W ostatnich tygodniach Cristiano Ronaldo jest bardziej kojarzony z aferą seksualną niż grą na boisku. Przypomnijmy, że Portugalczyk został oskarżony przez amerykańską modelkę Kathryn Mayorga o to, że w 2009 roku ją zgwałcił. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że piłkarz zawarł w przeszłości ugodę z kobietą i wypłacił jej 375 tysięcy dolarów zadośćuczynienia. Sprawa miała nigdy już nie wrócić do przestrzeni publicznej. Właśnie wróciła... Na tyle mocno, że amerykańscy śledczy wznowili dochodzenie, bowiem w stanie Nevada przestępstwa seksualne nie podlegają przedawnieniu.
Być może Ronaldo będzie ścigany przez amerykańską policję (chociaż podobno podjął decyzję, że nie ma problemu i złoży odpowiednie wyjaśnienia, nie chce nic ukrywać - tutaj więcej >>). Tym bardziej szokują doniesienia katalońskiego "Don Balon".
Hiszpańscy dziennikarze poinformowali, że Ronaldo w 2020 roku (po mistrzostwach Europy) ma przenieść się do... USA. Tak, tak, do kraju, w którym być może będzie miał problemy prawne. Piłkarz liczy, że do tego czasu upora się już z zarzutami i będzie mógł przenieść się do MLS. Dokładniej chodzi o Orlando City Soccer Club.
Przypomnijmy, że obecny kontrakt wiąże Ronaldo z Juventusem do 2022 roku. Piłkarzowi będzie się jednak opłacało go zerwać. Amerykanie mają mu zaproponować takie warunki (50 mln dolarów za sezon), że CR7 stanie się najlepiej opłacanym piłkarzem świata. Na dodatek, kiedy przejdzie już na emeryturę, ma otrzymać automatycznie część udziałów w klubie.
Specjaliści mieli przygotować piłkarzowi specjalny raport, który pokazuje, że w ciągu najbliższych 5-10 lat liga amerykańska ma zyskać na prestiżu, ma przyciągać coraz lepszych zawodników, a kluby zyskiwać na wartości. Dlatego ta oferta udziałów w Orlando City może okazać się dla Ronaldo bardzo ciekawa.
ZOBACZ WIDEO Brzeczek zabrał głos ws. współpracy Piątka z Lewandowskim