Zacięta rywalizacja o miejsce w ataku Lechii

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Jakub Arak
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Jakub Arak

Jeszcze niedawno wydawało się, że Lechia Gdańsk będzie miała olbrzymie problemy z napastnikami. Jedynym, który dawał jakość z przodu był nominalny skrzydłowy, Flavio Paixao. Teraz sytuacja się zmieniła.

W Lechii Gdańsk jest rywalizacja o miejsce w składzie na praktycznie każdej pozycji. Nie inaczej jest w ataku. Chwilę po tym, gdy Jakub Arak dostał pierwszą szansę w tym zespole i strzelił gola, do drużyny dołączył Artur Sobiech. - Staram się z każdej sytuacji wyciągać jak najwięcej plusów dla siebie. Doceniam 7 lat doświadczenia Artura Sobiecha w Niemczech i jego doświadczenie, dlatego często pytam go o wskazówki. Zdrowa rywalizacja daje pozytywny ból głowy trenerowi i drużynie. Chcę być gotowym, bo nigdy nie wiemy kiedy dostaniemy okazję - powiedział Arak.

Po Sobiechu w Gdańsku oczekują wiele. Na razie jednak dają mu czas na odzyskanie formy. - Pokazuje się z bardzo dobrej strony. Ma solidnego rywala w postaci Kuby Araka, który jest w bardzo dobrej formie i prezentuje to na treningach. Widzę to na parametrach. Każdy rozumie swoją rolę. Artur łapie powoli rytm, ale w którymś momencie trzeba dać mu zmianę. To nie jest jeszcze gotowy zawodnik i nie można wejść jak gdyby nigdy nic po długim czasie. Do odpowiedniego wprowadzenia do zespołu potrzeba tego samego okresu, co zawodnik pauzował - zauważył Piotr Stokowiec.

Ewentualnym pomysłem na zagospodarowanie zarówno Araka, jak i Sobiecha, i wystawienie ich naraz w wyjściowej jedenastce, byłoby ewentualne przesunięcie któregoś z nich na inną pozycję. - Jak trener będzie tak to widział, to nie widzę przeciwwskazań. Ja czuję się najlepiej jako typowa dziewiątka, finalizująca podania kolegów - zdeklarował Arak.

Podczas gdy były reprezentant Polski grał w Niemczech, Jakub Arak odbudowywał swoją formę w I lidze. Tam potrafił zdobywać gole i odżył piłkarsko. - Na pewno jest różnica, bo musi być. Wiele zespołów, które awansują z I ligi do Lotto Ekstraklasy pokazują, że nie ma wielkiej różnicy. Przykład Miedzi Legnica bardzo dobrze to obrazuje. Pamiętam też naszego najbliższego przeciwnika, Zagłębie Lubin który jako beniaminek zajmował trzecie miejsce. Podobnie było z Górnikiem Zabrze. Zespoły z czołówki I ligi spokojnie dawałyby radę w elicie. Jest natomiast różnica w jakości - przekazał Jakub Arak.

ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Trwa koszmar Schalke. Fatalna skuteczność w meczu z Borussią [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)