Stal wreszcie zwycięska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wspaniałą atmosferę na trybunach stworzyli kibice obu drużyn. Spotkanie toczyło się w szybkim tempie, na boisku cały czas coś się działo. Emocji nie zabrakło. Wszyscy, którzy zgromadzili się na stadionie nie mogli żałować pieniędzy wydanych na bilet. Ale po kolei.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek meczu chwilę się opóźnił, gdyż tuż przed pierwszym gwizdkiem na murawę stadionu poleciało tysiące serpentyn. Od pierwszych minut do ataku ruszyli piłkarze ze Stalowej Woli. W 4. minucie meczu powracający po kontuzji Krzysztof Trela stracił piłkę na środku boiska, z kontratakiem ruszyli katowiczanie. Nie potrafili oni jednak składnie rozegrać akcji i skończyło się tylko na strachu wśród miejscowych. Stal próbowała często grać skrzydłami, jednak brakowało ostatniego podania. Dośrodkowania okazywały zbyt krótkie lub zbyt długie. Pierwszą dogodną sytuację gospodarze mieli już w 9. minucie. Doszło wtedy do ogromnego zamieszania pod bramką Jacka Gorczycy. W ostatniej chwili sytuację wyjaśnili obrońcy gości. Katowiczanie, za sprawą Krzysztofa Kaliciaka i Grażvydasa Mikulenasa odpowiedzieli w 15. minucie. Ten pierwszy ładnie przedarł się lewą stroną, po czym wyłożył piłkę do niepilnowanego Litwina. Ten miał przed sobą tylko bramkarza Stali. Jego uderzenie okazało się jednak bardzo niecelne. Ta sytuacja podziała na piłkarzy Stali. W 22. minucie do piłki ustawionej w odległości 30. metrów od bramki GKS-u podszedł Krzysztof Lipecki. Po jego uderzeniu, piłka nabrała dziwnej rotacji i trafiła prosto w poprzeczkę. To była najlepsza jak do tej pory okazja dla Stali. Chwilę później, bezpańską piłkę przejął Trela i popędził w stronę bramki Gorczycy. Jego strzał okazał się minimalnie niecelny. 10 minut później szał radości zapanował na stadionie w Stalowej Woli. Pięknym strzałem z narożnika pola karnego bramkę zdobył Tadeusz Krawiec. - Zdecydowałem się na strzał, no i piłka wpadła - mówił po meczu ucieszony strzelec jedynej bramki w tym spotkaniu. Po tym golu Stal wcale nie przestała atakować. Już 5. minut później na solową akcję zdecydował się Krawiec. W ostatniej chwili futbolówkę zabrali mu obrońcy gości. Tuż po koniec pierwszej połowy Stal powinna wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Jak Krzysztof Lipecki nie umieścił piłki w bramce GKS-u wie chyba tylko on sam. Mając przed sobą tylko bramkarza Lipecki uderzył nad poprzeczką. - Prawdopodobnie, jakby Lipecki strzelił na 2:0, to GKS może nie dążyłby z taką determinacją do uzyskania remisu czy korzystniejszego rezultatu - komentował po meczu tą sytuację szkoleniowiec Stali, Władysław Łach. Bo bardzo ciekawej pierwszej połowie, dobrej grze w wykonaniu Stali piłkarze udali się na przerwę.

Druga część meczu należała już do katowiczan. - W drugiej części niepotrzebnie się trochę cofnęliśmy do tyłu. Może to wynikało troszeczkę z braku siły - mówił Jaromir Wieprzęć. Jednak to w 50. minucie przed kolejną dobrą okazją stanęli piłkarze Stali. Janusz Iwanicki zdecydował się na strzał, piłka leciała wzdłuż linii bramkowej, jednak nikt jej nie dobił do pustej bramki. Mimo, że to GKS posiadał inicjatywę, groźniej atakowała Stal. W 56. minucie po raz kolejny dał o sobie znać Iwanicki, najlepszy piłkarz meczu. Starał się on szczupakiem pokonać Gorczycę, lecz ten intuicyjnie wybronił. GKS groźnie zaatakował w 63. minucie, jednak kapitan Stali, bramkarz Tomasz Wietecha w ostatniej chwili wygarnął piłkę spod nóg Mikulenasa. Pięć minut później miała miejsce kolejna fenomenalna interwencja Wietechy. W końcówce spotkania katowiczanie byli już bardzo zdeterminowani. - Zespół GKS-u Katowice grał praktycznie trzema napastnikami. Oni się nie wracali, zawieszali się gdzieś w przodzie - komentował Łach. W 79. minucie ładnie strzelał Tomasz Prasnal, jednak Wietecha był na posterunku. Trzy minuty później piłka znalazła się w siatce Stali, jednak Mikulenas znajdował sie na wyraźnym spalonym. Pod sam koniec meczu GKS praktycznie nie schodził z połowy Stali, za to gospodarze groźnie kontratakowali. W doliczonym czasie gry przed szansą stanął świeżo wprowadzony Łukasz Stręciwilk, jednak dalekim wyjście GKS uratował Gorczyca. Chwilę później, arbiter spotkania zakończył to ciekawe widowisko.

Spotkanie zasłużenie wygrała Stal ze Stalowej Woli. Gospodarze byli zespołem lepszym i sprawiali korzystniejsze wrażenie. Te trzy punkty na pewno sprawią, że święta dla mieszkańców Stalowej Woli będą jeszcze przyjemniejsze. Należy podkreślić atmosferę na stadionie w hutniczym mieście. Bardzo wielu fanów zgromadziło się na dzisiejszym meczu, którzy przez całe spotkanie głośno i gorąco dopingowali swoich ulubieńców. - Myślę, że zrobiliśmy wesołe święta wszystkim naszym kibicom. My graliśmy na piątkę, oni dopingowali nas na szóstkę - stwierdził Jaromir Wieprzęć. Gdyby taka atmosfera panowała na wszystkich polskich stadionach... Nie zawiedli również fani z Katowic, którzy w znacznej liczbie przybyli wspierać swoich piłkarzy.

Stal Stalowa Wola - GKS Katowice 1:0 (1:0)

1:0 - Krawiec 33'

Składy:

Stal Stalowa Wola: Wietecha - Wieprzec, Gheczy, Maciorowski, Lebioda, Iwanicki, Uwakwe, Krawiec (72' Pałkus), Trela, (89' Streciwilk), Lipecki, Gęśla.

GKS Katowice: Gorczyca, Kapias, Krysiński (82' Gielza), Mielnik, Jaromin, Plewnia, Markowski, Iwan, Kaliciak (67' Grochalski), Wijas (61' Prasnal), Mikulenas.

Żółte kartki: Lipecki, Gheczy i Uwakwe (Stal) oraz Mikulenas i Kapias (GKS).

Widzów: 3000 ( ok. 500 gości).

Najlepszy piłkarz Stali: Janusz Iwanicki.

Najlepszy piłkarz GKS-u: Jacek Gorczyca.

Najlepszy piłkarz meczu: Janusz Iwanicki.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)