16 meczów, pół roku, a nawet dożywocie. Kara Sławomira Peszki nie jest najsurowsza w historii futbolu

Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjęciu: Sławomir Peszko (po lewej)
Newspix / Grzegorz Radtke / Na zdjęciu: Sławomir Peszko (po lewej)

Pół roku Lewana Kobiaszwilego za napaść na sędziego czy dożywocie Roberto Rojasa za uszkodzenie własnej skóry i oszustwo. 3 miesiące zawieszenia jest dużą karą, ale historia futbolu zna większe banicje niż ta przewidziana dla Sławomira Peszki.

Trzy miesiące zawieszenia. Taka kara spotkała Sławomira Peszkę za brutalny faul na Arvydasie Novikovasie w meczu 1. kolejki Lotto Ekstraklasy. Komisja Ligi surowo podeszła do czynu gracza Lechii Gdańsk, co większość kibiców przyjęła z zadowoleniem. Tylko niektórzy uważają, że decyzja ta jest przesadzona. Trudno się jednak zgodzić z ich poglądem, gdyż historia futbolu pokazuje, że skandaliczne zachowania często były bezwzględnie piętnowane. Szczególnie w przypadku recydywistów.

Złamany nos i więzienie 

Według najbardziej prawdopodobnej teorii, atak Peszki na Novikovasa był spowodowany ich sprzeczką na Instagramie. Nieco ponad rok temu, Brazylijczyk Oscar postanowił się podobnie zemścić na rywalu za wcześniejszy faul. Pomocnik Shanghai SIPG dwukrotnie kopnął z całej siły piłką w rywala z Guangzhou R&F. Jego zachowanie spowodowało gigantyczne zamieszanie na murawie. Były gracz Chelsea został powalony na trawę, a piłkarze obydwu zespołów wdali się w przepychankę, w której padło również kilka ciosów. Chińska federacja ukarała go później za niesportowe zachowanie 7 meczami dyskwalifikacji.

Jeszcze większa banicja spotkała swego czasu rodaka Oscara - Evaeversona Lemosa da Silvę Brandao. Piłkarz Bastii w trakcie spotkania z PSG co chwilę wdawał się w kłótnie z Thiago Mottą. Obaj zawodnicy widocznie nie wyjaśnili sobie wszystkiego na boisku, bo po meczu doszło między nimi do spięcia również w tunelu prowadzącym do szatni. Na nagraniach było widać jak po krótkiej wymianie zdań, napastnik uderza reprezentanta Włoch głową i ucieka do szatni. Krajowa federacja była bezwzględna: pół roku zawieszenia dla krewkiego gracza. Z powodu złamanego nosa Motty, sprawą zajął się też francuski sąd. Za napaść obdzielił Brazylijczyka miesiącem pozbawienia wolności i grzywną w wysokości 20 tysięcy euro.

Wampir kolekcjoner 

Mistrzem świata w kolekcjonowaniu podobnie idiotycznych kar spokojnie można zaś mianować Luisa Suareza. Urugwajczyk był zawieszany za swoje zachowania kilkukrotnie. Najsurowsze banicje spotkały go za... gryzienie rywali. Pierwsza - 7 meczów - była efektem ataku zębami na Otmana Bakkala w 2010 roku podczas starcia Ajaksu Amsterdam z PSV Eindhoven. Holenderskie media okrzyknęły go wtedy "Kanibalem" i "Drakulą". A, że nie były to określenia na wyrost pokazały następne podobne zdarzenia.

ZOBACZ WIDEO Poznaj Marcina Żarneckiego, który podbił serca Chorwatów. Polskiego bohatera odwieźliśmy do domu

Po trzech latach, już jako piłkarz Liverpoolu, Suarez ugryzł Branislava Ivanovicia. Za ten wyczyn opuścił 10 spotkań. Przerwa niewiele jednak pomogła, bo już latem następnego roku, podczas mundialu, zaatakował znowu. Tym razem ofiarą był Włoch, Giorgio Chiellini. Komisja Dyscyplinarna FIFA była bezwzględna - zawiesiła go na 9 spotkań międzynarodowych. Później dodano jeszcze napastnikowi cztery miesiące przymusowego odpoczynku od piłki. Nie mógł nawet uczestniczyć w treningach i wchodzić na stadion.

Warto zaznaczyć, że nie tylko "wampirze zapędy" wpędzały Suareza w kłopoty. W 2011 roku został np. zawieszony na 8 spotkań za obrażenie na tle rasistowskim piłkarza Manchesteru United, Patrice'a Evry.

Cantona jak Bruce Lee

Skoro już wspomnieliśmy o "Czerwonych Diabłach" to nie można nie pominąć słynnego zawieszenia Erika Cantony. 25 stycznia 1995 roku, na początku drugiej połowy z Crystal Palace, Francuz dostał czerwoną kartkę za kopnięcie obrońcy Richarda Shawa. To jednak było nic w porównaniu z tym, co wydarzyło się chwilę później. Schodząc bowiem do szatni, napastnik stracił kontrolę nad sobą i ciosem w stylu Bruce'a Lee zaatakował jednego z obrażających go kibiców.

Klub ukarał Cantonę grzywną w wysokości 20 tysięcy funtów i zawiesił do końca sezonu. Angielska federacja wydłużyła je do końca września. Banicja trwała więc 9 miesięcy. Ale to nie wszystko, bo Francuz musiał jeszcze czekać na wyrok sądu, który zajął się sprawą napaści i w efekcie skazał winnego na dwa tygodnie więzienia. Po odwołaniu karę zmniejszono do 120 godzin prac publicznych, a selekcjoner reprezentacji Francji Aime Jacquet odebrał mu opaskę kapitana.

Rzeźnicy - rekordziści

Łatkę największego brutala w historii ligi angielskiej nosi jednak kto inny. Vinnie Jones - dziś dość uznany aktor, spokojnie mógłby nawet pretendować do jednego z najostrzej grających piłkarzy w historii futbolu. Do niego należy wciąż niepobity rekord najszybszej czerwonej kartki. Oglądał je w karierze łącznie 12 razy. Kara półrocznej dyskwalifikacji (w zawieszeniu na trzy lata) spotkała go jednak za występ w filmie "Twardzi faceci".[nextpage]Często do fauli Jonesa porównuje się niebezpieczne zagrania Pepe. Były obrońca Realu Madryt niejednokrotnie musiał pokutować za swoje boiskowe zachowania. Najbardziej pamiętana jest jego kara z 2009 roku. Komitet ds. Rozgrywek LFP, zawiesił go wówczas na 10 meczów. Powód? Brutalny faul na zawodniku Getafe, uderzenie w twarz kolejnego oraz niestosowne zachowanie wobec sędziego.

Skopali sędziego za karnego z kapelusza

Dotkliwe kary po ataku na sędziego to coś, co dobrze znamy z polskiego podwórka. Najsłynniejszą i najczęściej wspominaną jest ta nałożona na piłkarzy Ruchu Chorzów po meczu z Górnikiem Zabrze (2:1) wiosną 2000 roku. Kamery telewizyjne zarejestrowały jak Marcin Baszczyński kopie Stanisława Żyjewskiego, za co początkowo otrzymał ośmiomiesięczną dyskwalifikację [pauzował trzy - red.]. Zawieszeniem na pół roku ukarano też Mariusza Śrutwę, który wcześniej przewrócił rozjemcę. Powodem wściekłości był niesłusznie podyktowany rzut karny dla rywali. Przymusowy odpoczynek został później obu skrócony.

Podobnie było także w przypadku półrocznej dyskwalifikacji pomocnika Cracovii, Alexandru Suworowa. Mołdawianin podczas meczu z Zagłębiem Lubin w 2011 roku zdobył prawidłową bramkę, której jednak nie uznał mu arbiter. Zdenerwowany piłkarz popchnął wówczas sędziego, za co został ukarany przez Komisję Ligi. Niewiele ponad miesiąc później Związkowy Trybunał Piłkarski zdecydował się zawiesić to na dwa lata i dołożyć mu grzywnę w wysokości 30 tysięcy zł na cele społeczne.

Wróci w... 2064 roku

Tak łatwo z odwołaniami nie ma natomiast zagranicą. W Turcji karę 16 meczów zawieszenia będzie musiał odbyć Arda Turan. Powodem jest sytuacja z końcówki zeszłego sezonu, kiedy wypożyczony z Barcelony do Istanbul Basaksehir zawodnik zaatakował arbitra liniowego. Wszystko działo się w trakcie ligowego spotkania z z Sivassporem. 31-latek dostał czerwoną kartkę, a dzień później Komisja Dyscyplinarna zawiesiła go za odepchnięcie i obrazę słowną sędziego. Oprócz tego nałożyła grzywnę w wysokości 39 tysięcy lir.

Niemniej Turan i tak nie ma jeszcze najgorzej. Dłużej od niego musiał pauzować np. Lewan Kobiaszwili. Wszystko po tym, jak po barażu o utrzymanie w Bundeslidze w 2012 roku, zaatakował sędziego Wolfganga Starka. Hertha Berlin przegrała wtedy z Fortuną Duesseldorf 3:4. Po spotkaniu doszło do przepychanek, podczas których zdenerwowany pomocnik uderzył arbitra pięścią w tył głowy. Groził mu za to rok banicji. Ostatecznie skończyło się na 7 miesiącach. To jednak była i tak najwyższa kara od ponad pół wieku w Niemczech.

A skoro już jesteśmy przy 50 latach, to nie sposób nie wspomnieć o Ricardo Ferreirze, którego spotkała właśnie taka kara. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że jego nazwisko wiele wam nie mówi. Nic dziwnego, gdyż to były piłkarz szwajcarskiej czwartej ligi. Dyskwalifikację otrzymał po tym, gdy w 2014 roku niezadowolony z pracy sędziego zwyzywał go, oblał wodą i z premedytacją kopnął piłkę prosto w jego twarz. Już wcześniej bywał zawieszany za obrażanie rywali i arbitrów, stąd taka surowość krajowej federacji.

Wyciął się z futbolu na zawsze 

Historia zna też przypadki, w których orzekano dożywotnie banicje. Tak ukarano swego czasu choćby legendarnego Bułgara, Christo Stoiczkowa. W wieku 19 lat, przyszły zdobywca Złotej Piłki brał udział w ogromnej awanturze po meczu jego CSKA Sofia z Levski. Kilka dni po niej, krajowa federacja wymierzyła kary. Przyszłą gwiazdę czekała najsurowsza.

Na szczęście, po awansie reprezentacji na mundial w Meksyku wobec wszystkich zastosowano amnestię i po 10 miesiącach napastnik wrócił do gry. Później jeszcze wielokrotnie krewki temperament Stoiczkowa dawał o sobie znać. Jak chociażby wtedy, gdy nadepnął na stopę sędziego już podczas gry w barwach Barcelony. Otrzymał za to pół roku zawieszenia, co później zmniejszono do dwóch miesięcy.

Innym znanym faktem wyrzucenia z futbolu "na wieki wieków" był Roberto Rojas. Podczas ostatniego meczu eliminacyjnego do mistrzostw świata 1990 z reprezentacją Brazylii, rozgrywanego na Maracanie, chilijski bramkarz zaczął symulować, że trafiła go raca rzucona przez kibiców Canarinhos. Nie wiedział jednak, że kamery zarejestrowały, jak spod rękawicy wyciągał żyletkę i nacinał sobie skórę. Szybko odkryto oszustwo, a FIFA nałożyła dożywotnią dyskwalifikację. W 2001 roku cofnęła ją jednak, by banita mógł pracować w zawodzie trenera.

Komentarze (0)