie na to spotkanie nawet nie wezwali.
W środę 11 kwietnia w szatni drużyny pojawiła się lista zatytułowana: "My niżej podpisani oświadczamy, że nic nam nie wiadomo na temat rzekomego pobicia Sebastiana Murawskiego przez trenera Bogdana Bławackiego i nie byliśmy świadkami tego zdarzenia". Gdy widzieliśmy ten dokument, widniało na nim 9 podpisów.
24-latek podjął decyzję, że chce już teraz odejść z klubu. Zamierza też dochodzić sprawiedliwości. Norbert Sawicki, adwokat, który go reprezentuje, mówi nam: - Będziemy dochodzić roszczeń zarówno przed PZPN jak i na drodze cywilnej. Sebastian poważnie rozważa poinformowanie prokuratury o popełnieniu przestępstwa z artykułu 217 kk, naruszenie nietykalności cielesnej.
Murawski trafił do Wisły Puławy przed tym sezonem. Piłkarz pochodzi z Kamienia Pomorskiego, grał w Pogoni Szczecin, na koncie ma kilka meczów w Ekstraklasie. Przed transferem do Wisły Puławy grał w Rozwoju Katowice. Jesienią występował w II-ligowych meczach, choć nie we wszystkich. Stosunki z trenerem Bławackim - przynajmniej tak przekonuje - napięte były od stycznia.
- Na obozie złapałem kontuzję, wmawiał, że nic mi nie jest. Bolało mnie jednak kolano, stwierdziłem, że nie będę ryzykował. Wróciłem potem do treningów, skręciłem kolano. Przestałem trenować, trener się wkurzył. Na USG wyszło, że mam pękniętą łąkotkę. Ostatnio usłyszałem, że ponoć nie odpowiada mu, iż ciągle chodzę uśmiechnięty - opowiada.
Z trenerem Bohdanem Bławackim nie udało nam się od rana skontaktować. Nie odbierał połączeń, na sms też nie odpisał. Prezes Wisły Grzegorz Nowosadzki nie zamierza wykonywać pochopnych ruchów i przede wszystkim czeka na dowody.
Mówi WP SportoweFakty: - W cywilizowanym kraju są drogi prawne do rozstrzygania takich sytuacji. Ja nie mogę poruszać się w sferze domysłów, pomówień, oskarżeń bez wiedzy, czy rzeczywiście tak było. Gdybym to ja został pobity, zgłosiłbym ten fakt na policję, poddałbym się obdukcji i podjął odpowiednie kroki prawne. Do dzisiaj nie dowiedziałem się, czy jest ktoś, kto to całe zajście widział i czy faktycznie miało ono miejsce. Nie mogę na podstawie zdania sfrustrowanego brakiem gry zawodnika wyrzucić trenera. To są żarty. Nie ma żadnego twardego dowodu. My nie chcemy niczego tuszować, chcemy tę sprawę wyjaśnić. Dziś to jednak pan Murawski narusza warunki kontraktu. Choćby poprzez negatywne o klubie wypowiedzi do prasy.
Sprawę listy komentuje następująco: - Zrobiłem to w sposób transparentny. Zapytałem oficjalnie zawodników, jaką mają wiedzę na ten temat. Poprosiłem ich o informację, czy ktoś z zawodników był świadkiem tego zdarzenia. Dostałem odpowiedź, że nie. Poprosiłem więc o potwierdzenie tego na piśmie.
Wisła Puławy broni się przed spadkiem z II ligi.