Jagiellonia walczy do końca. "Musimy teraz wygrać z Wisłą"
- Musimy teraz wygrać z Wisłą Płock, a co się stanie w Poznaniu? Zobaczymy - mówił po wyjazdowej wygranej z Zagłębiem Lubin (2:1) pomocnik Jagiellonii, Bartosz Kwiecień. Białostoczanie wciąż mają cień nadziei na mistrzostwo Polski.
W niedzielę, goście wyszli na boisko bardzo zmotywowani. Od samego początku starcia stwarzali dużo zagrożenia pod bramką Dominika Hładuna, czego efektem było trafienie Tarasa Romanczuka z 25. minuty.
- Pierwszy kwadrans był bardzo dobry w naszym wykonaniu. Bramka? Podstawiłem nogę i jest - mówił w przerwie dla Canal+ zdobywca pierwszego gola.
Po niej do głosu zaczęli coraz śmielej dochodzić Miedziowi. Szybko, jednak zostali skarceni przez przyjezdnych, którzy podwyższyli swoje prowadzenie po dobrze rozegranym rzucie rożnym.
- Padły odważne słowa w przerwie i to było widać w drugiej połowie. Graliśmy lepiej. Wiedzieliśmy, że zagrożeniem ze strony przeciwnika będą stałe fragmenty, ale niestety i tak straciliśmy tak gole. Naszym priorytetem było urwać punkty Jagiellonii, nie udało się - zapewniał po spotkaniu zdobywca honorowej bramki dla gospodarzy, Jakub Tosik.
W ostatniej akcji pojedynku doszło do upadku Jakuba Maresa w polu karnym Jagi. Sędzia pozostał jednak nieugięty na protesty zawodników Zagłębia i nie odgwizdał jedenastki. Jak pokazały powtórki, słusznie.
- Szacunek dla Maresa, bo sam powiedział, że karnego nie było. Musimy teraz wygrać z Wisłą Płock, a co się stanie w Poznaniu? Zobaczymy. Lech na pewno tanio skóry nie sprzeda - podsumował Bartosz Kwiecień.
W ostatniej, decydującej kolejce Lotto Ekstraklasy Żółto-czerwoni zmierzą się u siebie z Wisłą Płock. Aby zdobyć tytuł muszą pokonać Nafciarzy i liczyć na przegraną Legii, która zagra na wyjeździe z Lechem. Spotkania zaplanowano na niedzielę o godz. 18.
ZOBACZ WIDEO Skandaliczne zachowanie kibiców HSV. Policja na murawie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]