Dariusz Tuzimek: Boniek właśnie próbuje kiwnąć opinię publiczną (felieton)

Agencja Gazeta / Jakub Orzechowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek
Agencja Gazeta / Jakub Orzechowski / Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

Trzy dni po skandalicznym finiszu ekstraklasy w Poznaniu prezes PZPN zwołał konferencję. Zainteresowanie ogromne, wszyscy ciekawi, pewnie Boniek ma pomysł, jak ratować polską piłkę przed kibolami. Usłyszeliśmy coś w stylu "Program: To nie my".

Jeśli komuś się wydawało, że w sytuacji, w której chuligani narażają życie kibiców na dwóch najważniejszych meczach sezonu - finał Pucharu Polski i starcie o mistrza kraju - w PZPN ogłoszą alarm przeciwpożarowy, to jest w błędzie.

- My na dzisiejszym zarządzie w ogóle się tymi sprawami nie zajmowaliśmy - przyznał Zbigniew Boniek, zachowując się tak, jakby trzy ostatnie dni spędził zamknięty w lodówce. Normalnie w sytuacji tak wielkiego kryzysu, jaki dotknął polski futbol, szef związku piłkarskiego mówi o wdrożeniu natychmiastowego programu naprawczego, szeroko prowadzonych działaniach, współpracy z policją i prokuraturą, o lobbingu w sprawie zmiany Ustawy o Bezpieczeństwie Imprez Masowych. O tym, że osobiście się zaangażuje, że spotka z premierem, ministrem spraw wewnętrznym, parlamentarzystami i każdym, kto może pomóc w walce z gangreną toczącą ligowy futbol w Polsce. Ale Boniek przyszedł na spotkanie z dziennikarzami opowiedzieć o warunkach licencyjnych dla klubów, szkoleniu młodzieży, ekwiwalencie za wyszkolenie itd. Wszystko to ważne sprawy, ale nie teraz, nie w tym momencie. Teraz są ważniejsze. Mamy tu pożar, chuligani ukradli nam futbol.

W ogóle nie jestem postawą Bońka zaskoczony. Jak problem trudny do rozwiązania, to zawsze słyszymy: "to nie my". Nawet jeśli już palą mu się własne kapcie, pożaru raczy nie zauważać. Pardon, nie zamierza go gasić. Poczeka na innych.

Boniek zaskoczył mnie na tej konferencji tylko raz, gdy nagle, z pamięci, podał dokładną liczbę meczów, jakie się odbyły w ligach centralnych i ile było w nich incydentów. Wyszło Bońkowi, że to tylko 1 procent. Czyli, że nie jest tak źle. Szybko się skapowałem, że to tylko PR–owska zagrywka pod publiczkę. Nikt normalnie - tak sam z siebie - nie zna liczby rozegranych meczów, a już z pewnością nie z podziałem na te, w których był porządek i w których były burdy. Aż się dziwię, że Boniek nie poszedł dalej. Przecież jakby mu PR-owcy policzyli dodatkowo liczbę meczów w ligach niższych - aż do klasy B - to by się okazało, że tych z zadymami jest jeszcze mniej. Pewnie by spadło nawet do pół procenta. Czyli że w ogóle nie ma o czym gadać. Nie potrzebnie się pan zatrzymywał w połowie drogi z tym liczeniem, panie prezesie. Zupełnie niepotrzebnie. Później Boniek był do bólu przewidywalny. Jego retorykę można streścić krótko: chcielibyśmy pomóc, ale nie mamy narzędzi. A walka o bezpieczeństwo na stadionach? - PZPN nie ma tego w statucie - zwolnił się od odpowiedzialności Boniek. Gdybym był złośliwy, powiedziałbym, że PZPN nie ma też w statucie tego, że prezes związku reklamuje piwko. Na szczęście złośliwy nie jestem.

Jacek Stańczyk, dziennikarz WP SportoweFakty, nawiązał pytaniem do programu Moniki Olejnik sprzed dwóch lat, w którym Boniek promował race jako... bezpieczne. Na środowej konferencji powiedział, że zdania nie zmienił. Według prezesa PZPN chodzi tylko o to, jak się rac używa. Ciekawe, że mówi to prezes PZPN po tym, jak przy pomocy rac właśnie przerwano dwa najważniejsze mecze w Polsce. Szkoda że nie zapytał fachowców. Cytat z wywiadu w Wirtualnej Polsce z Marcinem Samselem, ekspertem ds. bezpieczeństwa imprez masowych: "Nic, co ma tak wysoką temperaturę palenia, nie jest bezpieczne". Wystarczy? Po co opowiadać brednie?

Ekspert Marcin Samsel podkreślał na łamach Wirtualnej Polski, że w Polsce nie ma spójnego narodowego programu do walki z chuligaństwem stadionowym, w który byliby włączeni: policja, ministerstwo sportu, komisja sejmowa, ministerstwo sprawiedliwości, PZPN i Ekstraklasa SA. Że bez tego nie da się walczyć z chuliganami. Że trzeba jedności i wspólnego frontu. Jak widać, Boniek liderem narodowego frontu walki z bezpieczeństwo na stadionach być nie zamierza.

Jeszcze jako piłkarz potrafił zwodem minąć rywala i pobiec w innym kierunku. Mam wrażenie, że właśnie próbuje kiwnąć opinię publiczną i pobiec w kierunkach, w których czuje się dobrze: reprezentacja, AMO, LAMO, MAMO i tak dalej i tak dalej. Zamiast gasić pożar można zobaczyć np. co tam u Sławka Peszki na obozie w Juracie słychać.

Dariusz Tuzimek 
Futbolfejs.pl

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

ZOBACZ WIDEO Jakie kary po skandalu w Poznaniu? Kołodziejczyk: Mam nadzieję, że Lecha zabraknie w europejskich pucharach

Źródło artykułu: