"Superwizjer TVN mnie zaatakował". Damian Dukat zarzuca kłamstwo dziennikarzowi

Damian Dukat, były wiceprezes Wisły Kraków, zareagował na oskarżenia pod jego adresem w reportażu "Superwizjera" TVN. - Nigdy nikogo nie uderzyłem. Nie jestem ani groźnym, ani poszukiwanym przestępcą - pisze w swoim oświadczeniu Dukat.

Dawid Borek
Dawid Borek
Damian Dukat Newspix / Grzegorz Łyko / Na zdjęciu: Damian Dukat
Damian Dukat, w reportażu przedstawiony jako Damian D., miał być zwykłym chuliganem, który później stał się piłkarskim działaczem. Były wiceprezes Wisły Kraków miał dowodzić atakowi racami na stadion.

Z materiału dziennikarza "Superwizjera" TVN wynika, że Białą Gwiazdą dowodzą osoby związane ze światem przestępczym. Szymon Jadczak przedstawił dowody na to, że wszystkimi sznurkami w krakowskim klubie pociąga wyjątkowo brutalna i bezwzględna grupa "Sharks", na czele z Pawłem M. ps. "Misiek".

Dukat czuje się zaatakowany. Zarzuca Jadczakowi kłamstwo i jest gotowy udowodnić swoją niewinność. - Przez całe swoje życie nigdy nikogo nie uderzyłem. Nie jestem ani groźnym, ani poszukiwanym przestępcą. Nie ciążą na mnie żadne zarzuty ani wyroki - czytamy w komentarzu Dukata, opublikowanym na Twitterze.

Pełny treść komentarza Damiana Dukata:

"Jestem dzisiaj pewien, że słusznie odmawiałem rozmowy z dziennikarzem Superwizjera TVN, panem Jadczakiem. Przez całe swoje życie nigdy nikogo nie uderzyłem. Nie zmieni tego żaden reportaż TVN. Nie jestem ani groźnym, ani poszukiwanym przestępcą. Nie ciążą na mnie żadne zarzuty ani wyroki.

Pan Jadczak postanowił jednak ukryć moją twarz i nazwisko w reportażu. Dlaczego to zrobił? Dlaczego zakrył jedynie moją twarz, którą filmował w trakcie oficjalnej konferencji prasowej zarządu klubu TS Wisła, kiedy wszyscy oficjalnie odcinaliśmy się od przypisywanych temu zarządowi powiązań ze światem przestępczym w środowisku kibiców? Bo taki zabieg daje lepszy medialny efekt? Nie jestem "Damianem D.". Nazywam się Damian Dukat i nie mam niczego do ukrycia. To, co zobaczyłem w Superwizjerze TVN, potwierdza jedynie mój słuszny wybór, że z takimi mediami się nie rozmawia z zasady.

Powołując się na anonimowe wypowiedzi, zawarte w materiałach z jakiegoś śledztwa, Superwizjer zarzucił mi niepopełnione czyny. Rzekomo w dniu 8 marca 2013 roku miałem organizować i kierować ostrzałem racami stadionu Wisły. To jest po prostu kłamstwo. Od 7 do 10 marca 2013 roku byłem w Barcelonie. Mam na to dowody, w postaci biletów lotniczych. Jestem gotów także udostępnić logowania się mojego telefonu z tamtych dni.

Powtarzam: Superwizjer i pan Jadczak kłamią. Pytanie brzmi zaś, dlaczego to robią?? Już na konferencji prasowej 31 stycznia 2018 roku zarząd Wisły zwracał uwagę na potencjalne zagrożenia związane z prawem użytkowania wieczystego ziemi, niejasną grą lobbystów i ludzi zainteresowanych wyłącznie ziemią, na której znajdują się obiekty sportowe użytkowane przez TS Wisła. Mówimy o dużych pieniądzach, ponad 100 milionach złotych. Już wtedy mieliśmy mocne sygnały, że do arsenału atakujących nasz zarząd ludzi, trafiają narzędzia medialne. Wiedziałem od dłuższego czasu, że głównym "bohaterem" będę ja. Dlatego, dla dobra Wisły, 21 lipca 2018 roku podjąłem decyzję o swoim odejściu z zarządu Wisła Kraków S.A.

15 września 2018 roku zaatakował mnie Superwizjer TVN. Odbieram to jako kolejną próbę uderzenia w Wisłę Kraków. Uderzenia bolesnego, spadającego w trudnym momencie dla klubu. Wisła wyjdzie z tego cało, nie mam wątpliwości. A ja swoich praw będę dochodził w sądzie. Kłamcy - Superwizjer i pan Jadczak, poniosą odpowiedzialność."

W niedzielę na WP SportoweFakty rozmowa z Szymonem Jadczakiem, autorem reportażu.

Zobacz też oświadczenie Wisły Kraków po materiale "Superwizjera" TVN.


ZOBACZ WIDEO Primera Division: Debiutant uratował Atletico w ostatnich sekundach. Festiwal poprzeczek i świetnych parad [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×