Kapitan. Lider. Legenda. John Terry

Getty Images / Ryan Pierse / Na zdjęciu: John Terry (przodem) i Wayne Bridge (tyłem).
Getty Images / Ryan Pierse / Na zdjęciu: John Terry (przodem) i Wayne Bridge (tyłem).

Mógł żartować z zamachów terrorystycznych, zdradzać żonę czy tracić opaskę kapitana reprezentacji. Dla fanów Chelsea angielski obrońca i tak na zawsze pozostanie synonimem zwycięstwa. Nie zmieni tego również świeżo ogłoszone zakończenie kariery.

Harry Redknapp dwukrotnie był faworytem bukmacherów do objęcia posady selekcjonera reprezentacji Anglii. Za każdym razem jego kandydatura wysypała się na ostatniej prostej. Reporter Sky Sports spytał więc trenera o to jaka byłaby jego pierwsza decyzja jako szkoleniowca kadry, na co ten odpowiedział: - Powołać Johna Terry'ego. Niezależnie czy teraz, czy za 5 lub 10 lat. Legendarny pomocnik Liverpoolu Danny Murphy mówił natomiast tak: - W moim pokoleniu angielska piłka posiadała wielu znakomitych stoperów: Rio Ferdinanda, Jamie'go Carraghera czy Ledleya Kinga. Terry był jednak wciąż o krok przed nimi i wszystkimi pozostałymi.

"Kapitan. Lider. Legenda. John Terry". Taki baner już od ponad dekady widnieje na jednej z trybun stadionu Stamford Bridge. Kibice innych angielskich drużyn latami wyśmiewają Chelsea. Opowiadają, iż ogromne sukcesy klubu przyszły tylko dzięki petrodolarom mielonym przez Romana Abramowicza. Tak naprawdę jednak nigdy nie pojawiłyby się one bez obecności takiego przywódcy co Terry. A na pewno nie już na taką skalę. Bo jak opowiadał Jose Mourinho: - Anglik to idealny łącznik między trenerem, a szatnią. Nie powoduje kłótni ze sztabem gdy wymaga się od niego podniesienia tony ciężarów. Nie dzwoni również do agenta z żądaniem transferu, gdy odstawia się go na boczny tor.

Bał się poprosić o buty

Piłkarz, który jako dziecko marzył grać dla ukochanego Manchesteru United rozegrał w barwach "The Blues" niemal 700 spotkań. Średnio prawie co 50. występ kończył się zdobyciem jakiegokolwiek trofeum: - Moje pierwsze wspomnienie? Z początku nie załapywałem się nawet do składu drużyny juniorów. Przychodziłem tu jako pomocnik, lecz jeden kolega z linii obrony zerwał mięsień. Jako nastolatek musiałem wejść w jego miejsce. Zachowaliśmy czyste konto, a ja już na zawsze nie oddałem miejsca na stoperze - opowiadał sam zawodnik.

Był to przełomowy moment w karierze Anglika, gdyż wcześniej sam przeraźliwie obawiał się…wyrzucenia z akademii Chelsea. Po co miałby tam grać skoro sztab seniorów nie widzi w nim materiału na zawodnika pierwszego zespołu. Każdy trening młodej drużyny powodował więc u niego ogromny psychologiczny balast: - John nie zdawał sobie sprawy, ale już wtedy klub wiązał z nim wielkie nadzieje. Trenerzy z początku go nie wystawiali bo w ten sposób testowali jego cierpliwość i zachowanie w kryzysowych sytuacjach. Dowiedziałem się o tym dopiero po latach - tłumaczył pierwszy przyjaciel Terry’ego z klubowej szatni David Lee, który dawał nawet młodszemu koledze zużyte korki Adidasa. Młody John bał się wówczas poprosić ojca o pieniądze na markowe buty.

Gdy Terry stał się już żywą ikoną klubu z pięcioma medalami za mistrzostwo Premier League (więcej niż dorobek Liverpoolu, Arsenalu, Tottenhamu razem wzięty), ówczesny szkoleniowiec zespołu Jose Mourinho również używał wobec niego podobnych metod motywacyjnych: - Na jednym z pierwszych treningów w nowym sezonie Jose zatrzymał ćwiczenie, podbiegł do mnie i krzyknął: "Jak dalej będziesz tak tracił piłkę, to zaraz stąd wyjdę i kupię w twoje miejsce kogoś za 50 milionów funtów". Nie rozumiałem tego. Przecież w zeszłym roku zagrałem niemal każdy mecz, o co więc może mu chodzić? Na pewno nie o taką pierdołę.

Dopiero po treningu "The Special One" podszedł, przeprosił swojego ukochanego zawodnika po czym wyznał: Wybacz. Chciałem się popisać przy naszych nowych piłkarzach twoim kosztem. Bo skoro mogę tak powiedzieć do Ciebie, to również i do nich. Dzięki. Pokazałeś, że masz jaja.

ZOBACZ WIDEO Serie A: szczęśliwe zwycięstwo Romy. Fatalny rzut karny gracza Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Terry nigdy nie czuł urazu do Mourinho. Wciąż uważa Portugalczyka za swojego największego mentora. Dzięki niemu narodziło się w końcu największe życiowe marzenie Anglika, czyli posada trenera Chelsea. Obecny szkoleniowiec Maurizio Sarri na początku sezonu już zapowiedział, że w jego sztabie "drzwi dla takich legend jak Terry są zawsze otwarte".

Żarty z World Trade Center

Były już obrońca jest najlepszym przypadkiem ze światowego topu na to jak wyobrażenia o życiu piłkarza mogą różnić się z rzeczywistością. Na murawie eleganckie ruchy oraz idealnie skrojone podania. Do tego perfekcyjne przygotowanie fizyczne podparte parogodzinnymi sesjami fitnessu i tajemniczymi 50-cioma rytuałami przed każdym meczem, których zawodnik nigdy jak dotąd nie zdradził. Jak ma się natomiast sytuacja Anglika w życiu osobistym? Dzień po ataku na wieże World Trade Center piłkarz pojawił się na lotnisku Heathrow gdzie pijany… wyśmiewał zamach terrorystyczny w otoczeniu amerykańskich turystów. Mundial z 2002 roku John spędził natomiast w domu przy kanapie po tym jak napadł z kolegą na bramkarza. Nie podczas meczu, tylko w klubie nocnym będąc - oczywiście - doszczętnie zalanym.

Opaskę kapitana reprezentacji John stracił dyscyplinarnie. I to dwa razy. Jego romanse oraz afery z rasizmem w tle były na tyle popularne w Anglii, iż dwóch oficerów więziennych sprzedało tabloidowi "The Sun" informacje o areszcie matki zawodnika za cenę równowartości mieszkania. - Skąd takie zainteresowanie mediów jego osobą? Może właśnie dlatego, iż John swoją grą nijak nie przypominał człowieka, który dokonuje czasem tak głupich życiowych wyborów - opowiadał Paul Parker, który dzielił z Johnem szatnie gdy ten wchodził do seniorskiego zespołu Chelsea: - Mam pewną co do tego teorię. W klubie chciano aby na jego barkach ciągnięto mentalnie cały zespół. John miał wtedy dopiero 21,22 lat. Może trochę za szybko na takie wyzwanie. Momentalnie stał się Panem Chelsea i gdzieś w tym procesie potrafił zatracić samego siebie.

Sześć punktów

Sam piłkarz przyznał, iż dzieci, żona czy nawet jego szczęście zawsze były i pozostaną na drugim miejscu. Pierwsze zarezerwowane jest dla Chelsea. Kiedy jednak Antonio Conte odstawił w sezonie 2016/17 ulubieńca trybun na ławkę rezerwowych, Terry po długich debatach z samym sobą poprosił o odejście. Anglik czuł, iż jest jeszcze w stanie wycisnąć chociaż rok swojej kariery. Zwłaszcza, iż jak opowiadał Rio Ferdinand równie wielkim etosem pracy wyróżniał się tylko Cristiano Ronaldo.

Amerykański portal Bleacher Report pisał wtedy: - Może rzeczywiście w Premier League jest obecnie wielu obrońców, którym John może pozazdrościć tempa biegu czy zwrotności. Żaden z nich wciąż nie umie jednak bronić tak dobrze jak on. Terry ostatecznie dopiął swego, ale z garści ofert musiał od razu odrzucić ponad 10. Wszystkie z klubów angielskiej ekstraklasy bo jak mówił: - Wizja gry przeciwko Chelsea to dla mnie za duże obciążenie.

Terry ostatecznie trafił do drugoligowej Aston Villi, lecz tam nie był już sobą. Powód? Anglik spróbował uciec z domu. Pierwszego dnia jednak już chciał wrócić z podkulonym ogonem. Czasem grał gorzej, czasem lepiej. Niezmiennie jednak sercem przebywał na Stamford Bridge. Parę dni po tym, jak na początku 2018 roku David Luiz oraz Willian wylali na głowę wspomnianego Conte wiadro pomyj w prasie, Terry napisał felieton w brytyjskim miesięczniku "Four Four Two". Tytuł tekstu brzmiał: "Sześć punktów bycia prawdziwym liderem na boisku". Zaufanie do trenera i brak wypłakiwania się dziennikarzom stanowiły najważniejsze podpunkty artykułu zawodnika.

Dziennikarze uznali, iż jest to manifest Anglika przeciwko zachowaniu byłych kolegów z drużyny, a do momentu zwolnienia Conte żaden piłkarz już nie ośmielił się powiedzieć o Włochu ani jednego złego słowa. W końcu Martin Samuel z "Daily Mail" pisał o Terrym: - Można zabrać ci opaskę kapitańską, ale nie zdolności przywódcy. Nie jeśli jesteś kapitanem, liderem, legendą. To miano pozostanie z Johnem na wieki. Od niego nigdy nie ma się emerytury.

Komentarze (0)