Polski pomocnik występuje obecnie w trzecioligowym Preussen Muenster. Do tego zespołu najpierw został wypożyczony z Lechii Gdańsk, a następnie przeniósł się do drużyny Orłów już na zasadzie definitywnego transferu.
W tym sezonie Martin Kobylański zagrał w pięciu meczach ligowych, ale tylko raz wyszedł w podstawowej jedenastce. To dla niego pewna nowość, bowiem w minionych rozgrywkach tylko cztery z 36 rozegranych spotkań rozpoczynał na ławce rezerwowych.
- Jestem tym zaskoczony, zwłaszcza po pozytywnych opiniach na mój temat, które słyszałem podczas okresu przygotowawczego. Oczywiście akceptuję decyzję trenera, chociaż nie mogę jej zrozumieć - mówi Kobylański w rozmowie z "Bildem".
Rola rezerwowego w trzeciej lidze niemieckiej na pewno nie przybliża 24-latka do występów w pierwszej reprezentacji Polski. Na razie nie zanosi się na to, by Kobylański, który w przeszłości grał w młodzieżowych drużynach Biało-Czerwonych, ponownie zaprezentował się z orzełkiem na piersi.
- Faktycznie to nie pomaga w marzeniach o reprezentacji. Polska kadra przechodzi zmianę, jest nowy trener, ale musiałbym grać co najmniej w drugiej lidze, aby w ogóle móc zwrócić na siebie uwagę Jerzego Brzęczka - przyznaje polski pomocnik.
Póki co Kobylańskiemu pozostaje skupiać się na grze w trzeciej lidze niemieckiej i... planowaniu ślubu. Piłkarz latem oświadczył się swojej ukochanej.
- Pod koniec maja 2020 roku bierzemy ślub. Właściwie to chcieliśmy zorganizować uroczystość już w przyszłym roku w Polsce, ale nasza lokalizacja była już zajęta. Mamy zatem sporo czasu na planowanie, chociaż zamówiliśmy już zespół i jedzenie. Spodziewamy się około 250 zaproszonych gości - zdradza Kobylański.
ZOBACZ WIDEO Niespodzianka w Carabao Cup. Ekipa z Premier League wyeliminowana [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]