34 punkty, pięć oczek przewagi nad strefą spadkową i w niedalekiej perspektywie mecze z konkurentami do utrzymania (Bruk-Bet Termalica Nieciecza i Sandecja Nowy Sącz). Lechia Gdańsk rozgrywa tragiczny sezon. Zespół naszpikowany piłkarzami o uznanych nazwiskach do ostatniej kolejki będzie drżeć o utrzymanie.
Ewentualne zwycięstwo we Wrocławiu wyprowadziłoby zespół na prostą. Skuteczniejszy był jednak Śląsk, który mniej czasu spędził z piłką przy nodze, ale bezlitośnie obnażył błędy gdańszczan. - To bardzo bolesna porażka i stawiająca nas w mocno niekomfortowej sytuacji. Śląsk wypunktował nas na własne życzenie. Nie potrafiliśmy być tak konkretni jak rywale. Pomimo że wymieniliśmy jakieś 400 podań, Śląsk około 180 - komentował trener Piotr Stokowiec.
Szkoleniowiec Lechii musiał eksperymentalnie zestawić obronę. Urazy leczą Jakub Wawrzyniak i Joao Nunes, za kartki pauzował podstawowy stoper Steven Vitoria. Z przymusu na środku wystąpił Ariel Borysiuk, który sam potem przyznał, że zawalił przy trzeciej bramce, autorstwa Jakuba Koseckiego.
- Chcieliśmy grać w piłkę i przy absencji Vitorii to było nasze wyjście z sytuacji. Przy tych bramkach nie zabrakło wzrostu, bardziej wynikały z błędów w środku pola. Ariel miał nam pomóc zdominować mecz, po części ten pomysł wypalił. Obyło się to kosztem współpracy w defensywie - tłumaczył Stokowiec.
I podkreślił: - Podstawowe pytanie - co zrobimy z tą porażką? Następny mecz gramy już za cztery dni.
I to nie byle jakie spotkanie, tylko z Bruk-Bet Termaliką. W razie zwycięstwa niecieczan, rywale traciliby tylko dwa punkty, a Słonie mają do rozegrania jeszcze lokalne derby z Sandecją. Na szczęście dla Lechii, w ostatniej kolejce najsłabsi w lidze nowosądeczanie przyjadą do Gdańska. Dopiero ten mecz może zapewnić utrzymanie w Ekstraklasie.
ZOBACZ WIDEO Popis Messiego, kosmiczna asysta Suareza. Barcelona mistrzem Hiszpanii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]