Maciej Skorża (trener Wisły): Dla nas ten mecz był horrorem, tak jak cały sezon. Dwa razy przebyliśmy drogę z piekła do nieba, na szczęście zakończyło się to dla nas pomyślnie i na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu powiększamy przewagę nad naszymi rywalami. W tej chwili tylko Lech i Wisła może zdobyć Mistrzostwo Polski. Osiągnęliśmy cel, ale sposób w jaki to zrobiliśmy nie jest najlepszy. Długo będziemy dochodzić do siebie po tym meczu. Lechia zagrała bardzo dobry mecz, zagrała agresywnie, zdobyła pierwszą bramkę w pierwszej akcji i musieliśmy cały czas gonić wynik. W momencie, w którym doprowadziliśmy do remisu, zostaliśmy skontrowani, był rzut karny i Lechia objęła prowadzenie 2:1. W tym momencie podjęliśmy decyzję, aby zupełnie zaryzykować. Przeszliśmy na ustawienie 3-4-3, wprowadziliśmy Beto i Wojtka Łobodzińskiego. Jak się okazało ten drugi miał swój dzień, przesądził wynik tego meczu i zdobył dwie bramki po znakomitych akcjach. Niedosyt jest taki, że nie potrafiliśmy tego meczu kontrolować od początku do końca i musieliśmy narazić naszych sympatyków na tyle nerwów. Jest to nieodzowne w sporcie i dodaje trochę kolorytu. Jeśli chodzi o Lechię, to niewiele brakowało, aby cieszyła się ona z trzech punktów. Muszę przyznać, że w tym meczu przechodziło mi przez głowę wiele myśli. Przy pierwszej akcji bardzo przytomnie zachowali się piłkarze Lechii. Trzy kopnięcia piłki i znalazła się ona w naszej siatce. Miałem bardzo dużą huśtawkę nastrojów. Najważniejsze, że udało nam się pozbierać i wyjść z presji obronną ręką. Muszę powiedzieć, że doping na tym meczu to niespotykana rzecz. Wspaniale się takie mecze ogląda. Mam tu na myśli postawę kibiców. Wiadomo, że my jesteśmy zaangażowani w grę i na nie wszystko zwraca się uwagę. Momentem, który zapamiętam na długo była jednak reakcja publiczności w momencie, w którym Marek Zieńczuk zdobył bramkę na 2:2. Cały stadion skandował jego nazwisko i pozostanie to w mojej pamięci na długo, bo to świadczy o tym, że ta przyjaźń pomiędzy kibicami nie jest na pokaz, a istnieje nawet w momencie, w którym Lechia traci bramkę. Duże słowa uznania dla kibiców Lechii i Wisły.
Tomasz Kafarski (trener Lechii): My przeszliśmy odwrotną drogę, niż Wisła. Byliśmy dwa razy w niebie, ale skończyło się jak się skończyło. Na pewno Wisła udowodniła w tym meczu, że jest klasową drużyną i zagrała jak Mistrz Polski. My Dwa razy byliśmy na prowadzeniu, ale jak się ma takich piłkarzy w przeciwnej drużynie jak ma Wisła, to ciężko kontrolować wynik. Nasza gra momentami była skuteczna, ale momentami niestety nie i Wisła wykorzystała te sytuacje. Nie pozostaje nam nic innego, jak zdobyć trzy punkty w Gliwicach. Mam nadzieję, że te punkty dadzą nam utrzymanie. To, że Piast wygrał swój mecz niekoniecznie jest dobrym prognostykiem. Musimy liczyć na siebie i narzucić swój styl gry, a także wyrwać im zwycięstwo na boisku. Gdyby Piast przegrał, to moglibyśmy go minąć i mielibyśmy jeszcze jeden zespół, który byłby zaangażowany w walkę o utrzymanie.
Paweł Buzała (zawodnik Lechii): Na pewno zawsze ćwiczone są różne schematy gry. Na początku meczu to wyszło. Może nie było ćwiczone dokładnie coś takiego, ale gra z kontry, bo wiedzieliśmy jak klasowym zespołem jest Wisła i jakich ma piłkarzy. Realizowaliśmy ten cel do przerwy, później szybko straciliśmy bramkę, ale szybko ją odrobiliśmy i było 2:1. Zarówno ja, jak i zespół myśleliśmy, że uda nam się obronić wynik, a może nawet strzelić bramkę, gdy Wisła przeszła na system 3-4-3. Niestety Wisła okazała się lepsza. Widać, że to zespół klasowy i może przyszły Mistrz Polski. Cały czas wierzyliśmy, że możemy zrobić dobry wynik z Wisłą. Do 72 minuty się to nam udawało. Cały tydzień się przygotowywaliśmy do tego meczu, a zostaliśmy bez punktów...