Bojan Krkić - "drugi Messi", który przegrał z presją

Początek był jak ze snu: gole dla Barcy, okładki w gazetach, uwaga fanów. Tego było za wiele jak na 17-latka. Pojawiły się problemy z psychiką i ataki paniki. - Wszędzie czułem presję. Ona nie znikała - mówi Bojan Krkić, który miał być drugim Messim.

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
Bojan Krkić Newspix / Catherine Ivill / AMA / PRESSFOCUS / Na zdjęciu: Bojan Krkić
24 kwietnia 2007 roku w towarzyskim meczu Barcelony z Al-Ahly Kair na boisku pojawił się pewien nastolatek. Zagrał świetne zawody, ukoronowane bramką. Kilkanaście tygodni później błysnął na Mistrzostwach Europy U-17, a zaraz po nich zadebiutował w rozgrywkach Primera Division, jak i Lidze Mistrzów, zmieniając w 88. minucie pojedynku z Olympique Lyon (3:0) samego Lionela Messiego. Świat nie miał wątpliwości: "Barca ma kolejnego Leo!". Niestety, Bojan Krkić nie wytrzymał tej presji...

Narodziny "drugiego Messiego"

- To wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Pod względem piłkarskim szło mi dobrze, ale pod względem osobistym nie. Musiałem z tym żyć. Ludzie mówią, że moja kariera nie jest taka, jak przewidywano. Okej, zgadzam się na porównania z Messim… ale jakiej kariery się spodziewaliście? - pyta wymownie zawodnik w wywiadzie dla angielskiego "Guardiana".

Oczekiwania nie wzięły się znikąd. W zespołach młodzieżowych Barcelony, Bojan zdobył niemal 1000 bramek. Robił wrażenie w rozgrywkach juniorów, przewyższał znacznie swoich rówieśników nawet w La Masii. Nie przypadkiem zyskał więc status "drugiego Leo". Szczególnie, że wejście do pierwszej drużyny miał, podobnie jak Argentyńczyk, bardzo mocne. Na dzień dobry pobił przecież kilka rekordów.

- W wieku 17 lat moje życie zmieniło się całkowicie. Pojechałem na MŚ U-17 w lipcu i nikt mnie nie znał, ale po powrocie nie mogłem nawet przejść przez drogę. Kilka dni później zadebiutowałem z Osasuną, minęły trzy lub cztery dni i zadebiutowałem w Lidze Mistrzów. Za chwilę strzeliłem gola z Villarrealem i w lutym przyszło pierwsze powołanie do reprezentacji Hiszpanii - opowiada.

Psychika powiedziała "stop"

Od samego debiutu w Barcie, z niezwykle utalentowanym piłkarzem wiązano ogromne nadzieje w całym kraju. La Roja byli wtedy jeszcze przed pasmem długo wyczekiwanych sukcesów. Podobnie jak kibice, także ówczesny selekcjoner Luis Aragones widział w nastolatku kogoś kto może poprowadzić piłkarzy z Półwyspu Iberyjskiego do upragnionych tytułów. Pół roku po jego debiucie w seniorskim futbolu, wysłał mu więc powołanie na towarzyskie starcie z Francją.

- Wszystko szło świetnie, ale dochodzisz do pewnego momentu, gdy twoje ciało mówi "stop". Przed spotkaniem i wejściem do szatni czułem się dobrze, ale wtedy pojawiły się zawroty głowy, panika, przytłoczenie i położyli mnie na leżance u fizjoterapeuty - relacjonuje po latach zawodnik, dodając: - Nikt nie chce o tym mówić. Piłka nożna nie jest tym zainteresowana. Powiedziano, że nie gram ze względu na problemy żołądkowe, a w rzeczywistości był to atak paniki.

Pierwszy kontakt z kadrą nie wyszedł Krkiciowi na dobre, ale w klubie młody gracz wciąż zachwycał. 23 marca 2008 w spotkaniu z Realem Valladolid (4:1) strzelił dwa gole i miał dwie asysty. Po nim "Mundo Deportivo" dało na pierwszej stronie tytuł "Bojan Crackic" [hiszp. crack - gwiazda], a włoska" La Gazzetta dello Sport" informowała o "cudownym dziecku futbolu". Za chwilę 17-letni napastnik trafił po raz pierwszy w Lidze Mistrzów.

- Wszędzie czułem presję, ogromną, ona nigdy nie znikała. Przed spotkaniem z Francją to był pierwszy raz, ale takie paskudne etapy przechodziłem także w przyszłości. Są leki i terapie psychologiczne na pokonanie tej przypadłości, strachu. Lęk wpływa na każdego w inny sposób. Rozmawiałem z kimś, kto ma uczucie, jakby jego serce biło 1000 razy na minutę. W moim przypadku to były zawroty głowy, uczucie podobne do przechodzenia choroby przez całą dobę. To wszystko rozpoczęło się w lutym i trwało do lata, gdy nadszedł czas na mistrzostwa Europy - tłumaczy Krkić.

Nieszczęsna odmowa

Jako że w barwach Dumy Katalonii piłkarz nadal się wyróżniał, to nikt nie miał wątpliwości, że nazwisko nastoletniego gracza znajdzie się w szerokiej kadrze Hiszpanii na turniej w Austrii i Szwajcarii. I rzeczywiście, tak też się stało. Trener miał zresztą zamiar zabrać go na zwycięski (jak się później okazało) czempionat, ale ostatecznie piłkarz został w kraju.

- Zdecydowałem się, że nie mogę pojechać. Chciałem się odizolować. Każdy w federacji wiedział, także Luis Aragones. Fernando Hierro wysyłał mi w każdym tygodniu wiadomość z pytaniem o samopoczucie, a przed ogłoszeniem składu zadzwonił. Powiedział: "Bojan, powołamy cię". Jechałem wtedy samochodem na trening i odpowiedziałem: "Przykro mi to mówić, ale nie mogę pojechać". Przyjechałem na Camp Nou i od razu usłyszałem od Carlesa Puyola: "Bojan, będę przy tobie przez cały czas. Będę tam dla ciebie". Powiedziałem: "Puyi, nie mogę. Biorę leki, jestem na krawędzi". Następnego dnia zobaczyłem nagłówek: "Hiszpania powołała Bojana, Bojan mówi nie" - wspomina zawodnik.


Czy Bojan Krkić mógł dorównać Leo Messiemu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×