Czytaj w "PN". Kolumbijczycy w Primera Division - siedmiu dobrych, żadnego wspaniałego

Getty Images / Na zdjęciu: Carlos Bacca
Getty Images / Na zdjęciu: Carlos Bacca

W kadrze powołanej przez selekcjonera rywala Biało-Czerwonych na rosyjskim mundialu na towarzyskie mecze w marcu znalazło się aż siedmiu zawodników na co dzień występujących w Primera Division.

Leszek Orłowski

To liga, która dała ich najwięcej. Jak sobie owa siódemka radzi na hiszpańskich boiskach? Czego możemy się po każdym z tych piłkarzy spodziewać 24 czerwca na stadionie w Kazaniu?

Hiszpańską sekcję w ekipie Cafeteros tworzą dziś: Luis Muriel z Sevilli, Carlos Bacca z Villarrealu, Johan Mojica i Bernardo Espinosa z Girony, Yerry Mina z Barcelony, Carlos Sanchez z Espanyolu i Jefferson Lerma z Levante. Przeciwko Francji Mina, Sanchez i Muriel zagrali w wyjściowym składzie, zaś Lerma wszedł na zmianę. Starcie z Australią zaczęli Mojica i Bacca, zaś w trakcie gry na placu pojawili się Mina i Lerma. Tak więc jedynym, który się nie pokazał, był Bernardo.

Muriel - napastnik, który nienawidzi pola karnego

Latem 2017 roku Sevilla zapłaciła Sampdorii za tego zawodnika 20 milionów euro i był to najwyższy transfer w historii klubu. W związku z tym spodziewano się po nim cudów, strzelenia mnóstwa goli. Sam zawodnik zresztą podgrzewał oczekiwania, stwierdzając, że pragnie ich uzyskać co najmniej 20. Tymczasem pod bramką rywala nie idzie mu dobrze. Do 26 kwietnia (wszystkie dane liczbowe zawarte w tym tekście uwzględniają mecze rozegrane do tej daty) zdobył ją zaledwie dziewięciokrotnie.

Hiszpańscy eksperci szybko stwierdzili, że tak mizerny dorobek snajperski wynika nie z marnej formy Kolumbijczyka, tylko z jego stylu gry. Nie był bowiem nigdy typowym goleadorem, jego rekordowe osiągnięcie pod względem liczby trafień w sezonie ligowym to 11. Woli grać obok rasowej dziewiątki, najlepiej czuje się, mając za partnera snajpera rezydującego w polu karnym, gdyż on woli działać poza nim albo na jego obrzeżach; jedna z gazet ze zdumieniem zauważyła, że jest jedynym w całej lidze środkowym ataku nielubiącym szesnastki, uciekającym z niej przy każdej okazji. W kadrze Sevilli nie ma żadnego zawodnika typu, nie przymierzając, Roberta Lewandowskiego i właśnie od Muriela oczekiwano, że będzie walczył fizycznie z obrońcami rywali, grał tyłem do bramki. A on tego ani nie chce, ani za bardzo nie potrafi robić. Stąd cały problem.

W dodatku, o czym głośno mówił, za kadencji pierwszego trenera Sevilli w tym sezonie, Eduardo Berizzo, ciążyło mu owe 20 milionów. Dopiero Vincenzo Montella sprawił, że zapomniał o balaście i zaczął grać normalnie. Tylko że nie przełożyło się to na liczbę strzelonych przez niego goli. Jeśli do końca sezonu nie obudzi się i nie wprowadzi Sevilli do przyszłorocznej Ligi Europy, może mieć kłopoty i on, i dyrektor sportowy Los Nervionenses Oscar Arias, który go kupował.

W reprezentacji Kolumbii Muriel może jednak grać tak, jak najbardziej lubi. W podstawowej jedenastce występuje bowiem obok Radamela Falcao, który bierze na siebie wszystkie te obowiązki, jakich nie znosi atakujący Sevilli. Możemy spodziewać się po nim, że będzie czekał na piłkę w bocznym sektorze boiska, z lewej strony, a gdy ją otrzyma, ruszy na pełnej szybkości w kierunku pola karnego, starając się mijać kolejnych obrońców, co często udaje mu się dzięki połączeniu siły fizycznej z dużą masą. Jego gra sprawia przeciwnikowi tego typu kłopot, że nigdy nie wiadomo, kto ma go pilnować: boczny obrońca czy stoper, gdyż Luis ustawia się zwykle właśnie między nimi, na ziemi niczyjej. Na szczęście Łukasz Piszczek to na tyle doświadczony zawodnik, że powinien temat Muriela ogarnąć.

(...)

[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

ZOBACZ WIDEO Jarosław Niezgoda: Reprezentacja? Na nic nie liczę

Komentarze (0)