W wyjściowych składach obu drużyn zabrakło kluczowych zawodników. W Śląsku Wrocław głównym nieobecnym był Sebastian Mila, który najprawdopodobniej ten sezon ma już z głowy. W drużynie z Poznania w wyjściowym składzie, co było dużym zaskoczeniem, nie pojawił się Semir Stilic. - To jest młody zawodnik, który stracił dużo sił na meczu z Polonią Warszawa. Dodatkowo doznał lekkiego urazu, dlatego w sobotę nie wyszedł od początku. To jest w dalszym ciągu bardzo dobry zawodnik i bardzo dobrze gra - wyjaśniał powody absencji Bośniaka trener Kolejorza, Franciszek Smuda.
Od pierwszych minut do ataku ruszyli goście. Już na samym początku potyczki minimalnie spudłował Hernan Rengifo. Później gorąco było raz pod jedną, raz pod drugą bramką. Aż do 12. minuty. Wtedy to zawodnicy z Poznania przeprowadzili dwie akcje, które wstrząsnęły publicznością zgromadzoną na stadionie przy ulicy Oporowskiej. Najpierw z rzutu rożnego dośrodkowywał Jakub Wilk, a w poprzeczkę trafił Rengifo. Chwilę później wrocławianie nie mieli już tyle szczęścia. W pole karne prostopadłą piłkę posłał Tomasz Bandrowski, Wilk odegrał do będącego bez opieki Roberta Lewandowskiego, który nie miał problemów ze zdobyciem gola. Minutę po strzelonej bramce Lewandowski znów stanął przed szansą, lecz minimalnie chybił.
W tym fragmencie meczu Lechici osiągnęli zdecydowaną przewagę i co chwilę stwarzali groźne akcje pod bramką Wojciecha Kaczmarka. W 18. minucie aktywny Lewandowski otrzymał piłkę na linii pola karnego. Przed sobą młody snajper miał tylko bramkarza, zdecydował się na strzał, który okazał się jednak bardzo niecelny. Zniechęceni brakiem drugiej bramki Lechici pomału zaczęli oddawać inicjatywę graczom beniaminka ekstraklasy.
W 30. minucie Śląsk, za sprawą Vuka Sotirovica, przeprowadził groźną akcję. Serbski napastnik strzelił mocno w światło bramki, lecz Ivan Turina wybił piłkę przed siebie. W tym okresie meczu to WKS mocno przycisnął i co chwilę kotłowało się bramką golkipera Lecha. Prym w akcjach Śląska wiódł przede wszystkim Marek Gancarczyk. Starszy z braci Gancarczyków grających w Śląsku stwarzał największe zagrożenie. To właśnie po wrzutce Gancarczyka w 37. minucie pięknie do strzału głową złożył się Tomasz Szewczuk. Kapitalną interwencją popisał się jednak Turina, który wybił futbolówkę na rzut rożny. Śląsk cały czas atakował, piłka za żadne skarby nie chciała wpaść jednak do bramki pretendenta do tytułu Mistrza Polski. Tuż przed gwizdkiem sędziego kończącym pierwszą część meczu znów zakotłowało się w polu karnym Lecha, obrońcy Kolejorza w porę wyjaśnili jednak sytuację.
Druga odsłona widowiska zaczęła się od mocnego uderzenia Śląska Wrocław. Zawodnicy trenowani przez Ryszarda Tarasiewicza wykonywali rzut rożny. Janusz Gancarczyk podał do Mariusza Pawelca, a ten dośrodkował do Sotirovica i chociaż piłka po strzale tego ostatniego wpadła do bramki, to sędzia nie mógł uznać gola, ponieważ wcześniej futbolówka zdążyła opuścić plac gry. Śląsk, tak jak pod koniec pierwszej połowy atakował, drugą bramkę zdobyli jednak goście. W 57. minucie po rzucie rożnym do piłki doszedł Zlatko Tanevski, dośrodkował w pole karne. Tam do futbolówki najwyżej wyskoczył Manuel Arboleda i ładnym strzałem głową wyprowadził Lecha na dwubramkowe prowadzenie. - Było ciężko, był to trudny mecz, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Jestem zadowolony, bo Lech zdobył trzy punkty - mówił po spotkaniu szczęśliwy gracz poznańskiej lokomotywy. Po drugim trafieniu dla gości tempo meczu jakby opadło. Poznaniacy skupili się głównie na przetrzymywaniu piłki i wyprowadzaniu kontrataków, a piłkarze beniaminka ekstraklasy nie potrafili znaleźć recepty na umieszczenie futbolówki w bramce Turiny.
W 82. minucie blisko strzelenia gola był nowo wprowadzony Kamil Biliński, jednak i jemu ta sztuka się nie udała. W samej końcówce spotkania wrocławianie odkryli się chcąc zdobyć choć kontaktowe trafienie. To mogło się źle skończyć gospodarzy, gdyż dwukrotnie przed doskonałą szansą stanął Robert Lewandowski. Najpierw w 88. minucie nie wykorzystał okazji sam na sam z bramkarzem Śląska. Wręcz identyczną sytuację snajper Lecha zmarnował w 90. minucie. Ostatecznie potyczka zakończyła się dwubramkowym zwycięstwem Lecha Poznań. - Przegraliśmy u siebie różnicą dwóch bramek. Może jak byśmy strzelili bramkę, bo były sytuacje, to mecz by się ułożył inaczej - podsumował najlepszy zawodnik Śląska w sobotnim spotkaniu, Marek Gancarczyk.
Lech Poznań dzięki temu zwycięstwu znów liczy się w walce o miano najlepszej drużyny w kraju. Na obecną chwilę Lechici zrównali się w tabeli z liderującą Legią Warszawa. - My cały czas mieliśmy szanse na mistrzostwo i w dalszym ciągu liczą się wszystkie zespoły, które są w czołówce - powiedział po meczu Franciszek Smuda.
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:2 (0:1)
0:1 - Lewandowski 12'
0:2 - Arboleda 57'
Składy:
Śląsk Wrocław: W. Kaczmarek - Socha, Celeban, Łukasiewicz, Pawelec, M. Gancarczyk (75' Biliński), Dudek, Ulatowski, J. Gancarczyk, Szewczuk, Sotirović.
Lech Poznań: Turina - Kikut, Arboleda, Tanevski, Bandrowski, Wilk, Henriquez, Murawski, Peszko (87' Stilić), R. Lewandowski (90' Cueto), Rengifo (66' Injac).
Żółte kartki: J. Gancarczyk (Śląsk) oraz Kikut, Bandrowski, Rengifo (Lech).
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).
Widzów: 9000.
Najlepszy piłkarz Śląska: Marek Gancarczyk.
Najlepszy piłkarz Lecha: Manuel Arboleda.
Piłkarz meczu: Manuel Arboleda.