Leszek Orłowski
Mimo zdarzających mu się co jakiś czas wpadek Keylor Navas jest jednym z najlepszych bramkarzy świata, a spośród tego grona - najbardziej niedocenianym. Ilekolwiek by wspaniałych meczów rozegrał dla Realu Madryt, co lato klub ten usiłuje zakontraktować innego golkipera, gdyż przecież Kostarykanin zawalił coś gdzieś po drodze. Jednak gdy rozstrzygają się losy trofeum, a nie jakiegoś tam awansu czy prozaicznych ligowych punktów, Navas znów fruwa między słupkami, broniąc w beznadziejnych sytuacjach.
Przed pierwszym starciem Realu z Juve opiniotwórczy i dobrze na ogół poinformowany portal Fichajes.net napisał tak: "Cichym bohaterem dwumeczu będzie Keylor Navas. Dobra gra może zagwarantować Kostarykaninowi kolejny sezon w Realu. Ale z kolei słaby występ może stać się jego końcem". Doprawdy kuriozalnie brzmi taka opinia o przyszłości zawodnika, z którym Los Blancos dwa razy wygrali Ligę Mistrzów!
Keylor ma w Realu cały czas pod górę. "Marca" ujęła rzecz w ten sposób: "Każdy sezon Navas zaczyna przy powszechnej opinii, że powinien dziękować Realowi, iż go nie wywalił i daje mu znów bronić. Ale gdy rozgrywki się kończą, to wszyscy kibice Realu jemu dziękują, że nadal jest w klubie… Wiosną swymi występami zabija kolejnych krytyków". Tak to właśnie w istocie rzeczy wyglądało w poprzednich dwóch sezonach, choć oczywiście klops przy golu na 0:3 z Juve sprawia, że tym razem rzeczy przedstawiają się trochę inaczej.
Przyczyną ustawicznych problemów Navasa w Realu jest tylko i wyłącznie opinia Florentino Pereza, że jego klub powinien mieć lepszego bramkarza. Prezydent Los Blancos ma argument, który ktoś mu kiedyś podsunął: w ostatnich trzech sezonach ligowych Navas rozegrał 83 mecze, w których puścił 85 goli, co daje średnią 1,02 na mecz. Marc-Andre ter Stegen z Barcy ma ją na poziomie 0,73, a Jan Oblak z Atletico – 0,54. Perez uważa, że gdyby Real posiadał bramkarza prezentującego inny styl, czyli rzadziej fruwającego, ale lepiej się ustawiającego, zespół traciłby mniej bramek.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Półfinał LM 2018. Pojedynki Lewandowskiego z Ramosem to niesamowita historia
Dlatego wciąż takiego szuka. Ciągle jeszcze marzy o sprowadzeniu Davida de Gei, od czego przed trzema laty dzieliły go sekundy. Wtedy, w sierpniu 2015 roku, Navas miał iść na wymianę za reprezentanta Hiszpanii i już był spakowany do Manchesteru. Potem pojawiały się nazwiska Thibauta Courtoisa, Jana Oblaka, Gianluigiego Donnarummy. W styczniu obecnego roku prezydent Realu natomiast uparł się, by kupić z Athleticu Bilbao Kepę. Najbliższego lata będzie zaś ponoć grany Alisson Becker z Romy.
Upór prezydenta, by pożegnać się z Navasem, może powstrzymać tylko Zinedine Zidane. I to cały czas robi. Francuz nie raz mówił, że jego bramkarzem jest Keylor, że innego nie chce. Zizou jest największym poplecznikiem golkipera, a drugim - kapitan zespołu Sergio Ramos, który także przy każdej okazji prawi koledze komplementy. Przed starciem z Juve o rywalu wypowiedział się również Gianluigi Buffon: - Keylor to wielki bramkarz, Real także dzięki niemu wygrał trofea. Nie widzę potrzeby, by ten klub kupował nowego golkipera.
Dla Navasa jego obecna sytuacja to nic nowego. Jest przyzwyczajony, że w życiu nie ma lekko. Już w Kostaryce długo musiał przebijać się do ekstraklasy, bo kilku trenerów odrzuciło jego kandydaturę ze względu na przeciętne jak na bramkarza warunki fizyczne (dziś mierzy 185 centymetrów). Leczył też wtedy ciężką kontuzję. Kiedy w 2011 roku po udanej kampanii w drugoligowym hiszpańskim Albacete trafił do Levante Walencja, przez dwa sezony był tylko rezerwowym, gdyż trenerzy stawiali na doświadczonego i wyższego Gustavo Munuę. Dziś wydaje się to niewiarygodne, bo kiedy Keylor w końcu wskoczył między słupki, od razu stał się czołowym bramkarzem ligi, a do Realu trafił po tym, gdy świetnie spisał się na mundialu w Brazylii…
Hiszpańskie źródła podają, że Florentino nadal, po meczach z Juve i Atletico, traktuje Navasa jako bramkarza tymczasowego. Gdyby ktoś zgłosił się z ofertą 20, a może nawet i 15 milionów euro, natychmiast go sprzeda. Plotka głosi, że jedno zapytanie już przyszło - z londyńskiego Arsenalu. Po tym, co stało się na Santiago Bernbeu w minioną środę, istotnie można zaryzykować tezę, że czas Navasa na Concha Espina dobiega końca…
Gdyby Keylor rzeczywiście odszedł do Anglii, na pewno ucieszyłyby się władze Kostaryki, a szczególnie tamtejsze ministerstwo turystyki. Grając w Realu, zawodnik był bowiem motorem owocnej kampanii reklamującej w Hiszpanii uroki tego kraju. Jako piłkarz Arsenalu mógłby to samo zrobić na jeszcze atrakcyjniejszym rynku angielskim…