Pogrom faworyta - relacja z meczu Warta Poznań - Korona Kielce

Tego nie spodziewał się chyba nikt. Piłkarze Korony doznali klęski w wyjazdowym pojedynku z Wartą. Poznaniacy dali ekipie Włodzimierza Gąsiora solidną lekcję I-ligowego futbolu, a sami zrobili kolejny wielki krok w kierunku utrzymania w I lidze. Sobotnie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3:0, a bramki strzelali: Paweł Iwanicki, Marcin Wojciechowski oraz Marcin Klatt.

Zieloni objęli prowadzenie już w 2. minucie, zupełnie zaskakując defensywę ekipy z Kielc. Po oskrzydlającej akcji, bardzo groźny strzał oddał Filip Burkhardt i piłka odbiła się od słupka. Defensorzy Korony nie potrafili zażegnać niebezpieczeństwa, a Warta wykorzystała ich nieporadność. Dobitka Marcina Klatta została jeszcze zablokowana, ale wobec soczystego uderzenia Pawła Iwanickiego golkiper przyjezdnych, Radosław Cierzniak był już bezradny.

Poznaniacy znacznie ułatwili sobie sytuację i zmusili rywali do odkrycia się. Kielczanie próbowali atakować, zyskali nawet optyczną przewagę, tyle że grali tak przewidywalnie i schematycznie, że nie mieli szans na stworzenie większego zagrożenia pod bramką Łukasza Radlińskiego. Kolejne minuty mijały, a ekipa Włodzimierza Gąsiora w dalszym ciągu prowadziła akcje w wolnym i jednostajnym tempie, wymieniając niezliczoną ilość podań wszerz boiska. To sprawiało, że Warta dość spokojnie utrzymywała korzystny wynik i, choć kontrowała rzadko, nie została zepchnięta do skomasowanej defensywy.

Golem wyrównującym zapachniało dopiero w 28. minucie, gdy ładną centrą z rzutu rożnego popisał się Tomasz Nowak, a groźny strzał głową oddał Łukasz Cichos. Były napastnik Tura Turek posłał futbolówkę tuż nad poprzeczką. Uderzeń w wykonaniu kielczan było więcej, lecz zdecydowana większość z nich poprawiała tylko statystyki, bo o zagrożeniu pod bramką gospodarzy nie było raczej mowy.

Obserwatorzy spotkania na stadionie przy Drodze Dębińskiej przecierali oczy ze zdumienia, gdyż akcje faworyzowanych gości pozbawione były jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Piłkarze Korony sprawiali wrażenie, jakby rozgrywali premierowy mecz w I lidze i nie mieli świadomości, że w tej klasie rozgrywkowej ogromne znaczenie odgrywają nie tylko umiejętności, ale także poziom zaangażowania. A tej ostatniej cechy w ekipie Włodzimierza Gąsiora zdecydowanie brakowało. Zupełnie inaczej wyglądała postawa Warty. Zieloni nie imponowali fajerwerkami technicznymi, ale za to walczyli o każdą piłkę, a przerywając ofensywne zapędy Korony, wyraźnie wytrącali ją z rytmu.

W przerwie szkoleniowiec gości postanowił przemeblować linię napadu swojej drużyny i na boisku zameldowali się Edi Andradina oraz Piotr Gawęcki. Dość dobrze spisywał się jednak tylko ten pierwszy. Brazylijczyk brał na siebie ciężar rozgrywania akcji, od czasu do czasu decydował się również na strzały z dystansu. Zazwyczaj piłka nie leciała jednak w światło bramki.

Kielczanie nie zdążyli jeszcze rozpędzić się w drugiej połowie, a już przegrywali 0:2. W 52. minucie przepięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Marcin Wojciechowski. Pomocnik Warty posłał piłkę nad murem kieleckich defensorów i Cierzniak skapitulował, mimo że do dobrej interwencji zabrakło mu bardzo niewiele.

Dwubramkowe prowadzenie jeszcze bardziej uskrzydliło podopiecznych Bogusława Baniaka. Gospodarze, podobnie jak w pierwszej połowie, długimi fragmentami całkowicie neutralizowali ofensywę rywali. Błędy zdarzały im się niezmiernie rzadko, a nawet gdy do nich dochodziło, kielczanie nie potrafili tego wykorzystać. Dobre sytuacje marnowali Nowak oraz Marcin Popławski. Ten pierwszy oddał jeden z nielicznych celnych strzałów Korony, ale Radliński nie dał się zaskoczyć i skończyło się tylko na rzucie rożnym.

W 89. minucie poznaniacy dobili bezradnych gości, zdobywając trzeciego gola. Zdarzenie to jest warte odnotowania, bowiem do siatki trafił Klatt, który poprzednią bramkę zdobył... 8 listopada ubiegłego roku w pojedynku z Widzewem Łódź. 24-letni napastnik pokonał Cierzniaka płaskim uderzeniem w sytuacji sam na sam, finalizując świetne podanie Burkhardta z głębi pola.

Warta wygrała ostatecznie 3:0 i ma na koncie już 40 punktów. Wydaje się, że taki dorobek ostatecznie zapewnia jej I-ligowy byt. Nie oznacza to jednak, że ekipa Bogusława Baniaka nie może pokusić się o następne niespodzianki. Okazja ku temu nadarzy się już w środę, gdy poznaniacy wyjadą do Lubina na mecz z KGHM Zagłębiem.

Po porażce w stolicy Wielkopolski, Korona ma cztery oczka straty do miejsca premiowanego udziałem w barażach o ekstraklasę. Kielczanom nie można zatem odbierać szans na awans, jednakże styl, w jakim polegli w Poznaniu, optymizmem napawać ich nie może.

Warta Poznań - Korona Kielce 3:0 (1:0)

1:0 - Iwanicki 2'

2:0 - Wojciechowski 52'

3:0 - Klatt 89'

Składy:

Warta Poznań: Radliński - Ngamayama, Błażej Jankowski, Strugarek, Otuszewski, Wojciechowski (90' Antelj), Bekas, Batata (72' Sikora), Burkhardt, Iwanicki (83' Magdziarz), Klatt.

Korona Kielce: Cierzniak - Nawotczyński, Markiewicz, Hernani, Kuzera, Wilk, Nowak, Zganiacz, Kozubek (59' Popławski), Konon (46' Gawęcki), Cichos (46' Edi).

Żółte kartki: Błażej Jankowski (Warta) oraz Kozubek, Wilk (Korona).

Sędzia: Cezary Smoleński (Suwałki).

Widzów: 1800.

Najlepszy piłkarz Warty: Paweł Iwanicki.

Najlepszy piłkarz Korony: Tomasz Nowak.

Najlepszy piłkarz meczu: Paweł Iwanicki.

Komentarze (0)