Krzysztof Piątek imponował skutecznością już w przedsezonowych sparingach - w sześciu grach kontrolnych strzelił łącznie aż 13 goli. Polak trafiał jednak do siatki głównie III- i IV-ligowych rywali, więc choć trener Davide Ballardini i dziennikarze zajmujący się na co dzień Genoą go chwalili, do jego dorobku podchodzono z rezerwą.
Kto jednak wątpił w to, że Piątek "wie, gdzie stoi bramka", to sobotnim popisem Polak rozwiał jego wątpliwości. W meczu II rundy Pucharu Włoch z US Lecce (4:0) 23-latek strzelił cztery gole, wprowadzając swój zespół do kolejnej rundy. Wyczyn Piątka jest tym bardziej godny uznania, że polski napastnik skompletował czteropak w ledwie 35 minut - pokonał Mauro Vigorito cztery razy między 2. a 37. minutą gry.
Włoskie media pieją z zachwytu nad Piątkiem. Nazywają go "nowym Robertem Lewandowskim" i wróżą, że zrobi w Serie A większą karierę niż sam Zbigniew Boniek. Więcej o tym TUTAJ. O tym, jak dużej rzeczy Polak dokonał w swoim debiucie w barwach Genoi, świadczy też to, że jest dopiero czwartym w historii klubu ze stolicy Ligurii piłkarzem, który strzelił cztery gole w jednym meczu, a pierwszym, który dokonał tego od 1950 roku!
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękne trafienie Roberta Lewandowskiego
Przed nim udało się to jedynie Giacomo Neriemu (1941), Angelo Cattaneo (1939), Juanowi Carlosowi Verdealowi (1947) i Mario Boyemu (1950). Przez 68 lat nie dorównał im nikt, choć tylko w ostatniej dekadzie na Stadio Luigi Ferraris występowali tak wybitni napastnicy jak Diego Milito, Hernan Crespo, Ciro Immobile czy uznawany za duży talent Giovanni Simeone.
Mało tego, Piątek jest pierwszym w historii Genoi zawodnikiem, który ustrzelił czteropak już w swoim pierwszym oficjalnym występie w czerwonej-niebieskiej koszulce z gryfem na piersi.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)