Jak będzie okazja to zagramy o czołowe lokaty - rozmowa z Marcinem Animuckim, prezesem Widzewa Łódź

- W Widzewie będziemy chcieli osiągać coraz lepsze wyniki w ekstraklasie, ale jeżeli nadarzy się taka okazja, powalczymy o czołowe lokaty. Według naszych założeń – dajemy sobie jeszcze trzy lata, by regularnie walczyć o miejsca pucharowe - mówi w wywiadzie dla serwisu SportoweFakty.pl Marcin Animucki, prezes Widzewa Łódź.

Piotr Tomasik: Zbiera pan już gratulacje z okazji powrotu do ekstraklasy czy podchodzi do tematu, tak jak trener Paweł Janas, że to jeszcze nie awans, potrzebne cztery punkty?

Marcin Animucki: Liczę na komplet zwycięstw przed własną publicznością i jak najwięcej "oczek" zgromadzonych na wyjeździe. Zamierzamy pozostać na pozycji lidera do końca rozgrywek. Należy się to kibicom, piłkarzom i sztabowi szkoleniowemu. Pozostało jeszcze trochę pracy, nie odpuszczamy. Szkoda byłoby zepsuć tak udaną serię (trzy zwycięstwa z rzędu) i liczymy na kolejne zwycięstwa z pomocą naszych fanów. Miło byłoby ujrzeć obiekt wypełniony do ostatniego miejsca na meczu ze Zniczem, a później wspólnie świętować awans.

Aż chciałoby się powiedzieć, że cała liga gra dla Widzewa, bo po raz kolejny inne wyniki ułożyły się dla was bardzo pomyślnie.

- Szczęście sprzyja lepszym. Porażki zdarzą się każdym i mogę powiedzieć otwarcie, że nie mam już żalu do trenera Baniaka, który ograł nas w Poznaniu, ale teraz pokonał także Zagłębie. Warta to ciekawa drużyna, rozprawiła się z kilkoma drużynami z góry tabeli. A co do Widzewa, liczę, że kilka zwycięstw uda się jeszcze zanotować.

Ostatnie trzy mecze były naprawdę przyzwoite w wykonaniu łódzkiej drużyny. Czy taki styl gry zadowala zarząd klubu?

- Na efekty pracy trenera trzeba poczekać. Nie może być tak, że niecierpliwość kibiców czy członków zarządu wpływa na podejmowanie raptownych, nieprzemyślanych decyzji personalnych. Udało nam się przetrzymać pewne roszady w składzie, uzyskać odpowiednio wysoką formę i teraz mamy tego efekty.

Nie odpowiedział pan jednak na pytanie, czy obecny styl gry zadowala pana prezesa?

- Cieszę się z każdego zwycięstwa Widzewa, zwłaszcza gdy widzę, że chłopcy zostawiają serce na boisku. Albo spisują się znacznie lepiej niż rywal, dominując przez prawie całe spotkanie. Do końca ligi zostało jeszcze kilka meczów, nie możemy odpuścić, bo szkoda byłoby zepsuć ten dobry wizerunek.

Chyba możemy już się pokusić o podsumowanie zimowych zakupów. Jak w pana opinii one wypadają? Najlepszy transfer to niewątpliwie Jarosław Bieniuk.

- To jest zawodnik doświadczony i wiedzieliśmy, że od początku będzie stanowił o sile zespołu. Bardzo ważnym elementem, o czym już wspomniałem, jest w tej kategorii cierpliwość. Spójrzmy choćby na przykłady Panki czy Oziębały. Wkomponowanie ich w styl gry drużyny kosztowało nas ponad rok czasu. Liczę, że te zimowe nabytki, które oceniano na początku jako bardzo dobre, wkrótce dadzą nam wiele korzyści. Niektórzy nie są w najwyższej dyspozycji, ale jesteśmy przekonani, iż czas działa na naszą korzyść. Co do okienka transferowego, z racji naszej gry w pierwszej lidze nie wszyscy zawodnicy, zwłaszcza z górnej półki, byli zainteresowani występami w Widzewie, choć mogli liczyć na warunki na porównywalnym poziomie do ekstraklasy. Latem o pozyskanie wartościowych piłkarzy powinno być łatwiej.

Co zamierzacie zrobić z Radosławem Matusiakiem? Jego kontrakt wygasa w grudniu, ale macie możliwość rozwiązania umowy wraz z końcem tego sezonu.

- Liczę, że w najbliższych meczach Radek pokaże swoje umiejętności. Szkoda, że przez dwa miesiące z czterech spędzonych w klubie leczył kontuzje. Były to urazy mechaniczne, którym niezwykle trudno zapobiec. Prawda jest taka, że Matusiak na boiskach rywali był po prostu „koszony” i nie mógł potwierdzić swojej klasy. Moim, i nie tylko, zdaniem jest to zawodnik z ogromnym potencjałem i jeśli będzie mu się zdeterminowany, by grać, trenować, to z nami zostanie. Wiele zależy od samego Radka.

Na jakie pozycje będziecie szukali teraz zawodników? Wydaje się, że wzmocnienia są niezbędne na bokach obrony i pomocy.

- Przyjęliśmy pewne założenia transferowe, ale jest jeszcze za wcześnie, aby zdradzać nasze plany. Myślę, że najbliższe tygodnie pokażą efekty tych przygotowań. Mierzymy w najwyższe cele i wydawało się, że działania, które zakładaliśmy przed dwoma laty, mogą zostać powstrzymane przez spadek do pierwszej ligi. Okazało się jednak, że mimo wielu przeciwieństw możemy skutecznie realizować naszą strategię.

Wymarzony przez kibiców transfer Rafała Grzelaka znów jest aktualny? Ponownie zasiądziecie ze Skodą Xanthi do rozmów w tej sprawie?

- Prowadziliśmy wstępne rozmowy zimą, trzeba przyjrzeć się także obecnej sytuacji. Forma Rafała chyba nie jest w tej chwili najwyższa, ponieważ zdarzają się mecze, w których gra mało albo w ogóle nie pojawia się na murawie. Nie chciałbym jednak mówić o konkretnych personaliach, poproszę o trochę cierpliwości. Wszelkie działania transferowe postaramy się podjąć tuż po zakończeniu rozgrywek, aby pozostawić jak najwięcej czasu na przygotowanie drużyny do nowego sezonu.

A jednak posłużę się jeszcze jednym nazwiskiem. Mianowicie Adrian Sikora - bzdura czy jednak coś jest na rzeczy?

- Nie zamykamy się przed ciekawymi propozycjami. Jeżeli zawodnik spełnia nasze oczekiwania, a warunki transferu, indywidualnego kontraktu pozwolą na dokonanie transferu, na pewno rozważymy taki wariant. Możemy przytoczyć jeszcze wiele nazwisk, a nie znajdziemy zawodnika, któremu definitywnie możemy powiedzieć "nie". Mamy obraną strategię drużyny, co pół roku chcielibyśmy sprowadzać kluczowego zawodnika do różnych formacji. Mielcarz, Bieniuk, Panka, Robak to efekty naszych działań i jeżeli uzupełnimy skład wartościowymi zawodnikami, możemy uzyskać naprawdę ciekawą ekipę.

Jak ciężko sprowadzić czołowych zawodników z innych polskich drużyn? Kwoty oscylujące w okolicy miliona euro jak choćby w przypadku Nowaka czy Pawłowskiego, wydają się przerastać możliwości naszych klubów.

- Udowodniliśmy już, że nasze działania są skuteczne. Podejrzewam, że każdy trener zespołu ekstraklasy chciałby mieć w swoich szeregach Robaka. Mielcarz znalazłby miejsce w czołówce, Bieniuk to także nazwisko bardzo uznane w naszym kraju.

Nie przerażają jednak pana te astronomiczne kwoty, żądane przez polskie kluby?

- Przede wszystkim ważna jest wartość piłkarza, prezentowana przez niego na boisku. Jeśli jego wartość na murawie jest naprawdę wysoka i odpowiadałby koncepcji budowy zespołu, czasem opłaca się zapłacić takie pieniądze. Chodzi przecież o podnoszenie jakości drużyny. Widzew stawia także na młodzież, rozwój Akademii Futbolu, co ma doprowadzić do uzupełnienia kadry zespołu tymi zawodnikami.

Wspominaliście już niejednokrotnie, że będziecie chcieli szybko przedostać się do europejskich pucharów. Czy zamierzacie powalczyć o nie już w pierwszym sezonie gry w ekstraklasie?

- Patrząc na układ tabeli tego sezonu, walka o puchary mogła być realnym wyzwaniem - można się było dostać do pierwszej szóstki, a stamtąd do pucharów już tylko jeden krok. Ścisła czołówka ligi to jednak obecnie bardzo silne zespoły. W Widzewie będziemy chcieli osiągać coraz lepsze wyniki w ekstraklasie, ale jeżeli nadarzy się taka okazja, powalczymy o czołowe lokaty. Według naszych założeń – dajemy sobie jeszcze trzy lata, by regularnie walczyć o miejsca pucharowe.

Źródło artykułu: