Od rana coś wisiało nad Białymstokiem, ale pogoda pękła dopiero chwilę przed rozpoczęciem meczu. To nie była zwykła burza, raczej oberwanie chmury. Krótkotrwały, intensywny deszcz przegonił nawet dziennikarzy, którzy z laptopami pod pachą uciekali w bezpieczne, suche miejsca. Zadaszona strefa takim nie była. Nowa białostocka murawa jeszcze tyle wody nie przyjęła. Wiadomo było, że piłkarze sobie nie pograją.
Nasiąknięte boisko zatarło różnicę w wyszkoleniu technicznym piłkarzy. Portugalczycy z Rio Ave chcieli grać piłką na jeden kontakt, ładnie dla oka, z finezją i polotem. Nie dało się, bo w niektórych częściach boiska wody było po kostki, a po płaskich podaniach piłka całkowicie stawała w miejscu. Zawodnikom Jagiellonii to odpowiadało, choć nie wszystkim. Arvydas Novikovas kilkakrotnie dynamicznie pobiegł skrzydłem, ale był szybszy od piłki, która zostawała gdzieś za nim. Jak ryba w wodzie czuł się za to Bartosz Kwiecień. Zdecydowane wślizgi, często na pełnym impecie, z wodnym rozbryzgiem wyglądały jeszcze bardziej spektakularnie niż zwykle. Piłkarze już po kilku minutach gry wyglądali jak po intensywnym polewaniu w Poniedziałek Wielkanocny.
Na boisku rządził przypadek. Już w pierwszej akcji meczu piłka trafiła na 10. metr do niepilnowanego Diego Lopesa, ale strzał Brazylijczyka znakomicie obronił Marian Kelemen. Bramkarz był bardzo pewnym punktem "Jagi". Dwukrotnie ratował kolegów po strzałach Gelsona, raz po rykoszecie z pomocą przyszedł mu słupek. Z trybun niosło się gromkie "Superman Kelemen", co jeszcze bardziej napędzało Słowaka.
Jagiellonii przystosowanie się do ciężkich warunków zajęło dokładnie 9 minut. Przemysław Frankowski przejął piłkę w środku boiska i natychmiastowo prostopadle podał do Mateusza Machaja. Piłka stanęła w kałuży, zaskoczyła środkowego obrońcę Rio Ave, a pomocnik Jagi wzorowo wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem, strzelając swojego premierowego gola w nowym klubie.
ZOBACZ WIDEO Trudne wyzwanie Jerzego Brzęczka. "Marzyłem, żeby być trenerem reprezentacji"
Goście chcieli błyskawicznie odrobić straty. Grać szybko się nie dało, ale i tak byli groźni. Dynamicznie prawym skrzydłem biegał Galeno. Wielokrotnie ogrywał białostoczan, ale z uporem maniaka wbiegał w jedno i to samo miejsce z dużą ilością wody, tracąc tam piłkę.
Z każdą kolejną minutą drugiej połowy Jagiellonia broniła się coraz bardziej chaotycznie. Rio Ave naciskało, ale Kelemen "zamurował" bramkę. Zmęczoną obronę składał do kupy zdecydowanymi interwencjami Nemanja Mitrović. Udało się dotrwać do końcowego gwizdka i do Portugalii podopieczni Ireneusza Mamrota pojadą z jednobramkową zaliczką.
Rewanżowy pojedynek rozegrany zostanie 2 sierpnia w Vila de Conde.
Jagiellonia Białystok - Rio Ave 1:0 (1:0)
1:0 - Mateusz Machaj 9'
Składy:
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Guilherme Sitya, Nemanja Mitrović, Ivan Runje, Łukasz Burliga, Bartosz Kwiecień (75' Rafał Grzyb), Taras Romanczuk, Arvydas Novikovas (84' Patryk Klimala), Mateusz Machaj (71' Martin Pospisil), Przemysław Frankowski, Cillian Sheridan.
Rio Ave: Giorgi Makaridze - Toni Borevković, Nelson Monte, Jonathan Buatu-Mananga, Gabrielzinho, Leandrinho, Tarantini (77' Joao Schmidt), Matheus Reis, Gelson, Diego Lopes (18' Bruno Moreira), Galeno (81' Damien Furtado).
Żółte kartki: Kwiecień, Romanczuk (Jagiellonia) oraz Gabrielzinho (Rio Ave).
Sędzia: Ricardo De Burgos (Hiszpania).
Widzów: 13 725.