W Chorzowie reprezentacja Polski po raz kolejny zawiodła. Biało-Czerwoni po raz drugi przegrali w fazie grupowej Ligi Narodów UEFA i nie mają już szans na utrzymanie w najwyższej dywizji. Włosi dali Polakom lekcję futbolu, dominowali w każdym elemencie i tylko nieskuteczności rywali Biało-Czerwoni mogą zawdzięczać to, że przegrali jedną bramką. - Szczerze mówiąc, wyglądało to bardzo słabo - powiedział Arkadiusz Milik w rozmowie z "Polsatem Sport".
- Włosi kontrolowali to spotkanie cały czas. Nie umieliśmy sobie stworzyć dogodnych sytuacji. To boli, ale zasłużyliśmy na porażkę, nie zasłużyliśmy nawet na punkt. Szkoda, że straciliśmy bramkę w samej końcówce, dodatkowo ze stałego fragmentu gry. Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy, żeby to wyglądało tak, jakbyśmy chcieli - dodał napastnik reprezentacji Polski.
Polacy gola stracili w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Po wrzutce z rzutu rożnego piłkę przedłużył Kevin Lasagna, a wślizgiem do siatki skierował ją Cristiano Biraghi. Remis przedłużał jeszcze nadzieję na utrzymanie w dywizji A Ligi Narodów. Byłby to wynik, który mógł dawać satysfakcję Biało-Czerwonym, gdyż na zwycięstwo nie mieli szans.
W drugiej połowie reprezentacja Polski stworzyła sobie groźne sytuacje. Najlepszą zmarnował właśnie Milik. Wcześniej Gianluigi Donnarumma obronił uderzenie Kamila Grosickiego, a piłka trafiła do Milika. Ten z sześciu metrów uderzył jednak wysoko nad poprzeczką. Gdyby zachował więcej zimnej krwi, nastroje w polskiej ekipie byłyby zdecydowanie lepsze.
- Wiadomo, że ciężko mi teraz porównać pierwszą i drugą połowę, w której było lepiej. W żadnej z tych połów nie mieliśmy kontroli nad meczem, w żadnym stopniu. Nawet nie wiem, w której połówce Włosi mieli mniej sytuacji. Czeka nas dużo ciężkiej pracy. Musimy się podnieść jako drużyna - powiedział Milik.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski o Lidze Narodów: Nie wiem o co chodzi. Dla mnie to nie są mecze o coś