Tadeusz Socha: Po stracie bramki musieliśmy zmienić grę

Tadeusz Socha po przegranym spotkaniu Śląska Wrocław z Lechem Poznań (0:2) powodów do zadowolenia nie miał. Jego drużyna poniosła porażkę, a obrońca wrocławskiego zespołu czuje się współwinny za stratę dwóch goli w tym meczu.

- Przegraliśmy mecz. Jako obrońca nie powinienem być zadowolony ze swojego występu, ponieważ straciliśmy dwie bramki - ocenił po meczu 21. letni obrońca Śląska. - Zagraliśmy dobrze w ofensywie. Szkoda tego straconego gola na początku spotkania. Z czasem to my stwarzalibyśmy sobie groźniejsze sytuacje, a Lech musiałby atakować - dodał Tadeusz Socha.

Sytuacja na boisku wyglądała jednak inaczej. Lech po szybko strzelonej bramce maksymalnie utrudnił gospodarzom możliwość doprowadzenia do wyrównania losów sobotniej potyczki. - Jeżeli piłkarze Lecha Poznań zakładali szybko strzelić bramkę, a potem kontrolować spotkanie, no to udało im się i zrealizowali swój plan - skomentował Socha. - Nas ta pierwsza bramka może nie tyle zdezorganizowała, ale musieliśmy zmienić trochę plan naszej gry. Myśleliśmy, że im więcej czasu minie, tym będzie nam łatwiej przedostać się do przodu i konstruować akcje ofensywne - stwierdził wychowanek beniaminka ekstraklasy.

Zwycięstwo Lecha Poznań na Oporowskiej pozwoliło wrócić Kolejorzowi do gry w walce o Mistrzostwo Polski. Tadeusz Socha uważa, że Lech zasługuje na wysokie miejsce na zakończenie sezonu. - Myślę, że za całokształt powinni w tej pierwszej trójce się znaleźć - powiedział gracz defensywnej formacji drużyny ze stolicy Dolnego Śląska.

Socha rozegrał 90. minut w meczu Śląsk Wrocław - Lech Poznań. Mimo tego, że żadna ze zdobytych przez Kolejorza bramek nie padła z jego winy, czuje się współodpowiedzialny za niekorzystny wynik meczu. Młody obrońca na boisku zastępował pauzującego za nadmiar żółtych kartek Krzysztofa Wołczka. W środowym spotkaniu finału Pucharu Ekstraklasy od pierwszych minut na boisku pojawi się zapewne Wołczek. Do Sochy należy jednak przyszłość w drużynie prowadzonej przez Ryszarda Tarasiewicza.

Komentarze (0)