Były selekcjoner prowadził z Kolejorzem bardzo zaawansowane negocjacje. Omówił z jego władzami warunki pracy przy Bułgarskiej, przedstawił także żądania finansowe i oczekiwany zakres kompetencji.
Prezesów Karola Klimczaka i Piotra Rutkowskiego nie przeraziła perspektywa bardzo wysokiej pensji Adama Nawałki (150 tys. zł miesięcznie i drugie tyle dla jego sztabu), poszło jednak o inne kwestie - związane przede wszystkim z polityką kadrową. Gdyby były opiekun kadry został zatrudniony w Lechu, rola całego pionu sportowego (skautingu oraz komitetu transferowego) zostałaby mocno ograniczona, a na to władze klubu się nie godzą.
Nawałka chciałby o wielu sprawach decydować samodzielnie, dlatego wszystko wskazuje na to, że szkoleniowcem Kolejorza nie zostanie.
Zarząd poinformował już zresztą Dariusza Żurawia (tymczasowego trenera, który zastąpił zwolnionego niedawno Ivana Djurdjevicia), że wybór nowego sztabu może się przedłużyć i niewykluczone, że opiekun rezerw poprowadzi pierwszy zespół także po przerwie na kadrę. Oznacza to, że zasiadłby na ławce 24 listopada (godz. 18.00), gdy poznaniacy podejmą w 16. kolejce Lotto Ekstraklasy Wisłę Płock.
Trwają tymczasem poszukiwania innego szkoleniowca i aktualnie bardzo prawdopodobna jest wersja z zatrudnieniem obcokrajowca. Wysoko stoją akcje Matjaza Keka, który przez ponad pięć lat prowadził HNK Rijeka, a wcześniej pracował w Arabii Saudyjskiej i był selekcjonerem kadry Słowenii (w latach 2007-2011). Teraz znów mógłby podjąć wyzwanie w drużynie narodowej swojego kraju, jednak równolegle prowadzi rozmowy z Kolejorzem.
Ewentualne zakontraktowanie Keka niekoniecznie jednak uspokoiłoby trybuny. Kibice Lecha dość entuzjastycznie podeszli do perspektywy pracy w Poznaniu Nawałki. Słoweniec natomiast miałby znacznie mniejszy zakres władzy, a w stolicy Wielkopolski oczekuje się rewolucji kadrowej w szatni.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Inter rozbity! Porażka kosztowała ich pozycję wicelidera [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Emocje opadły, to wrócą do jakiejś egzotycznej opcji, która nic nie zmieni.