Czytaj w "PN". Bartosz Kwiecień: Najłatwiej jest szydzić

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Bartosz Kwiecień
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Bartosz Kwiecień

Wielu kibiców Korony Kielce odejście Bartosza Kwietnia do Jagiellonii Białystok uznało za niezrozumiałe i nie przekonywały ich argumenty piłkarza. Ten szybko obronił się sukcesami, jakie w tym sezonie osiągnął z nowym klubem w Ekstraklasie.

[b]

Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": W ciągu jednego cyklu rozgrywkowego w Jagiellonii rozegrałeś tyle meczów na poziomie Ekstraklasy co w zespole Korony przez kilka lat. Wiedziałeś, co robisz, zmieniając Kielce na Białystok.
[/b]

Bartosz Kwiecień: Każdy, kto się zna cokolwiek na piłce nożnej i obserwuje rywalizację w Ekstraklasie, właściwie oceni mój krok - mówi Kwiecień. - Chciałem podnieść sobie poprzeczkę i mieć możliwość walki o najwyższe cele.

(...)

Nie dostałbyś takiego kredytu zaufania od Gino Lettieriego, jakim obdarzył cię Ireneusz Mamrot?

O trenerze Lettierim nie będę się wypowiadał. Ireneusza Mamrota poznałem w Chrobrym Głogów, to był dobry czas dla mnie i cieszę się, że znów mogę z nim pracować w Jagiellonii. Podoba mi się, że stawia na rozwój zawodników, pomaga, by stawali się coraz lepsi, i preferuje ofensywny styl.

ZOBACZ WIDEO Idealne warunki dla reprezentacji Polski. Polacy ładują akumulatory w Juracie

Niektórzy trenerzy potrafią pięknie mówić o rozwoju podopiecznych, a nie pokrywa się to z rzeczywistością…

Wiadomo, z czym się wiąże praca w zawodzie szkoleniowca. W każdej chwili możesz zostać zwolniony. W Jagiellonii panuje stabilizacja, klub funkcjonuje harmonijnie i dzięki temu piłkarze oraz sztab trenerski mają komfort pracy.

Jak odebrałeś pretensje prezesa Korony pod twoim adresem?

Nie ma sensu grzebać w przeszłości, naprawdę nie chcę się na ten temat wypowiadać. Ponoszę odpowiedzialność za swoje decyzje, jak to się mówi, jestem kowalem własnego losu. Postąpiłem tak, nie inaczej. Koniec, kropka.

O transferze do Jagiellonii zadecydowały tylko względy finansowe?

A jakie to ma teraz znaczenie? Tak to próbowano przedstawić, ale to obecnie już prehistoria. Nikomu krzywdy nie zrobiłem, przenosząc się z żółto-czerwonej Korony do żółto-czerwonej Jagiellonii, nikt nie może mieć o to do mnie pretensji. W Białymstoku potrzebowałem trochę czasu na aklimatyzację, bardzo pomógł mi Łukasz Sekulski, były zawodnik Korony, aktualnie napastnik rosyjskiego klubu SKA Chabarowsk. Dzięki niemu adaptacja w nowym środowisku była zdecydowanie łatwiejsza. Kielce i Białystok mają wiele podobieństw, a w Jagiellonii chciałbym napisać fajny rozdział swojej piłkarskiej historii.

Jakie sportowe cele wyznaczyłeś sobie w Jagiellonii?

Przede wszystkim pragnąłem częściej grać w Ekstraklasie niż w Koronie, no i skutecznie powalczyć o medal. Oba cele udało się zrealizować, a pewnie tych minut spędzonych na boisku w sezonie 2017-18 byłoby znacznie więcej, gdyby nie kontuzja. Co do miejsca na podium w Ekstraklasie, jego zajęcie to zasługa wszystkich kolegów z drużyny i trenerów. Taki sukces nakręca, a przecież piłkę uprawia się po to, by pokazywać co najlepsze na zielonej murawie i bić się o najwyższe lokaty. Jagiellonia potwierdziła przynależność do krajowej czołówki, a jej wyniki w ostatnich latach, obecność w europejskich pucharach nie wzięły się z przypadku.

(...)

[b]Cała rozmowa do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

Źródło artykułu: