W Legnicy jeszcze daleko do niepokoju, Miedź jest przecież nowicjuszem, ale od wielu cenionych i rutynowych piłkarzy można wymagać więcej niż trzech punktów po czterech kolejkach. Tabela jednak trochę zakłamuje rzeczywistość, beniaminek do tej pory grał przyjemnie dla oka. Problem był fundamentalny - skuteczność.
Z Koroną wróciły demony. Do przerwy Miedzianka powinna prowadzić przynajmniej 2:0. Rafał Augustyniak harował w środku, Fabian Piasecki swoją zwrotnością mocno irytował Elhadji Pape Diawa. Obaj wykonywali mnóstwo mrówczej roboty, dostarczali kolegom piłki i tylko ta efektywność...
Marquitos w wybornej sytuacji uderzył nad poprzeczką, po rajdzie Omara Santany tuż obok słupka przymierzył Wojciech Łobodziński, a bardzo aktywny Paweł Zieliński zmarnował okazję po kapitalnej (jak na ekstraklasę) wymianie podań. Prawy obrońca jeszcze raz był blisko - soczyście strzelił z daleka, w Matthiasa Hamrola, ale Niemiec potwierdził, że nie jest gwarancją bezpieczeństwa, raczej nie dalibyśmy mu niemowlaka do potrzymania. Piłka prawie przełamała jego dziurawe ręce.
Oprócz determinacji, Korona wszystko zostawiła w Kielcach. Samo bieganie nie wystarczyło na niezłą Miedź. Osamotniony Maciej Górski, niewidoczny Ivan Jukić, w zasadzie brak okazji przez 45 minut. Jakby poniedziałkowy mecz ze Śląskiem Wrocław wyssał wszystkie siły z zespołu.
Jak to bywa w naszej - pożal się Boże - elicie, mityczna "męska rozmowa" wszystko zmieniła. Kielczanie zaczęli dominować, Górski wysyłał znaki ostrzegawcze, a w końcu tak kropnął zza szesnastki, że Anton Kanibołocki tylko pofrunął nadaremno. Korona miała rywali na muszce, bo kilka minut później Górski znowu zrobił sobie miejsce i przyłożył z ostrego kąta. Ukraiński bramkarz nie dał rady, wyręczył go rozpaczliwie interweniujący Augustyniak. Cokolwiek napastnik zrobił w szatni, musi to opatentować, bo po przerwie wprost zadziwiał.
Bardziej niż na zryw gospodarzy zanosiło się na kolejne ciosy Koroniarzy. Wystarczyła chwila roztargnienia i beniaminek odzyskał wiarę w zwycięstwo. Marquitos i Henrik Ojamaa rozklepali obronę, na piłkę nabiegł Zieliński i w trzeciej próbie strzelił swoją drugą bramkę w lidze.
Naturalnie końcówka zrobiła się żywiołowa. Kanibołocki nie narzekał na brak emocji - Ken Kallaste znalazł się z nim sam na sam, Ukrainiec w doliczonym czasie odbił też soczysty strzał z woleja. Miedź ripostowała - Petteri Forsell parę minut po wejściu sprawdził czujność Hamrola, który tym razem zachował się bez zarzutu. Niezmordowany Augustyniak zostawił naprawdę sporo zdrowia, wciąż szukał prostopadłego podania. Bez powodzenia, zespoły podzieliły się punktami.
Miedź Legnica - Korona Kielce 1:1 (0:0)
0:1 - Maciej Górski 54'
1:1 - Paweł Zieliński 69'
Miedź: Anton Kanibołocki - Paweł Zieliński, Kornel Osyra, Tomislav Bozić, Artur Pikk, Rafał Augustyniak, Omar Santana, Marquitos, Wojciech Łobodziński (63' Mateusz Piątkowski), Henrik Ojamaa (68' Petteri Forsell), Fabian Piasecki
Korona: Matthias Hamrol - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Elhadji Pape Diaw, Łukasz Kosakiewicz, Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Michael Gardawski (62' Ken Kallaste), Ivan Jukić (68' Oliver Petrak), Zlatko Janjić, Maciej Górski (78' Elia Soriano)
Żółte kartki: Rymaniak (Korona)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
ZOBACZ WIDEO Trudne dzieciństwo Sofii Ennaoui. "Samotna matka z dwójką dzieci nie ma łatwo"