Mohamed Salah - drugi największy wyrzut sumienia Legii. Tak warszawianie zmarnowali szansę na pozyskanie Egipcjanina

Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Mohamed Salah
Getty Images / Laurence Griffiths / Na zdjęciu: Mohamed Salah

W 2011 roku Legia mogła mieć Mohameda Salaha za mniej niż 100 tys. euro, ale jego agent odbił się od ściany. Dziś Egipcjanin jest wart 200 mln euro i właśnie zmiażdżył Romę (5:2) w półfinale Ligi Mistrzów - strzelił dwa gole, a przy dwóch asystował.

Co poza nadzwyczajną skutecznością i obecnością na transferowej liście życzeń Realu Madryt łączy Roberta Lewandowskiego z Mohamedem Salahem? Na początku swoich karier obaj zostali odrzuceni przez Legię Warszawa. W 2006 roku stołeczny klub lekką ręką, za 5 tys. zł (!) oddał "Lewego" do Znicza Pruszków, nie dając 18-letniemu wówczas napastnikowi szansy w pierwszym zespole. Pięć lat później, zupełnie inna ekipa zarządzająca klubem z Łazienkowskiej 3 zignorowała fakt, że może pozyskać za grosze marzącego o wbiciu zębów w Europę 19-letniego Egipcjanina.

Dziś Salah jest na ustach całego piłkarskiego świata. W niedzielę odebrał nagrodę dla Piłkarza Sezonu Premier League, pokonując w rywalizacji o ten prestiżowy tytuł samego Kevina De Bruyne, którego bramki i asysty poprowadziły Manchester City do mistrzostwa Anglii. Rzadko zdarza się, by ten plebiscyt wygrał zawodnik spoza mistrzowskiej drużyny, więc sukces Salaha jest tym większy.

Dzień wcześniej natomiast Egipcjanin zdobył swoją 31. ligową bramkę w sezonie, wyrównując ustanowiony 22 lata temu przez Alana Shearera strzelecki rekord Premier League. Przez ponad dwie dekady wyczyn legendarnego Anglika potrafili powtórzyć jedynieCristiano Ronaldo (2007/2008) i Luis Suarez (2013/2014), a Salah stoi przed realną szansą na pobicie tego rekordu i strącenie Harry'ego Kane'a z królewskiego tronu.

Do tego Salah prowadzi Liverpool do długo wyczekiwanego przez kibiców The Reds występu w finale Ligi Mistrzów. W drodze do półfinału tych rozgrywek Egipcjanin strzelił osiem goli, w tym dwa w ćwierćfinałach z Manchesterem City, a kolejne dwa - i to jakie! - dorzucił we wtorkowym meczu z Romą. Skuteczniejszy od niego w Champions League jest tylko Cristiano Ronaldo (15).

Cena promocyjna

Jak doszło do tego, że fenomenalny Egipcjanin stał się drugim największym po Robercie Lewandowskim transferowym wyrzutem sumienia Legii Warszawa? W 2011 roku polski agent, Rafał Żurowski zainteresował się ligą egipską. Wywodzili się z niej wszyscy reprezentanci Egiptu do lat 20 przygotowujący się do udziału w MŚ U-20.

- Poleciałem na ich obóz przygotowawczy do Portugalii. Salah wpadł mi w oko podczas obejrzanego na miejscu sparingu z rówieśnikami z Portugalii, w którym gole strzelili mój numer jeden, czyli Mohamed Ibrahim i właśnie Salah - opowiada nam Żurowski.

Po meczu agent spotkał się z Egipcjanami. Nie obiecał Salahowi transferu do Legii, a jedynie umożliwienie kontaktu z warszawskim klubem, ale 19-latkowi tak bardzo spodobał się pomysł wyjazdu do Polski, że jeszcze podczas tej rozmowy skontaktował się z właścicielem firmy Arab Contractors, do której należał jego ówczesny klub, El Mokawloon i dostał zgodę na transfer.

Salah był zdeterminowany, ponieważ chciał przede wszystkim wbić zęby w Europę. Pieniądze były dla niego sprawą drugorzędną - zgodziłby się na grę w Legii za mniej niż 10 tys. zł, co plasowałoby go w dolnym rejonie albo na nawet na samym końcu klubowej list płac.

- To było z jego strony bardziej zainteresowanie wyjazdem do Europy, po prostu, niż konkretnie samą Legią. Akurat wówczas pojawiła się taka możliwość i chciał z niej skorzystać - mówi Żurowski.

Dziś Liverpool wycenia Salaha na ok. 200 mln euro, ale wtedy ustalono, że piłkarz będzie do wzięcia za cenę wręcz promocyjną - 100 tys. euro. A to była kwota, która Legia mogła jeszcze zbić. W czasie MŚ U-20 Żurowski skontaktował się z warszawskim klubem i przekazał informację o korzystnych warunkach pozyskania Salaha, ale pion sportowy Legii, którym zarządzał wtedy Marek Jóźwiak, nawet nie tyle nie zainteresował się tematem, co go zignorował - Żurowski nie otrzymał z Łazienkowskiej 3 żadnej odpowiedzi. Menedżer nie ma jednak o to żalu do klubu: - To normalne. Byłem dla nich anonimem, a ja sam jako zwykły agent dostaję mnóstwo takich maili codziennie.

Przed sezonem 2011/2012 Legia ściągnęła Dusana Kuciaka, Danijela Ljuboję, Moshe Ohayona i Michała Żewłakowa, przy udziale których - poza Ohayonem - rok później odzyskała mistrzostwo Polski, więc było to względnie udane "okienko" dla stołecznego klubu, ale przeoczony albo zignorowany cynk od Żurowskiego może się dziś odbijać czkawką Jóźwiakowi i spółce.

Miłość od pierwszego wejrzenia

A Salah długo na przyjazd do Europy czekać nie musiał. Pół roku później, dokładnie 16 marca 2012 roku, władze FC Basel, czyli klubu słynącego ze rozbudowanej i skutecznej sieci skautingu, zorganizowały spotkanie towarzyskie z reprezentacją U-23 Egiptu. Dla Faraonów mecz miał być częścią przygotowań do udziału w IO 2012 w Londynie, ale Szwajcarzy mieli swoją własną motywację.

- Jedynym powodem, dla którego zorganizowaliśmy ten mecz, było to, że chcieliśmy na żywo zobaczyć Mohameda Salaha - przyznał w rozmowie ze "Sky Sports" były prezydent Basel, Bernhard Heusler, dodając: - Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy zobaczyłem na boisku. Byliśmy pod niesamowitym wrażeniem. Było strasznie zimno, ale on był nieprawdopodobny. Grał tylko w drugiej połowie, ale to wystarczyło. Nigdy nie widziałem piłkarza o takiej szybkości.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Cała Europa to wie - Piotr Zieliński będzie wielki. "Imponuje mi"

Dziś Legia pewnie nie przeoczyłaby takiego talentu. W końcu wspomniany Heusler, który po piłkarsku zakochał się w Salahu od pierwszego wejrzenia, a który w latach 2003-2017 pełnił funkcje kierownicze w Basel i zasłużenie cieszy się opinią współtwórcy potęgi szwajcarskiego klubu, od lutego jest doradcą właściciela Legii, Dariusza Mioduskiego.

Salah był już po debiucie w egipskiej kadrze A, więc i cena za niego była wyższa. Basel wyłożył na pozyskanie skrzydłowego 2,5 mln euro, ale nie żałował zainwestowanych w niego pieniędzy. W 79 występach dla szwajcarskiego klubu Salah zdobył 20 bramek i zaliczył 17 asyst. W sezonie 2012/2013, czyli swoim debiutanckim na Starym Kontynencie, poprowadził Basel do finału Ligi Europy. Zespół z St. Jakob-Park uległ w nim Chelsea (1:3), a honorową bramkę dla niego zdobył właśnie "Momo".

Pół roku później Basel sprzedał Salaha Chelsea za 17 mln euro, ale pierwszy kontakt Egipcjanina z Premier League był nieudany. Jose Mourinho nie mógł się do niego przekonać i po roku piłkarz został wypożyczony do Fiorentiny. We Włoszech odżył. Grał tak dobrze, że ówczesny trener Violi, Vincenzo Montella porównywał go nawet z Lionelem Messim. Po pół roku we Florencji Salah przeniósł się do Romy i w Rzymie wyrósł na prawdziwą gwiazdę Serie A. Wciąż nie porzucił jednak marzeń o podbiciu Anglii i przed sezonem 2017/2018 wrócił do Premier League. Liverpool zapłacił za niego 42 mln euro, ale to był strzał w "10". The Reds nie mieli Salahowi za złe, że pięć lat wcześniej odrzucił ich propozycję, by podpisać kontrakt z Chelsea, a Egipcjanin odwdzięczył się liverpoolczykom za to, że nie nosili w sobie urazy.

Przerwie duopol?

Salah cieszy się świetna opinią nie tylko wśród piłkarzy Premier League, którzy przyznali mu tytuł najlepszego gracza sezonu. Sam Neymar, zapytany o potencjalne gwiazdy zbliżającego się mundialu w Rosji, wskazuje właśnie Egipcjanina. Salah błyszczy bowiem nie tylko w barwach Liverpoolu, ale też, jak na wielkiego piłkarza przystało, ciągnie za uszy swoją drużynę narodową.

Gwiazdor The Reds własnonożnie zapewnił Faraonom powrót na mundial po 28 latach przerwy. W decydującym meczu el. MŚ 2018 z Republiką Konga (2:1) strzelił dla Egiptu oba gole, a tego przesadzającego o awansie w piątej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy z rzutu karnego. Noga mu nie zadrżała, choć patrzyło na niego 80 tys. spragnionych sukcesu egipskich kibiców.

W fazie grupowej turnieju Egipt zagra z gospodarzami, Arabią Saudyjską i Urugwajem. Jeśli w Rosji Salah potwierdzi formę z przedmundialowego sezonu, to stanie przed dużą szansą na przerwanie trwającego od dekady duopolu Leo Messiego i Cristiano Ronaldo w plebiscycie na piłkarza roku.

Czy byłby w tym miejscu, gdyby w sierpniu 2011 roku Legia zdecydowała się na pozyskanie anonimowego Egipcjanina? Można mieć uzasadnione wątpliwości nawet mimo wielkiego talentu Salaha i profesjonalizmowi, który cechuje go od samego początku kariery. Nigdy jednak nie będzie wypominany warszawskiemu klubowi tak jak Lewandowski, którego Legia miała u siebie i oddała za bezcen, nie widząc w nim materiału na zawodnika choćby na miarę ekstraklasy.

Źródło artykułu: