Jeden punkt nie dał Kolejorzowi wiele, jednak został zdobyty w zupełnie innym stylu niż ten, który piłkarze pokazali w poprzednich meczach. Dopiero po raz drugi w obecnym sezonie udało im się zapunktować w sytuacji, gdy stracili gola jako pierwsi (wcześniej zrobili to w wyjazdowym starciu z Górnikiem Zabrze, doprowadzając ze stanu 0:2 do 2:2). Stworzyli też kilka sytuacji, dzięki którym mogli nawet wygrać - i to na terenie bardzo silnego przeciwnika.
Zaskoczenie potęguje fakt, że Dariusz Żuraw, który zastąpił zwolnionego po porażce z Lechią Gdańsk (0:1) Ivana Djurdjevicia, dokonał tylko dwóch zmian w składzie. Od 1. minuty nie wystąpili Joao Amaral i Maciej Gajos, których miejsce zajęli Darko Jevtić oraz Łukasz Trałka. Ten ostatni nie pełnił jednak funkcji kapitana, mimo że u Serba był numerem jeden. Opaska przypadła Pedro Tibie.
Już po spotkaniu w Białymstoku wielu kibiców Lecha szydziło, że ich zespół w tydzień nauczył się grać w piłkę. Trudno się dziwić tym reakcjom. Potyczka z Jagiellonią pokazała, że Djurdjević nie zostawił po sobie spalonej ziemi i to nie on był problemem, co tylko zwiększa niesmak związany z jego przedwczesnym zwolnieniem.
Od kilku miesięcy przy Bułgarskiej słychać o nadciągającej rewolucji kadrowej, a poziom złości kibiców jest tak duży, że nawet jeśli teraz zawodnicy Kolejorza zaczną lepiej grać, część z nich swojej pozycji w klubie i tak nie odbuduje.
ZOBACZ WIDEO Niesamowite emocje w niemieckim klasyku! Dwa gole Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Nastroje w Poznaniu są tak minorowe, że remis wywieziony z Białegostoku po wyrównanym meczu wzbudził wielkie zdziwienie. Przed meczem próżno było szukać optymistów, którzy stawialiby na Kolejorza i zakładali, że na terenie Jagi uda mu się coś wywalczyć, a zwłaszcza spisać się na tyle solidnie, by podział punktów można było uznać za sprawiedliwy.
Już wkrótce Lecha obejmie najpewniej Adam Nawałka, ale przebieg starcia z Jagiellonią nie powinien go zwieść. Czysta karta dla wszystkich i uwierzenie, że ten układ personalny w szatni wciąż stać na sukcesy, byłoby wielkim błędem i sprawiłoby, że były selekcjoner kadry skończy w przyszłości tak jak jego poprzednik.