72-latek przejął Bayern na początku października, kiedy po porażce 0:3 z Paris Saint-Germain w Lidze Mistrzów zwolniony został Carlo Ancelotti. Drużyna Roberta Lewandowskiego nie była wtedy nawet liderem Bundesligi, a upokorzenie, jakie zafundowali jej paryżanie, było jedno z najboleśniejszych w ostatnich latach.
Jupp Heynckes szybko jednak ugasił pożar i wprowadził zespół na właściwe tory. W ubiegły weekend Bawarczycy - na pięć kolejek przed końcem sezonu - zapewnili sobie szóste z rzędu mistrzostwo Niemiec, a w środę awansowali do półfinału Ligi Mistrzów. Bayern wciąż ma szansę na wywalczenie drugiej w historii klubu potrójnej korony - do pierwszej (2012/2013) Bawarczyków poprowadził właśnie Heynckes.
- Kiedy przejąłem zespół, nikt nie wierzył, że Bayern dojdzie do półfinału Ligi Mistrzów. Główną ambicją moich piłkarzy jest teraz awans do finału rozgrywek. Myślę, że jesteśmy w dobrej pozycji wyjściowej, ale potrzeba nam szczęścia, dobrych sędziów i odpowiedniej dyspozycji dnia - komentuje Niemiec.
Oprócz Bayernu do półfinału Ligi Mistrzów awansowały też zespoły Liverpoolu, Realu Madryt i Romy. Teoretyczni faworyci, jak Barcelona czy Manchester City, pożegnali się z rozgrywkami. Ostatniego rywala w drodze do finału Bayern pozna w piątek. - Niespodzianka goni niespodziankę. Wtorkowy mecz w Rzymie pokazał, że w Lidze Mistrzów nie można lekceważyć żadnej drużyny. Barcelona poleciała do Rzymu z myślą, że będzie łatwo. Widzieliśmy, jak to się skończyło - mówi Heynckes.
Odkąd trenerski nestor prowadzi Bayern, ten nie przegrał ani jednego meczu w Champions League. Siedem z nich monachijczycy wygrali, a jeden zremisowali. Sam Heynckes ustanowił dzięki temu rekord rozgrywek - jest pierwszym szkoleniowcem, którego zespół wygrał dwanaście kolejnych spotkań w Lidze Mistrzów.
Heynckes zaczął rekordową serię w ćwierćfinale edycji 2012/2013, w którym prowadzony przez niego Bayern rozprawił się z Juventusem Turyn (2:0, 2:0). W półfinale tamtych rozgrywek monachijczycy rozbili Barcelonę (4:0, 3:0), a w finale pokonali Borussię Dortmund (2:1). Po tamtym meczu z BVB Heynckes rozstał się z Bayernem i przeszedł na zasłużoną emeryturę, ale w październiku wrócił na ławkę, by dźwignąć Bawarczyków z kryzysu.
Co ciekawe, za każdym razem gdy Heynckes dochodził ze swoim zespołem do półfinału Ligi Mistrzów, zawsze docierał do decydującego spotkania. Tak było, gdy w edycji 1997/1998 prowadził Real Madryt, a w sezonach 2011/2012 i 2012/2013 opiekował się Bayernem.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #19. "Heynckesowi należy się flaszka. Za to, że Lewandowski nie grał"