Średniowiecze z transmisją na żywo. Ludzie w popłochu zabierali dzieci z trybun i uciekali ze stadionu. Tak wyglądało święto polskiej piłki.
A mówimy o sztandarowej imprezie PZPN, co do której związek aż dusi się w samozachwycie. W środę byliśmy o krok od tragedii. PZPN poniósł spektakularną klęskę organizacyjną, więc Zbigniew Boniek - po sześciu latach sprawowania rządów - dostrzegł, że jednak jest w Polsce problem kibolstwa. Brawo, lepiej późno niż wcale.
Dziś Boniek ogłasza "zero tolerancji", ale całe lata dogadywał się kibicami. Za każdym razem z miernym skutkiem. Finały Pucharu Polski to co roku ta sama zabawa w racowisko. Z tym że w tej edycji kibole poszli kilka kroków dalej. Aż strach pomyśleć jakie "atrakcje" przygotują za rok...
Boniek zapowiada złożenie zawiadomienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Świetnie, tylko czemu przez całe lata był promotorem używania rac na piłkarskich stadionach I to na tyle, że kiedyś racę przyniósł do studia TVN do Moniki Olejnik, żeby pokazać, że samo odpalanie rac nie jest niebezpieczne. Teraz zbiera żniwa swojej polityki.
Po środowym finale Boniek mówił, że nie wie jakie kary dostanie Arka Gdynia, ale wnioskując z zachowania prezesa w sprawie kar dla Piasta Gliwice za przerwany mecz z Górnikiem, będzie surowo.
ZOBACZ WIDEO Radosław Cierzniak o racach: Obawiałem się, że mogę dostać
Wtedy Boniek z uporem twierdził, że nie ma znaczenia, kto zaczął, którzy kibice prowokowali - Piast musi dostać walkowera. Bo jest organizatorem meczu.
To mam nadzieję, że teraz PZPN - przecież organizator finału Pucharu Polski - też się przykładnie ukarze. I to z całą surowością. Łatwo kluby karać, trudniej samemu pokazać, jak sobie poradzić z kibolstwem. Zresztą kluby radzą sobie lepiej niż PZPN - taka jest prawda.
Mecz Piasta został przerwany, bo w Gliwicach było ponoć na tyle niebezpiecznie, że nie można było dograć dziesięciu minut. No to jak było na Narodowym w środę? Bezpiecznie?
Z powodu gryzącego dymu rodzice zabierali ze stadionu swoje dzieciaki. Race były wystrzeliwane z wyrzutni w kierunku ludzi, a całą drugą połowę palił się dach... Mimo to grano nadal, finał Pucharu Polski musiał być dokończony. Czy nie było to czasem narażenie ludzkiego zdrowia i życia?
Zbigniew Boniek wychował się w PRL i pewne fascynacje - jak widać - zaległy mu w pamięci. Lubi mieć swoje "Dożynki": duży stadion, dzieci i telewizję pokazującą wodza. Ot, taka akademia ku czci.
A jeszcze zawsze się znajdzie pod ręką jakaś współczesna, usłużna wersja dawnej "Trybuny Ludu", która zrobi klakę i pokaże, jak PZPN dba o młodzież i jaki fajny turniej robi. Bo to stadion aż Narodowy, bo to marzenia dzieci, żeby tam zagrać. Szkoda że nie pokazuje się wcześniejszych etapów tego samego turnieju, bo tam - gdy nie ma kamer - tak kolorowo już nie jest. Wystarczy porozmawiać z rodzicami.
PZPN lubi pokazywać, jak dba o młodzież tym turniejem na Narodowym. Ale w Polsce grają w piłkę dziesiątki czy setki tysięcy dzieciaków i związek nie ma nic do tego. Za wszystko płacą rodzice. To za ich pieniądze wpłacane do tysięcy szkółek w całym kraju buduje się podstawy futbolu w Polsce. To rodzice są głównym sponsorem naszej piłki, nikt inny.
Dziś Zbigniew Boniek jest zdziwiony, zniesmaczony, zaskoczony tym, co się w środę działo na Narodowym, choć przecież takie "cuda" z udziałem wyrzutni rac miały miejsce niedawno w derbach Krakowa. Boniek od sześciu lat rządzi w PZPN i w połowie drugiej kadencji nadal nie rozwiązał problemu z kibolami.
A to jest rak trawiący polską piłkę. Chuligani, czy może wprost - bandyci, kradną nam futbol i nikt z tym nic nie robi.
Wielokrotnie pisałem, że to zadanie dla prezesa PZPN. On ma lobbować, nagłaśniać problem, szarpać za rękę rządzących i posłów, którzy tak chętnie korzystają z gościny związku na spotkaniach reprezentacji. Prezydent Duda jest na każdym meczu, są ministrowie, przychodzą elity. To jest doskonałe forum, żeby zabiegać o pomoc w walce z chuligaństwem stadionowym. Kluby same sobie nie poradzą, musi im pomóc państwo i jego aparat. Trzeba o tym mówić, trzeba pokazywać, trzeba o to walczyć, a nie oddawać piłkę walkowerem bandytom. To rola PZPN, żeby domagać się egzekwowania prawa, skarżyć na bierność policji, prokuratury czy służb, które przecież infiltrują środowiska kibolskie. To związek musi lobbować za zaostrzaniem przepisów prawa, bo to jemu na bezpieczeństwie imprez piłkarskich powinno zależeć najbardziej. Ale PZPN i jego prezes muszą być w tym konsekwentni, muszą to sobie postawić za cel. Politycy chętnie przyjdą za darmo na VIPa, najedzą się, napiją i pójdą. A polska pika zostanie z problemem bandyterki na stadionach. Nikt nie ma lepszych instrumentów niż Boniek, żeby lobbować (znana twarz, do dyspozycji zaproszenia na mecze, zwasalizowana prasa). Nic tylko się brać do roboty. No ja wiem, że to trudne, ale samo się nie zrobi.
Łatwiej wypinać pierś po ordery za sukcesy reprezentacji i zamieniać PZPN w PZPR -Polski Związek Pilnowania Roberta. Lewandowski sobie poradzi, jego pilnować nie trzeba. Jak będzie w bardzo dobrej formie, to jest szansa coś na mundialu ugrać. A jeśli "Lewy" będzie w formie kiepskiej, to tu związek nic nie poradzi. Dostaniemy w "kuchnię" i będzie odwrót z Rosji jak za Napoleona.
Związek powinien skupić się na czymś innym niż grzanie się w świetle sławy Lewandowskiego. Są ważniejsze problemy. Bez wyrzucenia bandyterki ze stadionów liga się nigdy nie rozwinie. Normalni ludzie nie przychodzą z dziećmi w miejsca, gdzie strzela się z wyrzutni rac i jest niebezpiecznie.
Mnie się wydaje, że to jest właśnie główne zadanie prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, a nie np. promowanie picia piwa w telewizji. Gdyby takie same środki jak ma kampania piwa przeznaczyć na nagłaśnianie walki z chuliganerią, polska piłka klubowa byłby już w zupełnie w innym miejscu. A tak nadal tkwi w średniowieczu.
Ale pewnie i w tej kwestii mamy z Bońkiem odmienne zdanie.
Dariusz Tuzimek,
Futbolfejs.pl
Co czytają tylko zagraniczne polskojęzyczne media
Takie jak ten portal
I nie nawiązuje do tych kiboli (bo tez tego nie popieram) tylko do waszych komentarzy
Nie po Czytaj całość