Z Cracovii do Barcelony. Polski ślad w stolicy Katalonii, o którym mało kto pamięta
Z Cracovii zrobił drużynę marzeń, o której było głośno w Europie, Polskę poprowadził w jej pierwszym oficjalnym meczu międzypaństwowym, a pracą w Krakowie zasłużył na szansę w samej Barcelonie. Imre Pozsonyi - oto trener, który wyprzedził epokę.
Palcem po blacie
Pozsonyi pasował do Cracovii, której piłkarze uwielbiali operować piłką, ale cierpieli na tzw. "chorobą wiedeńską", jak prasa określała wtedy styl gry polegający na wymianie podań i zabawie z rywalem, zapominając o tym, co w futbolu jest najważniejsze, czyli o strzelaniu goli. "Położył nacisk na kondycję fizyczną i na taktykę. Mówiono, że Cracovię postawił na kółkach, bo kazał nam biegać wkoło boiska" - wspominał w swojej książce "Gole, faule i ofsajdy" Stanisław Mielech. "Był znakomitym gimnastykiem i teoretykiem, znawcą stylu szkockiego, którego zawiłość umiał bardzo przystępnie tłumaczyć. Robił to nie na boisku, lecz w kawiarni Bizanca. Maczając palce w piwie, wykreślał nam na blacie stolika pozycje zawodników i wyjaśniał, jak w danej pozycji należy zagrać, jak się ustawić, jak uwolnić od przeciwnika itp. Była to wspaniała szkoła taktyki" - pisał Mielech.
Węgier jest uznawany za współtwórcę "krakowskiej piłki", którą wzniósł na wyższy poziom. Prowadząc Cracovię, dokonał syntezy dwóch dominujących wówczas w Europie stylów: szkockiego i angielskiego. Tak pisał o swojej wizji futbolu w felietonie dla "Przeglądu Sportowego" (nr 2, 28.05.1921, pisownia oryginalna):
"Dwie dobre, a odmienne od siebie, metody gry szczególniej są rozpowszechnione wśród najpierwszych klubów footballowych europejskich: jedna to metoda gry uprawiana przez mistrzowską drużynę Szkocji Celticu, drugą, angielską, można by też nazwać metodą Sunderlandu. Szkoci hołdują systemowi krótkiego, niezbyt prędkiego, ale zato nader dokładnego podawania (passingu) pomiędzy poszczególnymi graczami drużyny (n.p. pomiędzy lewym skrzydłowym, lewym łącznikiem i lewym pomocnikiem, tworzącym w tym przypadku tak zwany trójkąt kombinacyjny).
ZOBACZ WIDEO Dwa gole Ronaldo ratują Juventus! Drugi gol to majstersztyk [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Anglicy natomiast rozciągają grę na całej szerokości linii ataku, kładąc przytem główny nacisk na szybkość kombinacji i na możliwie intezywne zużytkowanie obu skrzydłowych. Stąd to też pochodzi, że szkoccy footballiści odznaczają się głównie wyrafinowaną techniką w połączeniu ze sztuką precyzyjnego podawania piłki, podczas gdy Anglicy posiadający również znakomitą technikę piłki, nie tak dokładni może w podawaniu, górują nad Szkotami szybkością gry (tempem), a często przeto i skutecznością przeprowadzanych kombinacyj.
Imre wyprzedził swoją epokę nie tylko pod względem przygotowania drużyny taktycznie i fizycznie. Przykładał także wagę do stałych fragmentów gry, co w futbolu lat 20. ubiegłego wieku było myśleniem rewolucyjnym.
"Cracovia szybko opanowała kilka wariantów rozgrywania kornerów i zagrań ze stojącej piłki po faulach rywali, toteż miała w starciach z polskimi drużynami prawdziwego asa w rękawie. Piłkarze Pasów grali szybko i technicznie (połaczenie metody angielskiej ze szkocką - przyp. red.), dlatego przeciwnicy za nimi nie nadążali, często ratując się faulami. Wtedy gracze węgierskiego szkoleniowca umawiali się na rozegranie ustalonego wariantu i najczęściej padał gol" - czytamy w "Cracovia znaczy Kraków" Tomasza Gawędzkiego. W legendarnym, wygranym 10:1, co jest niepobitym do dziś rekordem klubu, wyjazdowym spotkaniu z Jutrzenką Pasy aż pięć bramek zdobyły po stałych fragmentach gry.
Pierwszy zgrzyt
Cracovia sunęła w krakowskich eliminacjach do mistrzostw Polski jak walec. Krakowscy dziennikarze początkowo uwielbiali trenera, który okiełznał pasiaste gwiazdy, ale po kilku miesiącach sam Pozsonyi poczuł się w Krakowie zbyt pewnie. Zajął się cateringiem na stadionie i przejął pieczę nad czymś, co dziś nazwalibyśmy prawami do wizerunku. W sierpniu 1921 roku "Tygodnik Sportowy" zarzucił mu, że działa na niekorzyść środowiska, rządząc niepodzielnie na stadionie Cracovii - tak w szatni i na boisku, jak i na trybunach (pisownia oryginalna).
"Ekstratury p. Pozszony'ego
Trener Cracovii p. Pozszony stracił od pewnego czasu równowagę. Nerwowość jego udzieliła się drużynie i temu należy przypisywać głównie widoczne obniżenie poziomu gry Cracovii. P. Pozsony jest trenerem footballowym i zadaniem jego jest ćwiczyć i uczyć gry w piłkę w nożną. Atoli nadprogramowo zajmuje się on wydawaniem programów matchowych oraz bufetem, czego nikt mu zabronić nie może i w czem mu powodzenia napewno każdy życzy. p. Pozsony jest jednak bardzo przedsiębiorczym człowiekiem i sprytnym kupcem i tam, gdzie on chce i robi interesa, uzurpuje sobie monopol i nie pozwala nikomu przeszkadzać" - czytamy.
"Tygodnik Sportowy zdejmował i zdejmuje stale na wszystkich zawodach druzyny, szczególnie zagraniczne oraz momenty z matchów. Cóż kiedy programy p. Pozsony'ego zawierają fotografie tychże drużyn, więc jakiem prawem prasa sportowa ma je również posiadać. (...) Jeśli Tygodnik Sportowy np. ma własnego zaangażowanego fotografa i pragnie sam zdjęcia dokonać, to tego mu nie wolno, bo sprowadzona przez Cracovię drużyna zagraniczna, a szczególnie węgierska, jest w Krakowie nieograniczoną własnością p. Pozsony'ego.
(...)Na interesy Pozsonyi'ego przymknięto jednak oko, bo Cracovia grała najlepszy futbol w Polsce, co potwierdziła w następnych tygodniach. Dwa dni po tej publikacji ruszył bowiem turniej finałowy o mistrzostwo Polski, w którym Cracovia wygrała siedem z ośmiu meczów i w znakomitym stylu sięgnęła po tytuł. Pasy zdobyły mistrzostwo, nie ponosząc ani jednej porażki w całym sezonie - wyczyn ten powtórzył dopiero 75 lat później Widzew Łódź Franciszka Smudy.
Jo reggelt. Witaj, Europo!
Pozsonyi nie tylko zrobił z Cracovii drużynę, która nie miała sobie równych w kraju (za jego kadencji Pasy nie przegrały żadnego meczu przed własną publicznością!), ale też uczynił z niej zespół eksportowy. Pasy były jak Harlem Globetrotters dla innych klubów w kraju. "O mecze ze świetną jedenastką Kałuży dobijają się drużyny z całej Polski, przychodzą zaproszenia z zagranicy. (…) Nasza drużyna piłkarska była ambasadorem sportu polskiego" - czytamy w monografii wydanej z okazji 60-lecia Cracovii.