Maciej Makuszewski: Wszyscy się uczepili Sławka Peszki. Ja nie mam problemu z tym, że nie pojechałem do Rosji

Newspix / WOJCIECH KLEPKA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Maciej Makuszewski
Newspix / WOJCIECH KLEPKA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Maciej Makuszewski

- Może uda mi się jeszcze pojechać z kadrą na duży turniej - mówi Maciej Makuszewski, który odniósł się też do porównań ze Sławomirem Peszko. 28-letni skrzydłowy przechodzi obecnie dużą zmianę w Lechu, bo zaczął grać jako wahadłowy.

Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Dwa zwycięstwa pod rząd oznaczają, że Lech ma najlepszy start w lidze od sześciu lat. Unikacie wpadek, a to one przecież w ubiegłych sezonach odbijały wam się czkawką i komplikowały sytuację od samego początku.

Maciej Makuszewski: Na razie godzimy ligę z europejskimi pucharami, a to jest bardzo ważne, żeby nie tracić punktów. Potem wdrapanie się na szczyt byłoby znacznie trudniejsze. Jesteśmy konsekwentni, próbujemy grać swoją piłkę i widać, że to przynosi efekty.

Jak się pan czuje w roli wahadłowego? To przełomowa zmiana. Dochodzą zadania w defensywie, więc trzeba zasuwać od jednego pola karnego do drugiego.

Nie ma co ukrywać, to jest trochę inna pozycja od mojej naturalnej. Przyzwyczajam się i staram się rozwijać. Mamy sporo analiz, trener pokazuje mi zarówno dobre momenty, jak i te słabsze, żeby w danej sytuacji zachować się lepiej.

Kondycyjnie to pewnie żaden problem, ale bycie wahadłowym ogranicza pana z przodu.

Trochę tak. Gra na skrzydle jest bardziej zrywna. Na wahadle natomiast trzeba przebiec dłuższy dystans, żeby włączyć się do akcji. Muszę się jednak przyzwyczaić i znaleźć sposób na to, żeby wciąż mieć dobre statystyki.

Czy tak diametralna zmiana taktyki nie jest ryzykowna? Lech znajduje się w trudnym momencie, dopiero odbudowuje zaufanie po poprzednim sezonie, a wpadki mogą się zdarzać, bo gracie w całkowicie nowy sposób.

Nie sądzę, żeby to stanowiło jakiś problem. Trener był w pełni przekonany, że w takiej taktyce sobie poradzimy. Każdego dnia nad tym pracujemy, widać pozytywy, a najlepiej świadczą wyniki. Poza tym nie jest powiedziane, że to ustawienie się nie będzie zmieniać. Czasem zagramy czwórką z tyłu. To, że uczymy się grać na innych pozycjach, dobrze nam zrobi, bo staniemy się bardziej uniwersalni.

Wielu trenerów preferuje ustawienie z trójką stoperów i wahadłowymi, a uzasadniają te zmiany obawą o to, że rywale już ich rozpracowali. Zgadza się pan z tymi argumentami?

Trudno mi na to odpowiedzieć i gdybać...

Może po prostu jeśli forma jest wysoka, to ustawienie nie ma tak naprawdę znaczenia?

Trzeba w tej dobrej formie jeszcze być. Być może nasza wysoka dyspozycja wynika właśnie ze zmiany taktyki i gdybyśmy grali czwórką w tyłach, wyglądałoby to gorzej? Nie wiemy tego.

Czuje pan jeszcze jakiekolwiek efekty ostatniej kontuzji, czy zerwanie więzadeł to już zamierzchła przeszłość?

Bólu nie czuję już od trzech miesięcy. Żadnych blokad też nie mam.

Widać, że bez wahania wchodzi pan w zwarcia z rywalami, a po tak długiej przerwie nie zawsze jest łatwo unikać cofania nogi.

Wiem jaką pracę wykonałem i jak się przygotowałem do tego, żeby wrócić do grania. Wyleczyłem się znacznie wcześniej, ale lekarze trochę mnie oszczędzali i teraz jestem w pełni gotowy. To widać, bo występuję we wszystkich spotkaniach. Moja forma też wygląda nieźle - nawet mimo zmiany pozycji.

Sam pan mówił, że bólu nie czuje od trzech miesięcy. Zatem jak bardzo rozczarował pana brak powołania na mundial?

To już historia, nie ma sensu do tego wracać. Taka była decyzja selekcjonera i ja ją uszanowałem. Rozmawialiśmy zresztą kilkakrotnie. Może uda mi się jeszcze pojechać na duży turniej z reprezentacją. Mam nadzieję, że dostanę powołanie od trenera Jerzego Brzęczka. Będę starał się grać na tyle dobrze, by mnie zauważono.

Kiedy Adam Nawałka ogłosił kadrę na mistrzostwa świata i był tam Sławomir Peszko, bardzo wielu ludzi nie kryło zaskoczenia. Krytykowanie kolegów czy trenera jest niezręczne, ale trudno uwierzyć, że nie był pan wtedy rozczarowany, bo grał pan w ostatnim czasie po prostu lepiej.

To pan tak twierdzi. Ja uważam, że Sławek Peszko to bardzo dobry piłkarz i nagonka, jaka go spotkała, jest za duża. Wiadomo, że gdzieś tam został przyłapany, raz czy drugi coś zrobił...

Nie o te kwestie chodzi. Miałem na myśli formę czysto sportową.

Jeśli spojrzymy na dyspozycję piłkarską, to Lechia Gdańsk grała słabo, a Sławek próbował coś robić i to w każdym meczu. Drużyna mu nie pomagała i może stąd pojawiły się takie opinie. Myślę, że one są na wyrost i krzywdzące. Uczepiliśmy się Sławka i każdy ciągnie ten temat. Przecież było wiadomo, że on nie jest przewidziany do gry od 1. minuty. Gdybym ja pojechał na mundial, również nie byłbym podstawowym zawodnikiem.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 86. Miłka Raulin: Korona Ziemi jest koszmarnie droga, koszty przekroczyły 0,5 mln zł [1/4]

Komentarze (2)
avatar
zadziwiony
30.07.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Makuszewski jest dobrym zawodnikiem, dobrym kolegą i rozsądnym człowiekiem. Połączenie tych trzech cech w sporcie nie jest rzeczą częstą i pewnie dlatego ta wypowiedź tak mnie cieszy 
avatar
Paweł 60
30.07.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Panie Macieju - szacunek za całokształt wypowiedzi.
W pełni się z Panem zgadzam.
Pomimo że S. Peszko swoją postawą,zasłużył na to aby w Poznaniu Go nie lubiono.
A szkoda, bo rozegrał w Lechu
Czytaj całość